21-01-2016, 06:35
Witam
Po ukończeniu Śmiałego z GPM miałem robić Py-27 z Angrafa. To było prawie 3 lata temu i nie pamiętam przyczyny zmiany decyzji. Prawdopodobnie chciałem zmierzyć się z naprawdę skomplikowanym modelem kolejowym. Nie będę wypowiadał się co do zgodności z oryginałem bo ten temat już wielokrotnie był poruszany na forum. W czasie budowy miałem kilka grubszych kryzysów. Raz gdzieś w połowie budowy podwozia, potem przed rozpoczęciem wyposażania przedziału silnikowego. Potrzebowałem pół roku żeby zdecydować się na budowę owego wyposażenia. W końcu, po ostatnim Przeciszowie, z naładowanymi "bateriami modelarskimi", postanowiłem podjąć wyzwanie. Okazało się, że strach ma wielkie oczy i udało mi się jakoś przez to przebrnąć. Czy sprostałem wyzwaniu to jest inna sprawa. Rozmaite szczeliny, pospolite niedoróbki i niedokładności wskazują że bój był zażarty a szala zwycięstwa ważyła się do samego końca Kończąc np. USS Helenę czułem zadowolenie, kończąc SM można raczej mówić o uldze. Nie twierdzę, że to wina modelu. Raczej rzuciłem się na zbyt głęboką wodę w stosunku do umiejętności. Największą wadą opracowania jest ubogość rysunków. Wielu rzeczy musiałem się domyślać lub, po raz pierwszy w życiu, posługiwać się zdjęciami innych modelarzy. Z poważniejszych uchybień dotyczcych sklejalności wymienię mocowanie maźnic. Strasznie się przy tym namęczyłem. Obserwowałem model wykonywany na innym forum i dostrzegłem ten sam problem. Więc może to nie moja sztuka modelarska zawiniła a opracowanie właśnie. W budowie pomógł zestaw laserów i ciętych szybek, który kupiłem razem z modelem. Gorąco polecam leniuchom. Oszczędza to mnóstwo pracy. Warty wzmianki jest pracujący układ hamulcowy. Z racji na fakt, że tego nie widać bez obrócenia modelu to, z perspektywy czasu, uznaję jego "ruchomość" za zbędny wysiłek. Model wykonałem z otwartymi drzwiami żeby było wymęczone wnętrze. Inną przyczyną był brak pomysłu na wykonanie zawiasów. Dalej zresztą straszą swym wyglądem, ale nie mam już hartu ducha żeby to poprawiać. Model malowałem jak zwykle Humbrolami. Na zdjęciach wydaje się zbyt mocno przybrudzony i tak chyba jest w rzeczywistości. Następnym razem zastosuję inną technikę, szczególnie na dachu. Zdjęcia obnażają braki warsztatowe i momentami słabe przygotowanie powierzchni do malowania. Widać tam też nitki z kleju i krzywe barierki. To akurat już poprawiłem. Widzę też konieczność położenia warstwy lub 2 lakieru - płyn do kalkomani zostawił zacieki. Lekcja na przyszłość - przed kalkomanią warstwa lub 2 lakieru błyszczącego, potem na kalkomanie mat. Problem w tym, że chciałem za wszelką cenę utrzymać tą specyficzną ziarnistość Humbrola. Podsumowując - generalnie było przyjemnie, ale już najwyższy czas skleić jakiś okręt.
Zapraszam do oglądania
Wszytko wskazuje, że następnym modelem będzie ten oto piękny okręt:
Aczkolwiek nigdy nie wiadomo Jestem akurat w trakcie lektury Stalowych fortec R.Messie. Niewykluczone więc, że wezmę na warsztat Dreadnoughta lub Seydlitza. Oba czekają w szafie.
Po ukończeniu Śmiałego z GPM miałem robić Py-27 z Angrafa. To było prawie 3 lata temu i nie pamiętam przyczyny zmiany decyzji. Prawdopodobnie chciałem zmierzyć się z naprawdę skomplikowanym modelem kolejowym. Nie będę wypowiadał się co do zgodności z oryginałem bo ten temat już wielokrotnie był poruszany na forum. W czasie budowy miałem kilka grubszych kryzysów. Raz gdzieś w połowie budowy podwozia, potem przed rozpoczęciem wyposażania przedziału silnikowego. Potrzebowałem pół roku żeby zdecydować się na budowę owego wyposażenia. W końcu, po ostatnim Przeciszowie, z naładowanymi "bateriami modelarskimi", postanowiłem podjąć wyzwanie. Okazało się, że strach ma wielkie oczy i udało mi się jakoś przez to przebrnąć. Czy sprostałem wyzwaniu to jest inna sprawa. Rozmaite szczeliny, pospolite niedoróbki i niedokładności wskazują że bój był zażarty a szala zwycięstwa ważyła się do samego końca Kończąc np. USS Helenę czułem zadowolenie, kończąc SM można raczej mówić o uldze. Nie twierdzę, że to wina modelu. Raczej rzuciłem się na zbyt głęboką wodę w stosunku do umiejętności. Największą wadą opracowania jest ubogość rysunków. Wielu rzeczy musiałem się domyślać lub, po raz pierwszy w życiu, posługiwać się zdjęciami innych modelarzy. Z poważniejszych uchybień dotyczcych sklejalności wymienię mocowanie maźnic. Strasznie się przy tym namęczyłem. Obserwowałem model wykonywany na innym forum i dostrzegłem ten sam problem. Więc może to nie moja sztuka modelarska zawiniła a opracowanie właśnie. W budowie pomógł zestaw laserów i ciętych szybek, który kupiłem razem z modelem. Gorąco polecam leniuchom. Oszczędza to mnóstwo pracy. Warty wzmianki jest pracujący układ hamulcowy. Z racji na fakt, że tego nie widać bez obrócenia modelu to, z perspektywy czasu, uznaję jego "ruchomość" za zbędny wysiłek. Model wykonałem z otwartymi drzwiami żeby było wymęczone wnętrze. Inną przyczyną był brak pomysłu na wykonanie zawiasów. Dalej zresztą straszą swym wyglądem, ale nie mam już hartu ducha żeby to poprawiać. Model malowałem jak zwykle Humbrolami. Na zdjęciach wydaje się zbyt mocno przybrudzony i tak chyba jest w rzeczywistości. Następnym razem zastosuję inną technikę, szczególnie na dachu. Zdjęcia obnażają braki warsztatowe i momentami słabe przygotowanie powierzchni do malowania. Widać tam też nitki z kleju i krzywe barierki. To akurat już poprawiłem. Widzę też konieczność położenia warstwy lub 2 lakieru - płyn do kalkomani zostawił zacieki. Lekcja na przyszłość - przed kalkomanią warstwa lub 2 lakieru błyszczącego, potem na kalkomanie mat. Problem w tym, że chciałem za wszelką cenę utrzymać tą specyficzną ziarnistość Humbrola. Podsumowując - generalnie było przyjemnie, ale już najwyższy czas skleić jakiś okręt.
Zapraszam do oglądania
Wszytko wskazuje, że następnym modelem będzie ten oto piękny okręt:
Aczkolwiek nigdy nie wiadomo Jestem akurat w trakcie lektury Stalowych fortec R.Messie. Niewykluczone więc, że wezmę na warsztat Dreadnoughta lub Seydlitza. Oba czekają w szafie.