03-08-2008, 04:34
Jako, że jest to mój pierwszy post na tym forum, to najpierw chciałbym wszystkich forumowiczów serdecznie powitać .
Modelarzem jestem bardzo, ale to bardzo początkującym. Kiedyś w podstawówce skleiłem ze dwa proste modele plastikowe samolotów. Nic się jednak z nich nie ostało, nawet nie pamiętam co to było. Potem na 3 roku studiów zacząłem kleić kartonowy model PZL P-24G. Niestety, narobiłem sporo błędów przy nim, nie bardzo miałem gdzie się poduczyć co robić, żeby jednak wychodziło i klejenie modelu zakończyłem na sklejonym kadłubie i złożonych skrzydłach. Na etapie składania tego do kupy wszystko się porozłaziło i dałem sobie spokój. Z modelarstwem również :].
Teraz, 5 lat po pierwszej nieudanej próbie, na Jarmarku Dominikańskim wypatrzyłem sprzedawcę, który miał kilka wycinanek na sprzedaż. Jakoś tak mnie naszło, żeby znowu spróbować pokleić. Zakupiony model, to "Dar Pomorza", ale jak go sobie przejrzałem bliżej, to stwierdziłem, że zostawię sobie go na lepsze czasy, kiedy już nabiorę jakiejś wprawy. W szpargałach jednak znalazłem zeszyt nr 4-5/96. Na pierwszy ogień wybrałem sobie z niego najprostszy model - pocisk pilotowany "Reichenberg". Po zaopatrzeniu się w potrzebne narzędzia przystąpiłem do pracy.
Na początek powycinałem wręgi i ponaklejałem butaprenem na 1 mm tekturę:
W trakcie schnięcia wręg wyciąłem pierwszą część poszycia kadłuba, której krawędzie następnie wyretuszowałem czarną farbką akwarelową. Jak się okaże później, akwarela chyba nie była zbyt dobrym pomysłem, przy klejeniu poszycia do wręg osławionym klejem BCG. Po wyretuszowaniu krawędzi ponaklejałem ząbki i na krawędzi stołu zacząłem namawiać poszycie do zwinięcia się . Po wstępnym przygotowaniu poszycia zabrałem się za wycięcie dwóch pierwszych wręg metodą "dzięcioła". Do tej pory wszystko szło ładnie pięknie.
Niestety, pierwsze schody zaczęły się przy sklejaniu tego wszystkiego do kupy. Najpierw przykleiłem pierwszą wręgę do poszycia. Chwilę potrzymałem klejone elementy i przy próbie puszczenia niestety, nie chwyciło. Zastanawiam się, czy mam jakąś podróbę BCG, czy po prostu nie umiem jeszcze nim kleić. W każdym razie widząc, że i kilka minut trzymania nic nie daje, postanowiłem przeprowadzić akcję ratunkową z użyciem Wikolu. Tym razem się udało, wręga przyklejona. Z drugą wręgą jeszcze większy problem. Niestety, dopiero po fakcie doczytałem się na forum o prawidłowym sposobie montowania wręg, czyli najpierw skleić rulon z poszycia, a dopiero potem do tego dopasowywać wręgi. Przy klejeniu drugiej wręgi chciałem jednocześnie skleić rulonik w całość razem z przyklejeniem wręgi. Kolejny błąd, to próba kolejnego użycia BCG. Znowu nie chwyciło, wręga wpadła mi za głęboko w rulon, musiałem ją wyciągać pincetą i przy okazji pobrudziłem sobie model akwarelą użytą do retuszu (refleksja po czasie: klej wodny rozpuszcza akwarelę ). W końcu jakoś udało mi się wszystko dopasować i podkleić znowu wikolem. Efekty moich zmagań na poniższych zdjęciach:
Pierwsza wręga doklejona do poszycia, jeszcze jako tako wygląda:
Druga wręga:
I masakra:
Modelarzem jestem bardzo, ale to bardzo początkującym. Kiedyś w podstawówce skleiłem ze dwa proste modele plastikowe samolotów. Nic się jednak z nich nie ostało, nawet nie pamiętam co to było. Potem na 3 roku studiów zacząłem kleić kartonowy model PZL P-24G. Niestety, narobiłem sporo błędów przy nim, nie bardzo miałem gdzie się poduczyć co robić, żeby jednak wychodziło i klejenie modelu zakończyłem na sklejonym kadłubie i złożonych skrzydłach. Na etapie składania tego do kupy wszystko się porozłaziło i dałem sobie spokój. Z modelarstwem również :].
Teraz, 5 lat po pierwszej nieudanej próbie, na Jarmarku Dominikańskim wypatrzyłem sprzedawcę, który miał kilka wycinanek na sprzedaż. Jakoś tak mnie naszło, żeby znowu spróbować pokleić. Zakupiony model, to "Dar Pomorza", ale jak go sobie przejrzałem bliżej, to stwierdziłem, że zostawię sobie go na lepsze czasy, kiedy już nabiorę jakiejś wprawy. W szpargałach jednak znalazłem zeszyt nr 4-5/96. Na pierwszy ogień wybrałem sobie z niego najprostszy model - pocisk pilotowany "Reichenberg". Po zaopatrzeniu się w potrzebne narzędzia przystąpiłem do pracy.
Na początek powycinałem wręgi i ponaklejałem butaprenem na 1 mm tekturę:
W trakcie schnięcia wręg wyciąłem pierwszą część poszycia kadłuba, której krawędzie następnie wyretuszowałem czarną farbką akwarelową. Jak się okaże później, akwarela chyba nie była zbyt dobrym pomysłem, przy klejeniu poszycia do wręg osławionym klejem BCG. Po wyretuszowaniu krawędzi ponaklejałem ząbki i na krawędzi stołu zacząłem namawiać poszycie do zwinięcia się . Po wstępnym przygotowaniu poszycia zabrałem się za wycięcie dwóch pierwszych wręg metodą "dzięcioła". Do tej pory wszystko szło ładnie pięknie.
Niestety, pierwsze schody zaczęły się przy sklejaniu tego wszystkiego do kupy. Najpierw przykleiłem pierwszą wręgę do poszycia. Chwilę potrzymałem klejone elementy i przy próbie puszczenia niestety, nie chwyciło. Zastanawiam się, czy mam jakąś podróbę BCG, czy po prostu nie umiem jeszcze nim kleić. W każdym razie widząc, że i kilka minut trzymania nic nie daje, postanowiłem przeprowadzić akcję ratunkową z użyciem Wikolu. Tym razem się udało, wręga przyklejona. Z drugą wręgą jeszcze większy problem. Niestety, dopiero po fakcie doczytałem się na forum o prawidłowym sposobie montowania wręg, czyli najpierw skleić rulon z poszycia, a dopiero potem do tego dopasowywać wręgi. Przy klejeniu drugiej wręgi chciałem jednocześnie skleić rulonik w całość razem z przyklejeniem wręgi. Kolejny błąd, to próba kolejnego użycia BCG. Znowu nie chwyciło, wręga wpadła mi za głęboko w rulon, musiałem ją wyciągać pincetą i przy okazji pobrudziłem sobie model akwarelą użytą do retuszu (refleksja po czasie: klej wodny rozpuszcza akwarelę ). W końcu jakoś udało mi się wszystko dopasować i podkleić znowu wikolem. Efekty moich zmagań na poniższych zdjęciach:
Pierwsza wręga doklejona do poszycia, jeszcze jako tako wygląda:
Druga wręga:
I masakra: