Witam w kolejnej relacji. Na tapetę poszedł P-40E Wydawnictwo Andrzej Haliński.
Będzie trochę nietypowo, z dwóch powodów.
Po pierwsze, rzecz dotyczy modelu, który już wcześniej sklejałem. Miało to miejsce w 2005 roku, także dość dawno temu, więc będzie można zauważyć, czy czegoś się nauczyłem przez ten czas, czy też nie. Relacja do poprzedniej wersji jest dostępna pod tym linkiem .
Po drugie będzie to relacja szybka, ponieważ model już skończyłem. Niestety nie mam ostatnio weny do prowadzenia pełnej relacji i w dodatku na bieżąco. Także proszę mi wybaczyć.
Dodatkowo chciałem nadmienić, że model powstawał od początku tego roku, tak więc równolegle do Buffalo. B-239 również skończyłem, około dwa miesiące temu, niestety sytuacja z photobucketem i konieczność ponownego uzupełnienia zdjęć w relacji, skutecznie mnie powstrzymują przed jej zakończeniem. Postaram się to zrobić niebawem, jednak w tym momencie wolę wolny czas wykorzystywać na klejenie, niż kopiowanie linków.
Wracając do modelu moim celem było skupienie się na jak najlepszym sklejeniu poszycia i bryły samolotu. Dodatkowo postanowiłem waloryzować model za pomocą drugiej wycinanki, także elementy, które nie zostały ujęte w modelu, a znajdowały się w pierwowzorze, zostały wykonane z innych części drugiej wycinanki odpowiadającej im kolorem.
Głównie zmiany dotyczyły kabiny pilota, wykonanego od podstaw podwozia, zbiornika paliwa oraz mechanizmu otwierania drzwi chłodnicy.
Także zacznę standardowo od kabiny, chociaż jako pierwsze w rzeczywistości zostały wykonane skrzydła, stateczniki oraz powierzchnie sterowe.
To jest już trzeci host, który próbuje do wrzucania zdjęć. Wybór padł na fotosik, tylko wersję płatną. Mam nadzieję, że fakt wykupienia konta, gwarantuje mi brak przygód jak w przypadku imageshack i photobucket, których szczerze nie polecam.
Tak jak pisałem wcześniej starałem się, aby poszycie było jak najlepiej sklejone. Szczególnie dotyczyło to tak charakterystycznej rekiniej szczęki. Zwracałem uwagę nie tylko na zgranie się grafiki pomiędzy segmentami, ale również na odpowiednie obłości tej części kadłuba.
W skrzydłach niewiele zmieniałem. Uplastyczniłem trochę wnęki podwozia głównego, dorobiłem w nich elektrykę i hydraulikę, wykonałem wyloty KM oraz reflektor do lądowania. Jak widać, poszycie płatów od spodu się rozjechało, ale wynikało to ze zbyt dużego przycięcia części. Przy przymiarkach na sucho nachodziły na siebie, więc wolałem obciąć za dużo, tym bardziej, że później będzie to niewidoczne.
No i przyszedł czas na podwozie. W związku z tym, że w modelu jest dosyć ubogie, a w dodatku udało mi się znaleźć w necie fabryczny rysunek techniczny goleni podwozia. To postanowiłem ten element zrobić od podstaw. Po przestudiowaniu zdjęć z epoki okazało się, że golenie podwozia w wielu egzemplarzach samolotów są srebrne. Było mi to na rękę, bo nie musiałem do ich pomalowania dobierać koloru zgodnego ze spodnią częścią modelu, jak było zaprojektowane w wycinance. Do modelu miałem w planach użyć nowych żywicznych kół Eduard Brassin.
Później złożyłem wszystko w całość (niestety nie mam zdjęć z tego etapu, poza tym nie było w tym nic odkrywczego), polakierowałem i naniosłem ślady eksploatacji. Tutaj zdjęcia spodu modelu tuż przed przyklejeniem go na stałe do podstawki.
No i w ten o to sposób przyszedł czas na galerię końcową modelu. Podzieliłem ją na dwie części. Pierwsza to galeria przy sztucznym świetle, natomiast kolejna to galeria przy naturalnym świetle w tzw plenerze.
Podsumowując.
Podstawka miała przedstawiać kawałem Kunmingu wraz z kamiennym pasem startowym, tak pieczołowicie tworzonym ręcznie przez Chińczyków. Wyszło w miarę ok, chociaż myślę, że osoby bardziej obyte w tematykę dioram zrobiłyby to znacznie lepiej.
Tak jak widać również na zdjęciach, zupełnie zmieniłem sposób mocowania zbiornika paliwa. Dodałem również odpowietrzenie, wlew, oraz doprowadzenie paliwa do silnika. Zrobiłem to na podstawie rysunku fabrycznego, również znalezionego w Internetach.
Dodatkami jakie użyłem są wcześniej wspomniane koła 1/32 do P-40N z Eduard Brassin. Wiem o tym, że P-40E w tamtym czasie miało niezwykle rzadko koła z bieżnikiem, jednak te mi się podobały bardzo, więc przymknąłem trochę oko na zgodność historyczną. W modelu również użyłem pasów bezpieczeństwa z firmy HGW. No i fotel pilota oraz panele pod nogi wykonałem z folii aluminiowej, zaczerpniętej z opakowań na dziecięce jedzenie. Bardzo ciekawym dodatkiem jest też rurka Pitota, celownik i szczerbinka (nie wiem do końca czy, aby w samolocie to się tak nazywa) wykonane przez firmę Master Piotrka Czerkasowa.
Co do samego modelu, po latach stwierdzam, że jest dużo łatwiejszy niż mi się wcześniej wydawało. Ale szczególną uwagę należy zachować przy szczęce i przy za dużej wrędze za plecami pilota. Reszta w porównaniu z dzisiejszymi standardami wydawnictwa AH jest bardzo uproszczona.
Ślady eksploatacji wykonywane na podstawie zdjęć z epoki oryginalnych samolotów.
Będzie trochę nietypowo, z dwóch powodów.
Po pierwsze, rzecz dotyczy modelu, który już wcześniej sklejałem. Miało to miejsce w 2005 roku, także dość dawno temu, więc będzie można zauważyć, czy czegoś się nauczyłem przez ten czas, czy też nie. Relacja do poprzedniej wersji jest dostępna pod tym linkiem .
Po drugie będzie to relacja szybka, ponieważ model już skończyłem. Niestety nie mam ostatnio weny do prowadzenia pełnej relacji i w dodatku na bieżąco. Także proszę mi wybaczyć.
Dodatkowo chciałem nadmienić, że model powstawał od początku tego roku, tak więc równolegle do Buffalo. B-239 również skończyłem, około dwa miesiące temu, niestety sytuacja z photobucketem i konieczność ponownego uzupełnienia zdjęć w relacji, skutecznie mnie powstrzymują przed jej zakończeniem. Postaram się to zrobić niebawem, jednak w tym momencie wolę wolny czas wykorzystywać na klejenie, niż kopiowanie linków.
Wracając do modelu moim celem było skupienie się na jak najlepszym sklejeniu poszycia i bryły samolotu. Dodatkowo postanowiłem waloryzować model za pomocą drugiej wycinanki, także elementy, które nie zostały ujęte w modelu, a znajdowały się w pierwowzorze, zostały wykonane z innych części drugiej wycinanki odpowiadającej im kolorem.
Głównie zmiany dotyczyły kabiny pilota, wykonanego od podstaw podwozia, zbiornika paliwa oraz mechanizmu otwierania drzwi chłodnicy.
Także zacznę standardowo od kabiny, chociaż jako pierwsze w rzeczywistości zostały wykonane skrzydła, stateczniki oraz powierzchnie sterowe.
To jest już trzeci host, który próbuje do wrzucania zdjęć. Wybór padł na fotosik, tylko wersję płatną. Mam nadzieję, że fakt wykupienia konta, gwarantuje mi brak przygód jak w przypadku imageshack i photobucket, których szczerze nie polecam.
Tak jak pisałem wcześniej starałem się, aby poszycie było jak najlepiej sklejone. Szczególnie dotyczyło to tak charakterystycznej rekiniej szczęki. Zwracałem uwagę nie tylko na zgranie się grafiki pomiędzy segmentami, ale również na odpowiednie obłości tej części kadłuba.
W skrzydłach niewiele zmieniałem. Uplastyczniłem trochę wnęki podwozia głównego, dorobiłem w nich elektrykę i hydraulikę, wykonałem wyloty KM oraz reflektor do lądowania. Jak widać, poszycie płatów od spodu się rozjechało, ale wynikało to ze zbyt dużego przycięcia części. Przy przymiarkach na sucho nachodziły na siebie, więc wolałem obciąć za dużo, tym bardziej, że później będzie to niewidoczne.
No i przyszedł czas na podwozie. W związku z tym, że w modelu jest dosyć ubogie, a w dodatku udało mi się znaleźć w necie fabryczny rysunek techniczny goleni podwozia. To postanowiłem ten element zrobić od podstaw. Po przestudiowaniu zdjęć z epoki okazało się, że golenie podwozia w wielu egzemplarzach samolotów są srebrne. Było mi to na rękę, bo nie musiałem do ich pomalowania dobierać koloru zgodnego ze spodnią częścią modelu, jak było zaprojektowane w wycinance. Do modelu miałem w planach użyć nowych żywicznych kół Eduard Brassin.
Później złożyłem wszystko w całość (niestety nie mam zdjęć z tego etapu, poza tym nie było w tym nic odkrywczego), polakierowałem i naniosłem ślady eksploatacji. Tutaj zdjęcia spodu modelu tuż przed przyklejeniem go na stałe do podstawki.
No i w ten o to sposób przyszedł czas na galerię końcową modelu. Podzieliłem ją na dwie części. Pierwsza to galeria przy sztucznym świetle, natomiast kolejna to galeria przy naturalnym świetle w tzw plenerze.
Podsumowując.
Podstawka miała przedstawiać kawałem Kunmingu wraz z kamiennym pasem startowym, tak pieczołowicie tworzonym ręcznie przez Chińczyków. Wyszło w miarę ok, chociaż myślę, że osoby bardziej obyte w tematykę dioram zrobiłyby to znacznie lepiej.
Tak jak widać również na zdjęciach, zupełnie zmieniłem sposób mocowania zbiornika paliwa. Dodałem również odpowietrzenie, wlew, oraz doprowadzenie paliwa do silnika. Zrobiłem to na podstawie rysunku fabrycznego, również znalezionego w Internetach.
Dodatkami jakie użyłem są wcześniej wspomniane koła 1/32 do P-40N z Eduard Brassin. Wiem o tym, że P-40E w tamtym czasie miało niezwykle rzadko koła z bieżnikiem, jednak te mi się podobały bardzo, więc przymknąłem trochę oko na zgodność historyczną. W modelu również użyłem pasów bezpieczeństwa z firmy HGW. No i fotel pilota oraz panele pod nogi wykonałem z folii aluminiowej, zaczerpniętej z opakowań na dziecięce jedzenie. Bardzo ciekawym dodatkiem jest też rurka Pitota, celownik i szczerbinka (nie wiem do końca czy, aby w samolocie to się tak nazywa) wykonane przez firmę Master Piotrka Czerkasowa.
Co do samego modelu, po latach stwierdzam, że jest dużo łatwiejszy niż mi się wcześniej wydawało. Ale szczególną uwagę należy zachować przy szczęce i przy za dużej wrędze za plecami pilota. Reszta w porównaniu z dzisiejszymi standardami wydawnictwa AH jest bardzo uproszczona.
Ślady eksploatacji wykonywane na podstawie zdjęć z epoki oryginalnych samolotów.
"Buduję miniaturowe 'repliki' samolotów, a nie kartonowe modele"
Spitfire mk.Vb Spitfire mk.Vc Spitfire mk.XVIe PZL P.11c JU-88D-1 B-239 P-40E Jak-1b P-47D-11 Spitfire LF.IX Spitfire mk.Ia
Piotr Rowiński
Spitfire mk.Vb Spitfire mk.Vc Spitfire mk.XVIe PZL P.11c JU-88D-1 B-239 P-40E Jak-1b P-47D-11 Spitfire LF.IX Spitfire mk.Ia
Piotr Rowiński