26-11-2011, 04:00
Witam
Po zakończeniu podstawowych elementów wyposażenia wnętrza kabiny, czyli centralnej części kadłuba przyszła pora na to co znajdowało się za pilotem.
Pierwszym etapem było wyznaczenie wszystkich wręg, które się tam znajdowały. Wycinanka oferuje model rozbudowany o jeden segment za fotelem pilota. Jest to wystarczające, kiedy chcemy otrzymać model bliższy myśli klejenia w standardzie lub z lekką waloryzacją. Mój plan jest troszkę bardziej rozbudowany, więc musiałem tych segmentów zrobić więcej. W tym momencie była to już duża ingerencja w model, a problem stanowił fakt, że łączenie poszczególnych segmentów zewnętrznego poszycia, wypadało w bezpośrednim sąsiedztwie luku inspekcyjnego na kadłubie, który docelowo ma być otwarty. W dodatku wewnętrzne poszycie, które w wycinance jest ścianą kabiny pilota, kończyło się w tym samym miejscu. Był to duży problem ponieważ otwarta klapka luku inspekcyjnego, uwidaczniałaby, wewnątrz kadłuba, ząbkowane oklejki, znajdujące się na przeciwległej ścianie kadłuba. Mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe. W związku z tym, że kleję modele, zasadą na podwójne poszycie, ściągniętą od Marcina Grygiela, postanowiłem, że felerne łączenie wewnętrznego poszycia, przesunę o jeden segment w stronę przodu samolotu, tak, aby łączenie ukryć pod wręgą bezpośrednią za akumulatorem samolotu. Oczywiście, jednocześnie zrezygnowałem z ząbkowania oklejek, co skomplikowało pracę, ponieważ łączenie dwóch wewnętrznych segmentów musiało się ograniczyć do grubości wręgi. Poza tym przy wykonywaniu wyposażenia wewnątrz kadłuba musiałem mieć miejsce gdzie cały ekwipunek zostanie wklejony, w związku z tym wykonanie podwójnego poszycia było koniecznością.
Niestety to rodziło kolejny problem, ponieważ wykonując wewnętrzne poszycie przyklejone bezpośrednio do wręg i podłużnic, pozbawiałem poszycie zewnętrzne oklejek, które są odpowiedzialne za łączenie poszczególnych segmentów modelu. Jedynym sposobem na to było wykonanie dwóch poszyć wewnętrznych. Pierwszego wewnętrznego-wewnętrznego odpowiedzialnego, za budowanie bryły kadłuba na podstawie wręg i podłużnic, oraz drugiego wewnętrznego-zewnętrznego, które pełnić będzie rolę oklejki poszycia zewnętrznego. Grubość nowych poszyć wewnętrznych musiała być taka sama jak tego starego pojedynczego poszycia. W związku z tym, grubość papieru podzieliłem na pół (prosty tok myślenia, ale czy dobry to okaże się później). Niestety pojawił się kolejny problem. Zakończenia i początki obu wewnętrznych poszyć wypadały na tych samych wręgach. Tak być nie mogło, ponieważ łączenia wypadające na tej samej wrędze osłabiały konstrukcję kadłuba, szczególnie jak jeszcze łączenie pokrywało się z łączeniem poszycia zewnętrznego. Musiało to być zrobione na zakładkę. W związku z tym poszycie wewnętrzne-wewnętrzne było ułożone identycznie jak poszycie zewnętrzne, natomiast wewnętrzne-zewnętrzne było przesunięte względem obu pozostałych o jeden segment w stronę śmigła. Oczywiście ilość wręg i segmentów na tym kawałku kadłuba odpowiada stanowi rzeczywistemu samolotu Spitfire. Wszystkie poszycia opracowane zostały w programie Rhinoceros 3D po stworzeniu modelu 3D tego kadłuba.
Mam nadzieję, że jest to zrozumiałe wszystko, ale starałem się jak najlepiej to objaśnić. Dużo czasu zajęło mi wygłówkowanie tego wszystkiego, myślę, że to jest najtrudniejszy etap w budowie tego modelu. Tu na zdjęciach widać wewnętrzne-wewnętrzne poszycie kadłuba wraz ze wszystkimi wręgami. Początkowo, zakładałem zrobić cały kadłub, aż do kółka ogonowego i tak go opracowałem w CorelDraw, ale z biegiem klejenia stwierdziłem, że jest duże prawdopodobieństwo klęski, więc postanowiłem nie ryzykować.
W dalszej kolejności wykonałem podłużnice, kątowniki, nity i różnego rodzaju półki pod radio i akumulator. Ogólnie te kątowniki łączące wręgę z podłużnicą to była niezbyt potrzebna robota, bo wcale tego nie widać. No ale na zdjęciach jest!
I teraz tylna część kadłuba była gotowa do malowania kolorem bazowym. W tym samym czasie, zauważyłem, że zapomniałem jeszcze po kątownikach do postawienia stelaża fotelu pilota, tak wiec trzeba było je dorobić i dokleić.
Teraz przyszedł czas na malowanie. O tym kolejnym razem.
Pozdrawiam
Po zakończeniu podstawowych elementów wyposażenia wnętrza kabiny, czyli centralnej części kadłuba przyszła pora na to co znajdowało się za pilotem.
Pierwszym etapem było wyznaczenie wszystkich wręg, które się tam znajdowały. Wycinanka oferuje model rozbudowany o jeden segment za fotelem pilota. Jest to wystarczające, kiedy chcemy otrzymać model bliższy myśli klejenia w standardzie lub z lekką waloryzacją. Mój plan jest troszkę bardziej rozbudowany, więc musiałem tych segmentów zrobić więcej. W tym momencie była to już duża ingerencja w model, a problem stanowił fakt, że łączenie poszczególnych segmentów zewnętrznego poszycia, wypadało w bezpośrednim sąsiedztwie luku inspekcyjnego na kadłubie, który docelowo ma być otwarty. W dodatku wewnętrzne poszycie, które w wycinance jest ścianą kabiny pilota, kończyło się w tym samym miejscu. Był to duży problem ponieważ otwarta klapka luku inspekcyjnego, uwidaczniałaby, wewnątrz kadłuba, ząbkowane oklejki, znajdujące się na przeciwległej ścianie kadłuba. Mam nadzieję, że jest to w miarę zrozumiałe. W związku z tym, że kleję modele, zasadą na podwójne poszycie, ściągniętą od Marcina Grygiela, postanowiłem, że felerne łączenie wewnętrznego poszycia, przesunę o jeden segment w stronę przodu samolotu, tak, aby łączenie ukryć pod wręgą bezpośrednią za akumulatorem samolotu. Oczywiście, jednocześnie zrezygnowałem z ząbkowania oklejek, co skomplikowało pracę, ponieważ łączenie dwóch wewnętrznych segmentów musiało się ograniczyć do grubości wręgi. Poza tym przy wykonywaniu wyposażenia wewnątrz kadłuba musiałem mieć miejsce gdzie cały ekwipunek zostanie wklejony, w związku z tym wykonanie podwójnego poszycia było koniecznością.
Niestety to rodziło kolejny problem, ponieważ wykonując wewnętrzne poszycie przyklejone bezpośrednio do wręg i podłużnic, pozbawiałem poszycie zewnętrzne oklejek, które są odpowiedzialne za łączenie poszczególnych segmentów modelu. Jedynym sposobem na to było wykonanie dwóch poszyć wewnętrznych. Pierwszego wewnętrznego-wewnętrznego odpowiedzialnego, za budowanie bryły kadłuba na podstawie wręg i podłużnic, oraz drugiego wewnętrznego-zewnętrznego, które pełnić będzie rolę oklejki poszycia zewnętrznego. Grubość nowych poszyć wewnętrznych musiała być taka sama jak tego starego pojedynczego poszycia. W związku z tym, grubość papieru podzieliłem na pół (prosty tok myślenia, ale czy dobry to okaże się później). Niestety pojawił się kolejny problem. Zakończenia i początki obu wewnętrznych poszyć wypadały na tych samych wręgach. Tak być nie mogło, ponieważ łączenia wypadające na tej samej wrędze osłabiały konstrukcję kadłuba, szczególnie jak jeszcze łączenie pokrywało się z łączeniem poszycia zewnętrznego. Musiało to być zrobione na zakładkę. W związku z tym poszycie wewnętrzne-wewnętrzne było ułożone identycznie jak poszycie zewnętrzne, natomiast wewnętrzne-zewnętrzne było przesunięte względem obu pozostałych o jeden segment w stronę śmigła. Oczywiście ilość wręg i segmentów na tym kawałku kadłuba odpowiada stanowi rzeczywistemu samolotu Spitfire. Wszystkie poszycia opracowane zostały w programie Rhinoceros 3D po stworzeniu modelu 3D tego kadłuba.
Mam nadzieję, że jest to zrozumiałe wszystko, ale starałem się jak najlepiej to objaśnić. Dużo czasu zajęło mi wygłówkowanie tego wszystkiego, myślę, że to jest najtrudniejszy etap w budowie tego modelu. Tu na zdjęciach widać wewnętrzne-wewnętrzne poszycie kadłuba wraz ze wszystkimi wręgami. Początkowo, zakładałem zrobić cały kadłub, aż do kółka ogonowego i tak go opracowałem w CorelDraw, ale z biegiem klejenia stwierdziłem, że jest duże prawdopodobieństwo klęski, więc postanowiłem nie ryzykować.
W dalszej kolejności wykonałem podłużnice, kątowniki, nity i różnego rodzaju półki pod radio i akumulator. Ogólnie te kątowniki łączące wręgę z podłużnicą to była niezbyt potrzebna robota, bo wcale tego nie widać. No ale na zdjęciach jest!
I teraz tylna część kadłuba była gotowa do malowania kolorem bazowym. W tym samym czasie, zauważyłem, że zapomniałem jeszcze po kątownikach do postawienia stelaża fotelu pilota, tak wiec trzeba było je dorobić i dokleić.
Teraz przyszedł czas na malowanie. O tym kolejnym razem.
Pozdrawiam