Drogi ZbiGu
Chyba nie zrozumiałeś moich intencji. Mam wrażenie że zupełnie niepotrzebnie się zdenerwowałeś. To nie jest żadne przekonywanie, po prostu, przedstawiam jedno z wielu spojrzeń na sprawę "deskowania pokładu". Jest ono jedynie moją wizją oddania go w modelu i wcale nie jest idealne i jedynie słuszne.
W japońszczyźnie (na podstawie przytaczanej przez Borka anatomii FUSO - czy można uznać go za wyrocznie? nie wiem) szerokość deski, planki, boazerii, czy jak kto tam sobie woli to 178mm. Zależnie od przyjętej skali nawet to trudno oddać i trzeba iść na pewne kompromisy, ale to samo można powiedzieć np. o osłonach przeciwodłamkowych zestawów p-lot (wykonywane z kartonu wycinankowego np. w skali 1/300 będą miały zbyt dużą grubość), drutologii, relingach (kiedyś chyba Szebi dokładnie opisał czemu czasem warto je przeskalować) itp, itd.
Z mojego niewielkiego doświadczenia: metoda na okleinę jak już napisałem ma swoje minusy i bardzo trzeba uważać, aby nie powstały gdzieniegdzie zadziory i odklejenia (to chyba masz na myśli pisząc o napuchniętych plankach). Okleina ma też tendencje do zmiany wymiaru (minimalną, ale jednak). Myślę, że niepotrzebna jest ironia o przepięknym pokładzie i niesamowitym wrażeniu. Jest on jaki jest, jednym może się podobać innym nie, ważne że jest to jakaś opcja wykonania, a modelarz wybierze to co uzna za lepsze. W Gakkenie 65 można zobaczyć pokład modelu HIEI (skala 1:150 lub 1:100) z jednej dechy i wygląda strasznie sztucznie i hmmm... plastikowo.
Pytany o mój pokład napisałem kiedyś, że jako idealne odwzorowanie oryginału w pomniejszonej skali jest on nie do przyjęcia, co nadal podtrzymuje.
W temacie uszczelnień: Borek ich nie wykonał, ja tak z średnim efektem. Strasznie trudno ułożyć kilka set (lub zależnie od modelu kilka tysięcy) elementów idealnie, z równymi szczelinami (dla dobrego efektu MUSZĄ BYĆ IDEALNIE RÓWNE) tak, by efekt po fugowaniu był super. Czasem warto darować sobie tę czynność, by nie zepsuć pokładu. Ot takie modelarskie kompromisy...
PS. ZbiG niepotrzebnie zwracasz się do mnie per "Pan", wystarczy Tomek, i uwierz mi, jesteśmy takimi samymi frajdolarzami