PaperModels.pl

Pełna wersja: [R] Revenue Cutter z XIX wieku (Seahorse, 1:72)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witajcie,
czas najwyższy pokazać, co nowego dzieje się w stoczni "Seahorse", bo relacja z budowy "Siedmiu Prowincji" wszystkim już się znudziła.

Zacząć należy od kilku "ale", bo tej relacji miało w ogóle nie być. Model został zaprojektowany przez Tomasza Króla i miał być szybko sklejony testowo, jako "łatwy, prosty i przyjemny". Tomek w głównej mierze oparł się na planach z "Modelarza", posiłkując się po trosze planami Vincenzo Lusci'ego z 1969 roku - oba dotyczą jednostki o wdzięcznej nazwie "Alert" z 1818 roku (nie mylić z kuterm brytyjskim o tej samej nazwie z 1777 roku wydanym przez Shipyard). Ponieważ jak to z "surówkami" bywa, jakieś drobnostki były do poprawy, pochyliłem się nad tematem i "dogrzebałem" się do różnych ciekawostek. Oto one:
1. Z początkiem XIX wieku Ameryka zbudowała dużą ilość małych jednostek przybrzeżnych, ale wiekszość z nich jest zapomniana / nieudokumentowana / bezimienna / etc.
2. William Dougthy w roku 1815 sporządził plany kutrów (revenue cutter) trzech wielkości, czyli 31-, 50- i 81-tonowych. Niestety, nie wiemy jakie 31-tonowe jednostki zostały zbudowane, brak jest dat i nazw.
3. Na plany te powołuje się Chapelle w swoich pracach związanych z flotą żaglową US, na tych planach oparł się wspomniany V. Lusci i z pewnością plany z "Modelarza" też opierają się na opracowaniach Chapelle'a.
4. Jeśli jednak porównamy "oryginały" Chapelle'a z Luscim i modelem drewnianym "Alert 1818" (bo to właśnie plany Włocha przypadły do gustu wielu wydawcom) zobaczymy bardzo dużo różnic. Na tyle dużo, że "Alert 1818" jest właściwie fikcją i radosną twórczością autorów.
5. Wspomniany "Alert" to bardzo wdzięczna modelarsko jednostka, natomiast nie ma żadnego potwierdzenia w źródłach historycznych.

Po wielogodzinnych dyskusjach, grzebaniu w necie, czytaniu książek uzgodniliśmy z autorem, że powstający model nie będzie miał nazwy własnej (podobnie jak wydany "Armed Virginia Sloop"). Ewentualnie jeśli będzie miejsce na arkuszach, można zrobić kopię rufy z kilkoma losowymi nazwami (;-))).

Sam model jest naprawdę prosty i po kilku godzinach skleiłem szkielet, pokryłem go pierwszą warstwą poszycia:
[Obrazek: szkielet-1.jpg]
[Obrazek: pierwsze-poszycie.jpg]

... a kilka godzin później drugą warstwą podłużną...
[Obrazek: drugie-poszycie.jpg]

Doszedł pokład i ostateczne poszycie już w kolorze:
[Obrazek: pok-ad.jpg]
[Obrazek: poszycie-kolor.jpg]

Tu drobna uwaga nie związana z modelem: miałem ogromne problemy z zabezpieczeniem arkuszy, bo lakier w aerozolu, którego użyłem chyba się przeterminował. Wcześniej było ok, tym razem z jakichś przyczyn nie wysechł do końca, na tyle "złośliwie", że fakt ten odkryłem dopiero poźniej w trakcie dalszej budowy, kiedy do modelu zaczęły mi się przyklejać palce. Z tego też powodu, niektóre miejsca są zwyczajnie brudne - fuj!!!

Wróćmy do modelu - skoro to XIX wiek, to miedziowanie kadłuba było na porządku dziennym i powziąłem diabelski plan pokrycia części podwodnej kadłuba płytkami miedzianymi. Naczytałem się na forach i FB o miedzianych taśmach, radełkach do zaznaczania gwoździ, odklejających się płytkach, klejeniu na CA i wielu innych problemach, a że jestem "bezproblemowy" i przede wszystkim leniwy, kupiłem ozdobny papier miedziany i poeksperymentowałem. Próby były owocne, więc Tomek Król wziąl się za projekt płytek, a ja jedną stronę kadłuba postanowiłem zrobić "po bożemu", czyli kleić każdą płytke oddzielnie. Mam więc dwie wersje poszycia miedzią: dwugodzinną z gotowych "pasów" zaprojektowanych przez Tomka Króla i dwudniową (!) z oddzielnych płytek na zakładkę:
[Obrazek: miedz-prawa.jpg]
[Obrazek: miedz-lewa.jpg]

Wyposażenie pokładu było skromne...
[Obrazek: detale.jpg]

...wydrukowałem sobie karonadę i amunicję w postaci małych kulek...
[Obrazek: karonada-renedr-1.jpg]
[Obrazek: karonada.jpg]

Całość na pokładzie wygląda mniej więcej jak poniżej:
[Obrazek: pok-ad-equipped-03.jpg]

I tu pojawił sie prawdziwy ZONK, bo oto przez przypadek znalazłem dużo nowsze opracowanie 31-tonowego revenue cutter w książce "Global Schooners" K.H. Marqurdt'a. Ów ZONK dotyczy różnic w olinowaniu, których nie mogę wprowadzić na tym etapie, bo musiałbym niszczyć kadłub. Chodzi o ilość want, gdzie Marquardt pokazuje tylko po jednej sztuce, a ja mam ławy przygotowane pod dwie i trzy:
[Obrazek: rigging-plan.jpg]

Dlatego want jest w moim modelu więcej, niż będzie w ostecznym wydaniu:
[Obrazek: stand-03.jpg]

Ponieważ XIX wiek nie jest moim ukochanym okresem żaglowców, musiałem porobić trochę eksperymentów i nauczyć się kilku nowości w olinowaniu. Wydrukowałem więc malutkie obręcze (thimbles), które zostały użyte do naciągania olinowania stałego. Najmniejsze kółeczko ma średnicę 1,5 mm, to większe 2 mm:
[Obrazek: thimbles-01.jpg]

Tak to wyszło przykładowo na bukszprycie:
[Obrazek: thimbles-02.jpg]

Drugą nowością dla mnie były górne wanty, które według Marquardt'a w tym okresie mocowane były jak na poniższym rysunku (niestety na zrobienie haczyków nie starczyło mi odwagi):
[Obrazek: rigging-2.jpg]

Charakterystyczne dla tych jednostek było poprowadznie sztagów w ilości dwóch sztuk, a to po to, by między nimi umieścić główny żagiel fokmasztu. Powiązałem, ponaciągałem, poretuszowałem ślady po kleju i taki jest stan na dziś.
[Obrazek: stand-01.jpg]
[Obrazek: stand-04.jpg]
[Obrazek: stand-02.jpg]
[Obrazek: stand-05.jpg]
[Obrazek: stand-06.jpg]
[Obrazek: stand-07.jpg]
[Obrazek: stand-08.jpg]

Pozdrawiam
Tomek
Na oko proste, a tak wspaniałe. Nie wiem, jak to robisz. Podziwiam!
Przepiekne, jak wszystko co robisz. Chciałbym sobie kiedyś też coś takiego wystrugać, ale ilość wiedzy, jaką trzeba by przyswoić, trochę mnie przeraża : ]
PRAWIDŁOWA ROBOTA. I spojrzeć przyjemno...
Piękna robota i rzetelne podejście do tematu, gratulacje dla autorów.
adam54 - to jest właśnie model autorski.

Z drugiej strony - Tomku, kolejny piękny modelik, gratulacje.
Nie angażuję się za wiele ale zawsze Twoje relacje śledzę.
Super robota!
Witam,
patrzę i nie wierzę, że nie dokończyłem relacji z budowy tego modelu, a był on już na dwóch konkursach. Może stało się tak dlatego, że żadnych niezwykle ciekawych momentów w wieszaniu żagli nie było i chciałem połaczyć ostatni wpis z informacją o rozpoczęciu sprzedaży. Niestety, drukarnia kompletnie się nie popisała i muszę dodrukować arkusze gdzie indziej. W związku z tym kilka zdjęć i uwag związanych z wieszaniem żagli.
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_12_15.jpeg]
Przy żaglach i olinowaniu ruchomym wzorowałem się na rysuku Marquardt'a (z wyjątkiem ilości want, o czym pisałem wcześniej), ale kilku drobnych wpadek nie uniknałem. Dość szybko zdałem sobie sprawę, że zapomniałem założyć na kolumnę grota obręczy, do których był mocowany żagiel. Na szczęście rozcięcie kartonowych obręczy i ich skręcenie, umożliwiło wciśnięcie na kolumnę i temat został uratowany. Po dlupą widać, że sa przecięte, ale lepiej tak niż wcale.
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_10_35.jpeg]
Przyuważyłem, że do kolumny fokmasztu żagiel był wiązany, ale nie "na okrętkę", lecz w formie "V", czyli dochodził do żagla i odchodził z tej samej strony masztu (chyba łatwiej to zobaczyć na zdjęciu, niż próbować opisać)
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_15_20.jpeg]

Na koniec zostawiłem dużą wtopę, czyli szot fokżagla. Wiadomo, że zwykle do rogu żagla mocowane były dwa szoty (czasami w formie talii), jeden do prawej, drugi do lewej burty. Jednak na rysunku Marquardt'a coś mi nie pasowało. Po wytężeniu wzroku wyszło na to, że talia jest mocowana na hakach zarówno do pokładu jak i do rogu żagla, czyli jest "zdejmowalna"(?). Kilka godzin w książkach i internetach pokazało, że faktycznie stosowano takie rozwiązania i do żagla jednocześnie zamocowana była jedna tali, druga zaś czekała na swoja kolej po drugiej stronie pokładu. No moim modelu widać bezsensownie zamocowane obie talie, a powinno byc raczej tak, jak na rysunku poniżej:
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_18_02.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_37_17.jpeg]

Z pozostałych grzechów to chyba tylko za krótka lina kotwiczna, która w ostatecznej wersji ma się chować do gretingu na dziobie.
I jeszcze kilka zdjęć.

Pozdrawiam
Tomek

[Obrazek: 1729_15_07_23_11_11_22.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_14_26.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_16_08.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_16_59.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_19_50.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_20_36.jpeg]
[Obrazek: 1729_15_07_23_11_21_13.jpeg]
Jedyne co mi przychodzi do głowy to WOW po raz kolejny.

Żaglowce to jednak piękny temat.

Tylko jaką wiedzę trzeba posiadać i z jaką precyzją trzeba kleić, że taki efekt osiągnąć.
Piękny model w słusznej skali ( szkoda że ARMED VIRGINIA SLOOP też nie jest w tej skali). Czy do modeli pojawią się kiedyś drewniane grawerowane pokłady bo mi tylko tego teraz w ofercie Seahorse brakuje.