PaperModels.pl

Pełna wersja: Bajeczka ilustrowana na temat "KOSA" z wydawnictwa MON. Z przyczynkami.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
  Postaram się z kulturą, jak to sugerują Panowie Moderatorzy, na temat wyklętych wycinanek MON-owskich, a w szczególności o modeliku PZL-102 pod tytułem "KOS" coś niecoś napisać. Relacji żadnej prowadził nie będę, a w "różnościach" różne tematy poruszać można.
  Byle z kulturą.
  Wziąłem się za budowę tego pięknego modelu (oczywiście - z kulturą!), w oryginale w skali 1:25 - nie zmniejszając nic, jeno "ingerując w projekt" w stopniu bardzo znacznym, a to dlatego, iż opracowanie Pana Komudy sprzed lat ponad pięćdziesięciu  obliczone jest na ówczesne kleje, niezbyt silne - więc system łączeń poszczególnych elementów przestarzały jest i w dobie całej gamy wspaniałych klejów egzaminu nie zdający. Ogólna koncepcja budowy modelu, jak na tamte, zamierzchłe i pełne okropnego ucisku czasy bardzo poprawną jest, i, nawet do dzisiejszych, pełnych swobody i szczęścia czasów przystaje.
  Gorzej trochę jest z wykonawstwem rysunków poszczególnych elementów. Występują asymetryczne babole, niekoniecznie dobre spasowania pomiędzy częściami, niezgranie kolorów, a barwy, pewnie z racji wieku, zatraciły swą pierwotną świeżość. Linia, którą model rysowan jest - gruba nad podziw, chociaż w tamtych czasach normą to było.
  Wszystko to daje się świetnie (z kulturą!) wyprowadzić na lepsze i modelik skleja się z ogromną radochą, jakiej, śmiem twierdzić, nie dają nawet modele naszego Naczelnego Wydawcy.
  Na początek wziąłem się za centralną część z kokpitem w środku. Skleiłem klateczkę z kartonów, których rysunek do jednakowych wymiarów musiałem sprowadzić. Pięknie. Po wzmocnieniu kartonem "160" części okrywającej klatkę kabiny (słowo daję: system - prawie jak u HAL-a!) okleiłem tę klateczkę, na później zostawiając wyposażenie (cośkolwiek ubogie, ale zawsze...) kabiny. Wzmocniłem dolną część kadłuba tekturką piwną 1mm. Wszak kabina powinna być swego rodzaju "kapsułą bezpieczeństwa!
  I jest.
  Aby nie mieć trudności z osadzeniem skrzydeł dorobiłem duplikat tylnego wręgu (- tego za kabiną!) zespolonego z dźwigarem, który odpowiedni wznios na końcach posiada. Ten wręg doklejony jest do tylnej ścianki kabiny. Wyciąłem i skleiłem "skrzyneczki" zastępujące dźwigary i wkleiłem w nie dźwigary pomocnicze, które utrzymują ich wypukłość i, wstawione w odpowiednie wycięcia w kadłubie dodają wytrzymałości łączeniu skrzydeł z kadłubem oraz ustalają kąt zaklinowania ich, tych skrzydeł, oczywista.
  I to by było na tyle. Tym razem.
  Zaznaczam: TO NIE JEST RELACJA!!!
  To pisanie na dowolny temat.
  Mam nadzieję, iż nie podpadam również pod rygor pisania BEZ KULTURY.
  I, że nasze prawo chroniące z wielką troską kryminalistów nie będzie w moim przypadku mieć zastosowania.
  Summa summarum: Może zostawimy ten wątek?
  Życzliwości Panów Moderatorów się polecam -
  - ZbiG.
Znalazłem coś fajnego a mianowicie fotkę z modelarz jakieś lata 60- te a w temacie. [Obrazek: th_a.jpg] Co prawda model nie z kartonu ale jekie wzbudzał wtedy emocje wśród najmłodszych  i wcale bym się nie zdziwił jakby na fotce był któryś z forumowiczów.
  I znów piszę na dowolny temat. Trafiło na "KOSA"? No, to niechaj będzie "KOS"!
  Dzisiaj skleiłem podszybie przednie. Podkleiłem jeszcze dodatkowo kartonem, wręg był za mały. Albowiem. A podszybie dodatkową sztywność uzyskało. Otóż.
  Po podszybiu kolej przyszła na zespół napędowy, czyli motor i śmigło. Motoru, oczywista, nie robiłem: na cóż on potrzebny, skoro pięknie, po bożemu, okapotowaniem jest on, ten motor okryty? Nie znoszę rozbebeszonych, rozpapranych modeli. Pokaz precyzyjnej, koronkowej często roboty - ciekawym, być może jest; aliści model, jako całość bardzo nieporządnie wygląda. Zrobiłem za to maskę tego motoru, podklejoną, a jakże, kartonem! Wyrównałem przednią krawędź. Wyciąłem w tej masce otwory na rury wydechowe. Wkleiłem przedni ściankowręg(?) z miejscem na śmigło. Teraz - śmigło z kołpakiem.. Moim, frajdolarskim, paskudnym, wypróbowanym dziesiątki razy, oczywista, sposobem. I jego obrotowe osadzenie. Również moim bardzo paskudnym, zbyt prostym, niezawodnym sposobem.
  Powinienem to zrobić, zanim przykleję maskę do kadłuba. A to dlatego, aby dostęp mieć do montażu "mechanizmu" obrotu śmigła od dupnej strony przedniej ścianki. I maskę ze śmigłem, jako moduł przykleję do kadłuba, a w miejsce łączenia maski z kadłubem wkleję wręg (2b). 
  I to by było na tyle wolnej pogadanki na temat "KOSA".
  I, aby w zgodzie z prawem być, oświadczam uroczyście, iż jest to tylko fantazja na temat, nie mająca pokrycia w rzeczywistości.
  Być może jeszcze do tego tematu powrócę: lubię sobie pofantazjować, a tytuł działu skłania do tego. Albowiem.
  Zdjęć, oczywista, być nie może, jako że w wirtualnym wymiarze rzecz się macała.
Pięknie piszesz. Aż z przyjemnością to czytam. Big Grin
  I, jak w pięknej je bajce wyszło szydł...- tfu! - co ja mówię! wyszło wszystko tak, jak zamierzyłem.  PDT_Armataz_01_34
  Dorobiłem śmigiełko: aliści zupełnie inaczej, niż to Pan Lech narysował.
  Kołpak (na listek) skleiłem  w jedną całość. Nie podobał się mnie on, ten kołpak bardzo.Był za wiotki! nakroiłem więc pięć krążków malejących od największej średnicy kołpaka do mniejszej - w stronę wierzchołka."Nawlokłem" na igłę krawiecką i skleiłem te krążki cyjanikem. Opiłowałem w stożek ścięty pasujący do środka kołpaka. Po wklejeniu tegoż stożka wraz z osadzoną w nim igłą krawiecką, na obwodzie kołpaka nawiertoliłem prostopadle do jego osi wzdłużnej dwa otwory o średnicy 2mm na osadzenie rdzeni łopat śmigła.
  Umalowałem radośnie kołpak na czerwono i zabrałem się za łopaty. Nie te do szuflowania! - ino do śmigła. Rozciąłem pojedyncze śmigło na dwie części, odliczając z niego średnicę kołpaka. Z wykałaczek o średnicy 2mm wystrugałem dwa stożkowe "rdzenie" łopat
  Same łopaty, po uformowaniu ich na wypukło na gumce myszce skleiłem krawędziami wprowadzając na klej owe rdzenie, zostawiając wystające ich końce, które przeznaczone są do otworów na obwodzie kołpaka. Łopatom po oszlifowaniu i umalowaniu na czarno okułem krawędzie natarcia i zrobiłem czerwone końcówki. Miały być żółte, ale nie miałem takowego koloru.
  Po wklejeniu łopat do kołpaka ulepiłem cylinderek o średnicy 12mm i długości 15mm, który, wklejony do przedniego ściankowręgu łożyskiem osi śmigła się pozostał. Dla usztywnienia całości wymalowałem farbą nitro wnętrze na niebiesko. Teraz w modelu jest jak w niebie... Przyłączyłem maskę silnika (którego w modelu nie ma!) ze śmigłem do części centralnej i wkleiłem wręg 2b
  I to by było na tyle dzisiejszej śmiesznej historii...
  Zdjęcia robię przez cały czas. Ale cóż to mogą być za zdjęcia...
  Wirtualne?
  ... - bajeczki ciąg dalszy...
  Do części "kabinowej" wyposażonej w motor i śmigło trzeba byłoby teraz dolepić tylną część kadłuba ze sterami i dźwigary skrzydeł.
  Więc do dzieła!
  Segment zakabinowy żadnych trudności nie stawiał, a po dodaniu i ujęciu tu i ówdzie - spasowan jest, jak u HAL-a! Więc szybciutko podkleiłem go kartonem, wzmocniłem tu i ówdzie półmilimetrową tekturką, i już gotowy oczekuje na ostatni już segment ogonowy, na którym zamocowane będzie usterzenie i kółko ogonowe.
  Ten ostatni segment to nielicha zaprawa. Nie wiedzieć dlaczego, Pan Autor zaprojektował go w dwu symetrycznych częściach. Zapewne dla utrudnienia pracy modelarzom.
  Alem ja frajdolarz i nic takiego nie jest dla mnie przeszkodą!
  Rozdzielił Pan Autor? - No, więc złóżmy to w jedną całość!
  Tak też i zrobiłem. Dwie części poszycia nakleiłem na jedną podklejkę, - i już z dwu elementów jest jeden. Aby ten pojedynczy segment  dodatkowo wzmocnić, od środka pod "szwami" podkleiłem wzmocnienia w postaci pasków z półmilimetrowej tekturki, zakończenie, które dzielone i z ząbkami być powinno, zostawiłem w całości. W miejscu, gdzie będzie zamocowane kółko ogonowe, od wewnątrz wkleiłem dopasowany kształtem klocek sklejony cyjanopanem z sześciu warstw tekturki piwnej, a miejsce, gdzie przyklejony będzie statecznik poziomy podkleiłem również tekturką nasączoną cyjanikiem. Po tych przeróbkach całość sprawia wrażenie konstrukcji mocnej i stabilnej.
  Po umalowaniu wnętrza farbką nitro (niebieską!) zlepiłem w jedną całość dwa ogonowe segmenty i wstawiłem w tę całość wręg nadający im kształt ostateczny.
  I, ten "kształt ostateczny" przylepiłem - do centralnej, "kabinowej" części!
  Kadłub gotowy. Więc teraz, aby pojedynczy dźwigar, który wystaje zza kokpitu, nie majdał się, nie przeszkadzał, lub, co gorsza, się nie odłamał w zapale następnych robót -nasuwam na niego poprzednio spasowane "pudełka" z dżwigarami pomocniczymi i dla pewności - wszystko to sklejam.
  Jest więc kadłub z dźwigarami, które dają mi bazę do ustawiania stateczników.
  A za oknem, moknie na deszczu i czeka z niecierpliwością nasz znajomy -
  CIĄG DALSZY! 
ten ostatni segment jest podzielony ponieważ po ukształtowaniu powstaje u góry i od dołu coś w rodzaju  listwy czarnej  biegnącej wzdłuż od przodu do tyłu , widać to dokładnie na rysunku montażowym . A ja w moim kosku dałem sobie z tym spokój , aż na tak dokładnym sklejeniu mi nie zależy ważne dla mnie że sama forma i kształt samolotu jest zachowany . Czasem można pójść na ustępstwa w pewnych sprawach .
rób waść fotki cały czas a jak będzie ekipa z warszawki to pomoże Tobie wstawić je na jeden z darmowych albumów online- proste i pożyteczne. Bo sam tez pragnę zobaczyć jak tworzyłeś historię z Kosem w tle. Tak może podpatrzę jakiś ciekawy pomyśł z budowy i sam go zacznę powielać w innych moich pracach . Kto szuka ten kiedyś znajdzie .
  Na tym etapie montażu listwę ściąłem. Dokleję ją później, kiedy już nie będzie przeszkadzać przy innych pracach.
  Zdjęć parę zrobiłem - w momentach, kiedy sobie o tych zdjęciach przypomniałem.
  Na Papermodels i tak zdjęć tych opublikować nie mogę, nie widzę więc sensu robienia dokładnej relacji foto. Ot, tylko tak sobie.
  Dla zabawki. Do bajeczki...
Dla mnie również , obaczę sobie kiedy zawitam do Ciebie i przy okazji pokażę pare sztuczek na kompie i sam bedziesz fotki wstawiał . Ja już MIG-a 17-ego wyrzuciłem do kosza , ale mam fotki i chęć poczynienia nowego tylko w oryginalnym rozmiarze . Teraz wiem że pierwsze modele były zazwyczaj w 1/25 no i tej skali lepiej nie powiekszać . Zaduże to wychodzi potem i brak miejsca na składowanie. Bedę tylko niektóre 1/33 powiekszał do formatu A3 bo poprostu czasem są za małe dla mnie. Mam w stajni Spitfire 3/61 MM i jest taki mały że mnie krew zalewa. Te póżniejsze wydania są o kilka centymetrów dłuższe na samym kadłubie. I  też w 33. Dziwna sprawa.
  Tego Spita z 1961 roku sobie odpuść. Połóż go sobie w archiwum gwoli ścisłości historycznej, iż był takowy. Znam ten model. próbowałem go robić. Albowiem. O ile pamiętam, projektowany był chyba przez p. A. Karpińskiego. Rzecz nie do sklejenia, a wymiary... - dwa słowa mniej. To samo wellington, ten pierwszy, w skali (podobno) 1:50. W MM-ie zresztą jest kilka takich pozycji,które do archiwum się tylko nadają.
  Deszcz się wypadał, a zmoknięty i wyziębiony CIĄG DALSZY do mieszkania się wprosił. Żal patrzeć było na sierote, więc szklaneczkie  nalewki na pluskwach, co to ją wiski nazywają nalałem i poczęstowałem bidote.
  Wstrząsło niem okrutnie, ale nastąpił. Ten ciąg dalszy.
  Nadejszła pora na usterzenie.
  Dźwigar statecznika poziomego to dwie tekturki piwne 1mm sklejone razem. Po obu stronach oklejone jeszcze brystolem, nasączone cy(ja)nikiem i opiłowane, coby ten statecznik (poziomy, ze sterem!) laminarny profil i odpowiednią grubość uzyskał. Tenże statecznik (ze sterem!) na podklejce z kartonu, oczywista, przyklejony został sie do dupnej części kadłuba; nawet nie musiałem ustawiać równoległości ze skrzydłami! Ona, ta równoległość ustawiła się sama. Ja tylko dopilnowałem i klej zadozowałem.
  Statecznik pionowy okazał się sprawą dziecinnie łatwą - dźwigar odkroiłem od "pudełka" z którym był zespolony i nakleiłem go na 1mm tekturkę piwną. Nasączyłem cy(ja)nikiem i wkleiłem do kadłuba w wycięcie między sterami wysokości. "Policzki" pudełka dźwigarowego nakleiłem również na tekturkę piwną (1mm!), skleiłem je razem, opiłowałem i przykleiłem równolegle do dźwigara, a prostopadle do kadłuba.
  Teraz poszycie statecznika pionowego (ze sterem!) podkleiłem kartonem i, po uformowaniu nasunąłem na dźwigar. Po przyklejeniu statecznika (ze sterem) do kadłuba - nasunąłem i przykleiłem osłonę profilowaną łączenia usterzenia z kadłubem.
  W dupkie samolocikowi wpiąłem szpilkie krawieckom zes szklannym łebkiem, którna za lampkie nocnom na ogonie koska robi.
  I to by było na tyle.
  W szufladzie biurka słyszę łomot; - to dobija się, chcąc jak najprędzej nastąpić, nasz ulubiony -
  CIĄG DALSZY!
[Obrazek: th_1-1.jpg] . Witam , przeglądałem neta i trafiłem na taki oto rodzynek . Mam już materiały by go poczynić lecz troszkę słabej jakości . Mimo wszystko będzie szalał niebawem na moim warsztacie a efekty podeślę tobie na prywatną pocztę bo sam rozumiesz , coś ktoś gdzieś kiedyś itd.
  CÓŚ TAKIEGO!!!
  Zdaje się, iż nie tylko o "ŻAKU" ktoś pamiętał. O ile pamiętam, to "SZPAK" również był gdzieś wydany...
  A swoją drogą... - zaskoczony jestem tym niemieckim wydaniem.
  Za wiadomość o tej ciekawostce - dziękuję!
Tak to prawda, Szpak został wydany przez MM w 1976 roku. A teraz coś w temacie Kosa mianowicie przeglądając internetowe strony trafiłem na coś takiego . Jest to broszura formatu A4 opisująca kilka różnych wydawnictw kartonowych niezawsze tych z Niemiec jak widać na okładce . Jest to część 7 w której to znajduje się reprint MON PZL 102B KOS do zbudowania jak jest to napisane na okładce . Ciekawe jak oni zapatrują się na tzw prawa autorskie??? . [Obrazek: th_111.png]. A może już dokładnie wiedzą coś na ten temat .
  Tylko kanalie i przestępcy przez nasze prawo są pieczołowicie i troskliwie chronieni. Nieodparcie nasuwa się wniosek, kto dla kogo to "prawo" tworzył...
  Aliści, chociaż "KOSA" to także tyczy, jednakowoż inną bajką jest. Otóż.
  Kosek dzisiaj odpoczywał. Jego budowniczy na Wdzydze się wybrał pożeglować troszeczkę.
  I przed burzą zmykać musiał.
  Otrzymałem dzisiaj przesyłkę: GPM przysłał do mnie wycinankę pod tytułem "SMOK"; za zamówienie - podziękowania wielkie dla TadeoS!
  Jak się w tym rozejrzę, to napisać recenzję się postaram. Na pierwszy rzut oka - cudeńko.
  No, i proszę: - czy nie mam racji??? - panowie z grupy zarobkującej nieco inaczej, z Pruszkowa, nie są już przestępcami!!! W życiu! Sąd ich, tych panów, uniewinnił. I słusznie. Sąd ma rację! Tym samym czuję się absolutnie niewinny korzystając na wszelkie możliwe sposoby z różnych wycinanek zamieszczonych oficjalnie w internecie, czy seskanowanej, z oryginału[b], ostatecznie. I nie jestem [b]piratem. Albowiem:
  - czymże jest wykorzystanie oficjalnie opublikowanej wycinanki, w zbożnych, nie czyniących nikomu krzywdy celach, w porównaniu ze sposobami zarobkowania w/w Panów??? Porównanie skali tego "procederu" jest co najmniej problematyczne.
  Jeszcze jeden przyczynek do "normalności" w naszym kraju: szpitalom dziecięcym pomagają więźniowie i niepełnosprawni, różne Owsiaki i kto tam jeszcze: nie pomagają natomiast ci, których jest to zasranym obowiązkiem. Medale w Olimpiadach zdobywają - niepełnosprawni!!!. Pełnosprawni w dupie mają medale olimpijskie. Vide - Pani A. Radwańska. I inni.
  Ci, co medale te zdobywają, bywają przez różnego rodzaju "działaczy" pociągani za konsekwencje w sprawach co najmniej problematycznych... (w domyśle: KASA!)
  No i co, prosze ja kogo?
  Jako, iż w wątku min. słowo w tytule "galimatias" mającym piszę, więc do kwestii KOSA, chociaż maleńką się ona wydaje, owa kwestia hmmm... przepraszam za wyrażenie - "prawa", uważam, jak najbardziej przystaje.
  A Koskowi "buty szyję" - czyli, na "nasze" przekładając - podwozie się jemu, wyklętemu przez prawo bidocie, szykuje.
  I to by było na tyle.
  A nasz ciąg dalszy zza drzwi szafy czatując, -  tylko czeka...
  Aby nastąpić.
  Przez nieuwagę moją wytłuszczony druk się wyprodukował. Przepraszam.
  Mod: i nadal się produkuje! - i - nie wiem, dlaczego.
Niby zdjęć nie ma, a jednak czytając temat można sobie wszystko pięknie wyobrazić!

Oczywiście jutro to cudeńko będę mógł sobie dokładnie pooglądać? Ja również coś do pokazania przywieźć nie omieszkam (i nie chodzi o mą lepszą połówkę wbrew pozorom Wink ).

Pozdrawiam!
Maciek
(12-09-2012, 05:53)ZbiG link napisał(a): [ -> ]  No, i proszę: - czy nie mam racji??? - panowie z grupy zarobkującej nieco inaczej, z Pruszkowa, nie są już przestępcami!!! W życiu! Sąd ich, tych panów, uniewinnił. I słusznie. Sąd ma rację!

Temida to jest taka pani która w jednym ręku trzyma miecz a w drugim wagę. w dodatku ma zawiązane oczy. Kto więcej kaski na wagę położy tego sprawiedliwość. 
Cytując Pawlaczke: Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
Ot takie nasze Polskie Państwo. Albowiem.

a co do reszty, jak ktoś skacze w ogień, nieznaczny ze wszyscy powinni, i ze wszystkim wypada.  hmm...
W końcu zamiast ognia, dostępne są nowe, lepsze rzeczy...

Z szacunkiem
Paweł 
  Cholera z tym ciągiem dalszym! Moczymorda obrzydliwa!
  Wyniuchał, iż Piknik się odbywa, a napoje niekoniecznie mleczne na stole od czasu do czasu się ukazują, namówił moją wenę i razem  tak w palnik dali, iż do dzisiaj dobudzić się ich nie mogę.
  Zrobiłem, co prawda kółka i golenie, ale jak tu bez weny i ciągu dalszego dalej robić???
  To się nie da.
  Uuuuuchchchch... jak ja tych moczymordów nie lubie...
  Wytrzeźwieli. I wena, i, co najważniejsze - ciąg dalszy. Ten ostatni zawstydził się jednak i tak dobrze się schował, iż długo szukałem drania, zanim go znalazłem.
  I kazałem nastąpić.
  No, więc bajeczki ciąg dalszy: podwozie, skrzydełka i wnętrze kabiny.
  Goleni podwozia głównego nie skręcałem z kartonika - znalazłem gotowce w postaci patyczków rurkowych od lizaków. Wymiar się zgadzał. Uciąłem więc rureczki na wymiar i owinąłem offsetem, coby zgrubienie przepisowe uzyskać. W środek wstawiłem drut spawalniczy o średnicy 1,2mm i jeszcze, jako wypełnienie i zarazem zabezpieczenie przed obracaniem się piast z kołami dodatkowo - trzy druty po 0,5mm.
  Wyszło sztywno, jak na akademii ku czci...
  Kółka - starym sposobem: tekturki na cyjanik, i szlif!!!
  W kokpicie, przy burtach, w miejscu mocowania goleni wklejone zostały wzmocnienia z tekturki piwnej nasączonej, oczywiście - cyjanikiem! Po "wyłapaniu kąta ustawienia goleni i korekcie ich umiejscowienia przewiertoliłem w tych miejscach dziury o średnicy 1,8mm i wstawiłem rzeczone golenie. Na cyjanik. Oczywista.
  Teraz - kółka, obrotowo! Zamalowanie "śrebełkiem" części ruchomych tłoczysk amortyzatorów - i - fertig!
  O kółku ogonowym i wspominać nie warto, jest ono stałe, nieobrotowe. Albowiem.
  Skrzydełka.
  Najpierw "poryflowałem" widoczne żebra, lotki i klapy. Następnie, wypróbowanym starym frajdolarskim sposobem dorobiłem podklejki. Podklejki wkleiłem w skrzydła, skrzydła skleiłem na krawędziach spływu i uzyskałem w ten sposób "tasze", które wsunąłem, po spasowaniu ich styku z kadłubem, na przyklejone uprzednio "skrzyneczki" udające dźwigary. Czeka mnie jeszcze wątpliwa przyjemność przyklejenia oprofilowania łączenia skrzydła z kadłubem.
  Ot, i wszystko.
  W kokpicie wstawiłem bardzo wygodną kanapę mojego "chowu", dwa drążki sterowe, pzaklejałem, co trzeba - i szlusssss...
  Teraz oszklenie kabiny.
  I tutaj żarty się skończyły, zaczęły się schody; wzór oszklenia, mało, że wymiary ma dosyć dziwne, to jeszcze jest szalenie asymetryczny! Wytłoczki nigdy nie robiłem, a zresztą, do modelu tej klasy po prostu - nie warto!
  Pozostaje metoda prób i błędów...
  Oprócz kabinki zostało parę duperelek...
  A ciąg dalszy - tym razem pod jabłoniami jabłkami się obżera. Jak ta cholera sraczki nie dostanie - to ja biskup jestem.
 
  ... - i było, jak przewidziałem...
  Teraz jednak ciąg dalszy nastąpił ochoczo i z werwą. Podałem mu węgiel. Albowiem.
  No, więc: kabinka.
  Najsamprzód doprowadziłem części składowe limuzynki do względnej symetrii. Aliści, jak się w dalszym ciągu(!) okaże, i tak nie pasowały one do siebie. Po dwóch podejściach - zrezygnowałem już z jakichkolwiek mrzonek o pięknej kabince. Po raz trzeci i ostatni zrobiłem na, tak zwaną "chamską pare": tak, aby trzymało się toto jakoś na kadłubie. Po sklejeniu podstawowej, odsuwanej w realu części, oklejeniu jej na taśmę dwustronną ramki i wklejeniu w nią szablonu z drutu umocowałem tę konstrukcję nad kokpitem. Została szyba przednia, która za wszystkie pieniądze świata pasować do całej reszty nie chciała. Przykładając papier wykonałem szablon tej szyby, a z szablonu - ramkę, którą nakleiłem na folię. Za pomocą, oczywista, taśmy dwustronnie klejącej!
  Przyklejenie tak wykonanej szyby przedniej błahostką było już zupełną...
  Kabinka jest. Jakkolwiek nie jest ona wykwitem roboty modelarskiej, ale... - jest. I sylwetkę KOSA uzupełnia.
  Oprofilowanie łączenia skrzydeł z kadłubem, podłużne listwy na kadłubie, dwa jakieś wihajstry na krawędziach natarcia, rury wydechowe, rurka Pitot'a - i... - i naszemu ciągowi dalszemu dałem wolne.
  Się ucieszył. Ten ciąg dalszy. Że nie będzie musiał następować. Otóż.
  MON-ówek mam dość. Tę robiłem li tylko ze względu na sentyment. A, że okładki zjadł czas, więc piratem się na stare lata ostałem. Na miarę Amber Gold, co najmniej!
  Aliści mam to w du...u...u...żym poważaniu. Tam, gdzie kura ma jajko.
  O ile się uda, to jakieś zdjęcie KOSA i jego modelu zamieścić się postaram. W dziale, w którym bajeczkę tę opowiadałem. Dyżurni ścigacze piratów mogą sobie tym razem odpocząć. Nie będzie to ani relacja, ani galeria. Albowiem. Będzie to wirtualna fikcja, a fikcję ścigać trudno jest: w każdej chwili zniknąć bezpowrotnie może!
  I tak będzie.
ZbiGu czy na jednym ze zdjęć z "Pikniku gdańskiego" nie zaplątał się przypadkiem bohater tejże "bajeczki", znakowany SP-GLD?
  Się zaplątał. SP-GLO. To modelik modelu KOSA. Również SP-GLO.
Jednak okulista miał rację... Trzeba mi nabyć okulary. :-)
Stron: 1 2