Dam ,,parę'' kawałów:
Pilot małego samolotu pocztowego miał dość swobodne podejście do przepisowego słownictwa, prawdopodobnie z powodu znudzenia rutynowymi, nocnymi lotami. Każdego dnia o 2:15 w nocy lądował na małym lotnisku wywołując je:
- "Dzień dobry lotnisko Jones, zgadnij kto?"
Kontroler lotów też był znudzony, ale nalegał na zachowanie prawidłowej terminologii i pouczał tego pilota codziennie jak prawidłowo korzystać z radia. Lekcje nie przynosiły rezultatu i pilot kontynuował swoje codzienne pytania "zgadnij kto?".
Tak było też pewnej nocy, gdy w radiu zabrzmiało:
- "Dzień dobry lotnisko Jones, zgadnij kto?"
Kontroler, tym razem dobrze przygotowany, wygasił wszystkie światła na lotnisku i odpowiedział:
- "Tu lotnisko Jones, zgadnij GDZIE!"
Od tej chwili komunikacja radiowa przebiegała najzupełniej prawidłowo...
a tak poza tym parę innych:
Przed św. Piotrem:
Ku św. Piotru pilnującym bram Nieba, zaraz po upadku ZSRR idą zbrodniarze tego systemu. Po zwykłych NKWD-zistach oraz innych tego typu osobnikach idzie Dzierżyński. Św. Piotr mówi do niego:
- Za swoje zbrodnie oraz wszystkie złe uczynki musisz przejść dookoła raz całą Drogę Mleczną.
Później idzie Jagoda, jego też spotkała taka kara.
Następnie pojawia się Jeżow z Berią, św. Piotr mówi do nich:
- Za wasze zbrodnie i złe uczynki musicie 2 razy obejść Drogę Mleczą.
Po chwili Stalin podjeżdża Uralem, św. Piotr patrzy na niego zdziwiony, i zanim coś wypowiada Stalin mówi:
- Eee... No ten tego.... Wolę nie na piechotę...
Prezydent Bush spotkał się z Putinem, no trochę popili i rozmawiają. Po krótkie rozmowie doszli do wniosku, że obydwaj dysponują bronią nuklearna ale żaden z nich nigdy nie widział jak ona działa. Umówili się, że Bush wyśle głowice na Moskwę a Putin na Waszyngton i będą mogli zobaczyć jak to wszystko działa.
Bush aby wrócił do domu i mówi do żołnierza
-wystrzelić głowice nuklearna na Moskwę!
-ale panie prezydencie...
-bez dyskusji!!
zahuczało i głowica poleciała na Moskwę...po chwili Bush dzwoni do Putina
-no i jak tam, fajnie było?
-stary super Moskwa zniszczona, kamień na kamieniu nie został!
-dobra to teraz Ty wysyłaj na nasza stolice
Putin poszedł zlecić wystrzelenie głowicy
-wystrzelić rakietę z głowica nuklearna na Waszyngton!
-ale panie prezydencie, my nie mamy głowic nuklearnych
-jak to nie mamy?
-no to były tylko gumowe atrapy żeby nastraszyć zachód
-trudno wystrzelić rakiety z gumowymi głowicami na Waszyngton!!
zahuczało i rakiety poleciały...
Putin dzwoni do Busha i niepewnie pyta
-i jak było??
-stary suuuper Waszyngton zniszczony, Los Angeles już nie ma, Nowy Jork-kamień na kamieniu nie został a to gówno nadal się odbija...
Artykuł w jednej z francuskich gazet... "Polska. Oto znajdujemy się w świecie absurdu. Kraj, w którym co piąty mieszkaniec stracił życie w czasie drugiej wojny światowej, którego 1/5 narodu żyje poza granicami kraju i w którym co 3 mieszkaniec ma 20lat. Kraj, który ma dwa razy więcej studentów niż Francja, a inżynier zarabia tu mniej niż przeciętny robotnik. Kraj, gdzie człowiek wydaje dwa razy więcej niż zarabia, gdzie przeciętna pensja nie przekracza ceny (!) trzech par dobrych butów, gdzie jednocześnie nie ma biedy a obcy kapitał się pcha drzwiami i oknami. Kraj, w którym cena samochodu równa się trzyletnim zarobkom, a mimo to trudno znaleźć miejsce na parkingu. Kraj, w którym rządzą byli socjaliści, w którym święta kościelne są dniami wolnymi od pracy (!) Cudzoziemiec musi zrezygnować tu z jakiejkolwiek logiki, jeśli nie chce stracić gruntu pod nogami. Dziwny kraj, w którym z kelnerem można porozmawiać po angielsku, z kucharzem po francusku, ekspedientem po niemiecku a ministrem lub jakimkolwiek urzędnikiem państwowym tylko za pośrednictwem tłumacza. Polacy..! Jak wy to robicie..?"
Pewna kokieta kupiła sobie szafę do samodzielnego montażu, poskładała ją i postawiła na swoim miejscu, jednak zaraz pod jej oknem biegła linia tramwajowa i gdy przejechał tramwaj szafa sie rozpadła. Postanowiła więc wezwać sąsiada do pomocy, ten szafę poskładał jednak gdy przejechał tramwaj historia sie powtórzyła. Więc sąsiad mówi;
-wie panie co, ja ta szafę poskładam wejdę do środka i jak przejedzie tramwaj to ja zobaczę co puszcza i sie to wzmocni i szafa sie nie będzie rozpadać. jak pomyślał tak zrobił.
w tym momencie do domu wszedł mąż kobiety, patrzy stoi nowy mebel zagląda do środka i widzi sąsiada i zdziwiony pyta
-co pan robi w tej szafie?
-wie pan w tej sytuacji może to trochę dziwnie zabrzmi ale czekam na tramwaj...
jamnik i rotweiler na spacerze ze swymi opiekunami. widząc hart ducha jamnika i jego zajadłość, właściciel psa mordercy odpina go ze smyczy, poklepując po grzbiecie mówi
-tobie też należy się jakiś hotdog
doszlo do "konfrontacji". gdy tumany kurzu opadły, rotweiler, ledwo zipiąc przyczłapuje do właściciela, jamnik w najlepsze odchodzi do swego pana. szpaner z psem mordercą składa ofertę kupna "mięczakowi":
-daje ci pięćdziesiąt tysięcy od ręki
-zapomnij on nie jest na sprzedaż
-jak to wszystko jest na sprzedaż ! irytuje się "twardziel"
-sto! to moje ostatnie słowo!!!
-synek-nieco poirytowanym głosem przemawia pan jamnika- stuwę, to ja musiał dać za krokodyla w zoo! następne dwie kosztowała mnie operacja plastyczna!
Trzech wampirów gra w karty, jednemu zachciało się jeść i mówi:
- Ale jestem głodny.
- Hmmm... no to idź. Tam, niedaleko widziałem wioskę, to sobie coś zjesz - mówi drugi.
- No dobra - i poszedł...
Wraca cały zakrwawiony i mówi:
- Ale się najadłem, ale wioski już nie ma.
Po jakimś czasie mówi drugi:
- No, teraz ja jestem głodny.
- To idź. Za wioską była taka mała osada, tam sobie coś zjesz - rzekł drugi wampir.
Ten poszedł, a kiedy wrócił cały we krwi, powiedział:
- AAAle się najadłem, ale tej osady już nie ma.
Grają dalej... W końcu odzywa się trzeci:
- Teraz ja zgłodniałem...
- No... to może idź gdzieś, może coś znajdziesz - radzi mu kolega.
I poszedł... Po 3 sekundach wraca z twarzą całą we krwi.
- Już, tak szybko??? - pytają zdziwieni gracze.
- Nie, na schodach się wywaliłem...
Jadącego na wózku beznogiego spotyka młody facet i pyta:
- Kupisz pan tenisówki?
- No coś pan, nie widzisz, że nie mam nóg?
Zasmuconego beznogiego spotyka znajomy i pyta:
- Dlaczego jesteś taki przygnębiony?
- A jakiś facet naigrywał się ze mnie i proponował tenisówki.
- Ja to bym takiego na twoim miejscu w dupę kopnął.
Jeszcze bardziej zasmucony beznogi spotyka następnego kumpla.
- Coś taki zasmucony?
- A wiesz jeden proponuje mi trampki drugi każe kopać go w dupę... jak tu nie być smutnym?
- Nie martw się stary i strzel sobie kielonka... to cię postawi na nogi...
Wkurzony przyszedł do domu i pokłócił sie z zoną.Spakował walizki i powiedział:
-więcej tu moja noga nie postanie!
to gdzieś w internecie znalazłem:
mam histrorię, którą znalazłem w czyttanej właśnie książce "Orły z podkarpacia" Juliana Woźniaka. jest to cytat z tej książki:
"mieszkańcy mashal basion zauważyli polski samolot lecący na bardzo niskiej wysokości nad polami bawełny. w pewnym momencie samolot zniżył się nad kobietą niosącą na głowie gliniany dzban napełniony wodą. strącił go skrzydłem na ziemię . obserwatorzy tego wypadku myśleli, że coś się stało z maszyną lub pilotem, ale samolot ponownie wzbił się w górę i dalej wykonywał swoje zadanie. po wylądowaniu pilot wyjaśnij co było powodem strącenia glinianegoi dzbana. otóż zauważył on, że spryskująca pole trucizna wpadła do naczynia niesionego przez czarną kobietę. mogło to spowodować zatrucie rodziny skażoną wodą. znaki, które pilot dawał kobiecienie były przez nią zrozumiane. dlatego zdecydował się zniżając lot strącić dzban z jej głowy."
autor książki podał, że pilotem był adam lip, on sam jednak nie dokońca się do tego przyznał, dając jednak do zrozumienia, że narazie nie może ujawniać takich rzeczy ponieważ nadal pracuje. samolotem był pzl - gawron. książkę wydanow roku 1987
Pieśni religijne które należy śpiewać przy jeździe samochodem z określoną prędkością:
90 km/h - To szczęsliwy dzień (lub Oto jest dzień)
100 km/h - Cóż Ci Jezu damy
110 km/h - Ojcze, Ty kochasz mnie
120 km/h - Liczę na Ciebie Ojcze
130 km/h - Panie, przebacz nam
140 km/h - Zbliżam się w pokorze
150 km/h - Być bliżej Ciebie chcę
160 km/h - U drzwi Twoich stoję Panie
170 km/h - Pan Jezus już się zbliża
180 km/h - Jezus jest tu
200 km/h - Witam Cię, witam
Instrukcja latania samolotem
1. Start jest zawsze dobrowolny; lądowanie - zawsze obowiązkowe.
2. Jeśli oddasz drążek, domy zrobią się większe. Jeśli go ściągniesz - zmaleją. Oczywiście jeśli będziesz nadal go ściągać, one znowu urosną.
3. Latanie nie jest niebezpieczne. To co niebezpieczne, to kraksa.
4. Zawsze lepiej jest być tu - na ziemi, marząc by być tam - w powietrzu, niż być tam i marzyć, żeby znaleźć się tutaj.
5. Jedyna sytuacja, w której masz za dużo paliwa jest wtedy, gdy płoniesz.
6. śmigło to tak naprawdę tylko duży wentylator, służący do chłodzenia pilota. Gdy się zatrzymuje, można na własne oczy zobaczyć, jak pilot zaczyna się pocić.
7. Jeśli nie wiesz co robić, nabieraj wysokości. Nikt się jeszcze nie zderzył z niebem.
8. Dobre lądowanie, to takie, po którym możesz o własnych siłach wyjść z samolotu. świetne lądowanie, to takie, po którym samolot nadaje się do dalszego użytku.
9. Ucz się na błędach innych. Nie pożyjesz tak długo, by nauczyć się czegoś na własnych.
10. Jeśli doturlanie się do terminala wymaga pełnej mocy silników, to znaczy, że lądowałeś ze schowanym podwoziem.
11. Prawdopodobieństwo przeżycia jest odwrotnie proporcjonalne do kąta podchodzenia. Im większy kąt, tym przeżycie jest mniej prawdopodobne i na odwrót.
12. Nie pozwól, by samolot zabrał Cię w miejsce, którego Twój umysł nie odwiedził 5 minut temu.
13. Nie wchodź w chmury. Ta srebrna linia, o której mówią wszyscy na pokładzie może się okazać innym samolotem, lecącym w przeciwną stronę. Z pewnych źródeł wiadomo także, że w chmurach lubią ukrywać się góry.
14. Staraj się by łączna liczba wykonanych przez Ciebie lądowań była równa liczbie startów, które wykonałeś.
15. Są trzy proste zasady, które pozwolą Ci zawsze gładko wylądować. Niestety - nikt ich nie zna.
16. Zaczynasz z pełnym workiem szczęścia i pustym workiem na doświadczenie. Cała sztuka, to napełnić worek na doświadczenie zanim worek ze szczęściem się opróżni.
17. śmigłowce nie mogą latać; są po prostu tak brzydkie, że ziemia je odpycha.
18. Jeśli jedyne, co możesz zobaczyć za oknem, to ziemia kręcąca się w kółko, a jedyne, co możesz usłyszeć, to hałasy z kabiny pasażerskiej, wiedz, że nie wszystko idzie jak powinno.
19. Umiejętność prawidłowej oceny przychodzi z doświadczeniem. Niestety doświadczenia przybywa w wyniku niewłaściwej oceny.
20. Zawsze najlepiej trzymać ten zaostrzony koniec tak daleko z przodu, jak się da.
21. Rozglądaj się. Zawsze jest coś, czego nie zauważyłeś.
22. Pamiętaj! grawitacja to nie tylko ciekawa idea. To prawo! I jak na razie nie zanosi się na jego zniesienie.
23. Trzy najbardziej bezużyteczne rzeczy, to wysokość nad Tobą, pas startowy za Tobą i 1/10 sekundy temu.
Panie Poruczniku.
- Melduję ztan drużyny.
trzech na mieście
dwóch w areszcie
czterech na dziwkach
jeden na sliwkach
k**** jego mać
z czego tu meldunek zdać..............
Przychodzi mucha do baru i mówi:
- Kupe proszę
Noa to kelner:
- Co ???
A mucha:
- Gówno..
a z tego przez parę minut się śmiałem
Donald Tusk po smierci trafil do nieba. U bram niebios spotyka sw. Piotra, ktory go oprowadza po niebie. Tuska bardzo zaciekawily zegary rozmieszczone w ogromnej ilosci po calym niebie. Pyta sie wiec sw. Piotra:
- Co to sa za zegary i czemu wskazują różne godziny?
- Widzisz Donaldzie - odpowiada sw. Piotr - Każdy człowiek ma taki zegar, którego wskazówki przesuwają się do przodu z każdym kłamstwem. Z chwila urodzin zegar każdego człowieka wskazuje godzinę 12. Widzisz tu na przykład jest zegar Matki Teresy, który wciąż wskazuje godzinę 12.
- A gdzie są zegary Kaczyńskich?
- Ich zegary robią za wentylatory w holu glównym....!
Donald dopytuje się:
- A gdzie jest mój zegar?
- Ty Donaldzie jesteś trochę inny - masz zegar cyfrowy.
- Czyli co, nie widać jak kłamie?
- Nooooo... nie Donaldzie..... ale
Donald przerywa:
- Super! Nie widać, nie widać!
- No nie do końca.... i tak nie wiesz co mówisz, wiec nie ma znaczenia czy kłamiesz, czy nie. O widzę ze twój zegar się wyłączył. Podaj mi nowa bateryjkę....o tam leżą na polce Donaldzie. Zaraz wymienimy i znowu będziesz mógł sobie paplać bez sensu.
Przez pustynię biegnie gromada Arabów uciekających przed murzynem:
- Słuchaj, a właściwie dlaczego my uciekamy;???
- Nie widzisz.? Ten Murzyn nas goni.!
- No to co ? On jest sam, a nas stu.
- A bo to wiadomo komu da w mordę.?
Poruczniku! Dowiedziałem się wczoraj, że wróciliście do obozu pijani i na dodatek pchając taczkę!
- Tak jest, panie majorze.
- Ja was zdegraduję! Zamknę w areszcie! I długo nie wydam żadnej przepustki!
- Tak jest, panie majorze.
- I nic nie macie na swoje usprawiedliwienie?
- W tej taczce był pan, panie majorze...
- Z kim mieliście ostatnio stosunek?
- Melduję, że z wiewiórą.
- Zboczeniec! A wy?
- Melduję, że też z wiewiórą.
- A wy? Też z wiewiorą?
- Melduję, że nie.
- Dam wam nagrodę za wzorowe zachowanie. Jak się nazywacie?
- szer. Wiewióra.
Co powinien zrobić żołnierz, będąc w składzie amunicji, kiedy wybuchnie pożar?
- Powinien wylecieć w powietrze!
Jest impreza. Siedzą trzy myszki w norce nawalone jak szpaki
Zebrało im się na przechwałki, która jest lepszym "kozakiem"
Pierwsza mycha mówi:
- Ja to wciągam trutkę przez dziurki w nosie...ALE MAM WTEDY ODLOT!!!
Druga mysia na to:
- Ja to pakuję moje bicepsy i brzuszek na pułapce na myszy....
W tym momencie trzecia mycha zaczęla się ubierać i wychodzic z norki.
Pozostałe myszki się pytają: a gdzie Ty idziesz? Trzecia myszka na to: bzyknąć kota!
W zatłoczonym autobusie stoi lekko zawiany jegomosc, który co pewien czas mówi glosno: "O k****!".
Pasazerowie zwracaja mu uwage, ale on nie reaguje, tylko powtarza swoje.
W koncu kierowca zatrzymuje autobus, podchodzi do faceta i grozi, ze jesli nie przestanie, to zawiezie go na policje.
Na to facet nachyla sie, mówi kierowcy kilka slów na ucho.
Kierowca pobladl gwaltownie i mówi:
- O k****! Ja bardzo panstwa przepraszam, ale zona tego pana urodzila wczoraj wczoraj blizniaki i dala im na imie Lech i Jaroslaw
- O k****! chórem ryknęli pasazerowie
Policjant zatrzymuje faceta jadącego mercedesem, ponieważ nie zatrzymał się na znaku Stop.
- Poproszę prawo jazdy.
- Ale panie władzo, czy mógłby pan powiedzieć co ja takiego zrobiłem?
- Nie zatrzymał się pan na znaku Stop.
- Ale panie władzo, po co miałem się zatrzymywać? Nie widziałem żadnego samochodu w odległości kilometra.
- Nic nie szkodzi, przepisy trzeba przestrzegać.
- No, ale panie władzo, gdy dojeżdżałem do znaku to zwolniłem gdzieś do 20 kilometrów na godzinę i gdy nie zobaczyłem żadnego samochodu, pojechałem dalej.
- Zwolnił pan, ale się pan nie zatrzymał - mówił poirytowany glina.
- Czy nie ma pan co innego do roboty, tylko wlepianie mandatów za nic? Lepiej idź pan sobie pączka zjeść!
- Udam, że nie słyszałem ostatniego komentarza. A teraz prawo jazdy poproszę.
- No dobra, ale niech pan mi najpierw wytłumaczy, jaka jest różnica pomiędzy zwolnieniem a zatrzymaniem. Ja nadal nie rozumiem czemu nie wystarczy zwolnić.
- Chętnie panu wytłumaczę - glina otwiera drzwi od merca, wyciąga kierowcę i zaczyna go lać pałą po łbie. Po pięciu minutach pyta:
- Czy chce pan żebym zwolnił, czy żebym się zatrzymał?
Chłop miał 200 kur i ani jednego koguta. Poszedł do sąsiada, kupić tak ze trzy na początek.
A sąsiad na to:
- Ale po co trzy? Słuchaj stary, ja ci sprzedam Kazia. Kazio to jest taki kogut, że ci te wszystkie 200 kur spoko obsłuży.
OK, po trzeciej wódce dobili targu, chłop wrócił z Kaziem do gospodarstwa, wypuścił go z klatki i mówi:
- Słuchaj Kaziu - to jest teraz twoje gospodarstwo, 200 kur na ciebie czeka. Wyluzuj się, jesteś tu jedynym kogutem, nie ma co się spieszyć, tylko mi się nie zmarnuj - kupę kasy za Ciebie dałem.
Ledwo skończył mówić, SRU! Kaziu wpadł do kurnika. Przeleciał wszystkie kury kilka razy, tylko pierze leciało. SRU! Poleciał do budynku obok gdzie
były kaczki - to samo. Chłop krzyczy, próbuje go hamować, ale gdzie tam! SRU! Poszedł Kazio za stadem gęsi i zniknął w oddali.
Rano chłop wstaje, patrzy - leży Kaziu na podwórku, kompletna padlina. Nad nim krążą sępy. Podbiega i krzyczy:
- A widzisz Kaziu, mówiłem Ci, daj spokój, tyle kasy w błoto...
A kaziu otwiera jedno oko i syczy przez zaciśnięty dziób:
- Cśśś, spierdalaj, bo mi sępy płoszysz...
USA. Pierwszy dzień nauki. Nauczycielka przedstawia nowego ucznia.
-To jest Sakiro Suzuki z Japonii.
Lekcja sie zaczyna. Nauczycielka mówi:
-Dobrze zobaczymy, jak sobie radzicie z historią. Kto mi powie, czyje to są słowa: "Dajcie mi wolność albo śmierć"?
W klasie cisza. Suzuki podnsi rękę:
-Patrich Henery, 1775, Filadelfia.
-Bardzo dobrze, Suzuki. A kto powiedział:"Państwo to ludzie. ludzie nie powinni więc ginąć"?
Znowu Suzuki
-Abraham Lilcoln, 1863, Waszyngton.
Nauczycielka do uczniów z wyrzutem:
-Wstydźcie się. Suzuki to Japończyk, a zna amerykańską historię lepiej niz wy!
W klasie zapada cisza i nagle słychać głośny szept.
-Pocałuj mnie w dupę, pieprzony Japończyku...
-Kto to powiedział? - krzyczy nauczycielka, na to Suzuki podnosi rękę i mówi:
- Generał McArthur w 1942 na Grandalcanal i Lee lacocca w 1982 roku na walnym zgromadzeniu Chryslera.
W klasie jeszcze ciszej...Ktoś szepcze:
-Rzygać mi sie chce.
-Kto to ? - Wrzeszczy nauczycielka, na co Suzuki szybko odpowiada:
-George Bush senior do premiera Tasaki w 1991 podczas obiadu.
Jeden z naprawdę już wkurzonych ucvzniów wstaje i mówi głośno:
-Obciągnij mi druta!
Na to nauczycielka zrezygnowanym tonem:
-To juz koniec. Kto tym razem?
-Bill Clinton do Moniki Lewinsky w 1997 roku w Gabinecie Owalnym w Białym Domu - odpowiada Suzuki.
Na to inny uczeń:
-Suzuki to kupa gówna!
A Suzuki:
-Valentino Rossi w Rio na Grand Prix Brazylii w 2002 roku!
Klasa popada w histerię, nauczycielka mdleje, do klasy wchodzi dyrektor:
-Cholera, takiego burdelu to ja jeszcze nie widziałem.
Suzuki:
-Leszek Miller do wicepremiera Hausnera na posiedzeniu komisji budżetowej w Warszawie w 2003 roku.
i na razie starczy
mile: