(11-08-2014, 08:54)Piotr D. link napisał(a):Cotlet, pomijając prawa, ustawy i paragrafy, zwyczajna ludzka przyzwoitość powinna tej pani podpowiedzieć, że wypada zapytać autora o pozwolenie.
Napisałem, że
osobiście mi to nie przeszkadza i podałem powód dlaczego. Nie znaczy, to że potępiam inne reakcję. Rozumiem, że etycznie takie postępowanie jest niewłaściwe i nie mam nic do zarzucenia wszystkim poszkodowanym kolegom. Zdaję sobie sprawę, że mój pogląd może być ekstremalny i akceptuję zdanie innych. :wink: Nie chciałbym się o to sprzeczać.
(11-08-2014, 08:54)Piotr D. link napisał(a):Nie, nie byłoby genialnie.
Zastanawia mnie jedno - czy Ty kiedykolwiek zaprojektowałeś jakiś model? Tak od samego początku do końca, z instrukcją, opisem i całą resztą? Kupowałeś dokumentację, analizowałeś zdjęcia, zaczynałeś część roboty od początku, bo trafiłeś na jakieś jedno zdjęcie, które pokazywało, że dany element wyglądał inaczej niż było w planach?
Chciałbyś, żeby po 3 miesiącach takiego projektowania ktoś przywłaszczył sobie Twój projekt, zmienił jedynie malowanie i sprzedał jakiemuś wydawnictwu odbierając Ci możliwość zarobienia na Twojej pracy? Bo taka zmiana malowania i wydanie tego drukiem, to nic innego jak odebranie autorowi możliwości zarobienia na własnej uczciwej pracy.
Jeśli coś takiego Tobie odpowiada, to zawsze możemy się dogadać, Ty będziesz pracował, a Twój pracodawca będzie przelewał Twoje wynagrodzenie na moje konto;-)
Miałem nadzieję, że obędzie się bez tego typu argumentu. Piotrze, nie masz do czynienia z "pasożytem" :roll:. Doskonale rozumiem wielkość nakładu pracy i wymagany stopień umiejętności jakim jest projektowanie modeli. Nie sprzedałem żadnego projektu i nie zostałem wydany (nie mam nawet takich aspiracji :roll
- jeżeli uważasz, żeby docenić ilość pracy włożonej w projekt należy osiągnąć takie cele to nie wiem czy mi się uda Ciebie przekonać do czegokolwiek :wink:
Proszę Cię o ciutkę wyobraźni, otwartą głowę i cierpliwość - będzie to dłuższy post. Obiecuję, że przynajmniej intelektualnie będzie to interesujące doświadczenie, nawet jeżeli dojdziesz do innych wniosków.
W kraju w którym mieszkam prawo autorskie jest dużo bardziej restrykcyjne i głosy twierdzące, że to prawo przynosi szkodę dla rozwoju wszelakiej działalności kulturalnej są coraz częstsze i posiadają coraz mocniejsze argumenty. Może dlatego jestem w stanie spojrzeć na całą kwestię z innej strony?
Bynajmniej nie propaguje zupełnej anarchii i jakieś zasady muszą być. Mamy to szczęście, że należymy do małej społeczności gdzie prawie każdy każdego zna i wykreowanie własnych zasad postępowania jest przynajmniej w zasięgu ręki. Tak przynajmniej ja, niepoprawny optymista-idealista (wiem, wiem bardzo szkodliwa kombinacja
), uważam.
Celem praw autorskich, przynajmniej jak to miało miejsce na początku kiedy zostawały ustalone, było zapewnienie godziwego wynagrodzenia dla twórcy, ale i także ograniczenie jak długo twórca może czerpać zystki z tego tytułu. Nie mogę się odwoływać do przykładów z innych krajów, bo ich po prostu nie znam, ale tutaj czas czepania zysków był w stostunku do tego co mamy teraz bardzo ograniczony. Z jednej strony takie rozwiązanie brało pod uwagę dobro twórcy (zapewniając mu godziwy dochód mimo, że ograniczony czasowo) z drugiej dobro społeczności, bo po wygaśnięciu praw autorskich prace mogły być szeroko kopiowane i przyczyniały się do rozwoju kultury. Dodatkowo stanowiło to być może bodziec dla autorów aby tworzyć dalej, bo źródło zysków z danego dzieła relatywnie szybko wysychało. Jakoś w zamyśle te pierwsze regulacje praw autorskich rozpoznawały zjawisko, że upowszechnie dostępu do danego "dzieła" wpływa na rozwój kultury i ograniczały prawa twórcy, aby pomóc w działaniu tego mechanizmu. Z biegiem dekad mamy do czynienia z takmi wynaturzeniami, gdzie gdy ktoś chciałby zaadoptować (zmienić w jakikolwiek sposób) dane dzieło musi czekać prawie wiek zanim legalnie będzie to mógł zrobić bez płacenia orginalnemu twórcy lub jego spadkobiercom (argument za płaceniem komuś kto ma prawa autorskie, bo jest siódmym kuzynem z drugiego małżeństwa autora jest poza mną ...). Jestem zdania, że w obecnej postaci, nawet w Polsce, prawa autorskie służą jedynie twórcom i nie przyczyniają się do rozwoju kultury w stopniu w jakim by mogły to robić.
Nie są to kwestie proste i często nie łatwo nakreślić wyraźną linię, co jest pożytecznym działaniem a co nie. Bałbym się opisywać jakiekolwiek piractwo jedynie w czarnych barwach. Najlepiej to widać na przykładzie z naszego poletka. Wszystko hipotetyczna sytuacja
:
Haliński płaci projektantowi, za projekt kolejnej 109-ki. Haliński nabywa w ten sposób prawa autorskie do danego dzieła. Gościu w Chinach (albo Franek z Czarnego Dunajca, zupełnie bez znaczenia) dodaje parę szczegółów do kabiny, robi nowe malowanie i dzieli się tą przerobioną 109 z kolegami na forum. W rezultacie konkurencji z darmowym, bardzo podobnym projektem, nakład latawca nie schodzi i Haliński ponosi szkody. Cierpi także projektant, bo Haliński nie ma pieniądze aby mu zapłacić za kolejny projekt. Trochę bardziej rozbudowany scenariusz z Twojego argumentu Piotrze, prawda? :wink:
Cały ten argument opiera się na jednym założeniu, że klient, który wybrał piracką przerobioną kopię kupiłby oryginalną wycinankę. Każda piracka kopia równa się staconą kasę za jedną oryginalną wyciankę. Innymi słowy wydawca/projektant traci za każdym razem piracka kopia wycinanki jest ściągnięta. Szczerze mówiąc "nie kupuję" takiego rozumowania :wink:. Bardzo logiczne i proste rozumowanie, które nie koniecznie ma wiele wspólnego z rzeczywistym szacunkiem straty/zysków takiego zjawiska. Wygodny dla twórców/dystrybutorów, aby przekonać wszystkich, że to oni są pokrzywdzoną stroną i żeby przykręcić bardziej prawną śrubę. Kto by się wyrzekł dodatkowej kontroli?
Czy naprawdę wierzysz, że każda osoba ściągająca piracką wycinankę, kupiłaby w przeciwnym razie oryginalną? Dla mnie to wielki skok wyobraźni. Z analizy innych "dzieł" i zajwiska piratów (muzyka, filmy, itd.) wynika, że większość osób, która korzysta z pirackich kopii, nie kupiłaby oryginału nawet jeżeli miałaby pieniądze. Jaka więc szkoda dla twórcy? Niektórzy nawet twierdzą, że piractwo w moderacji działa na korzyść twórców, popularyzując dane dzieło i jego autora i stwarzając większą bazę potencjalnych klientów (darmowa reklama?). Jeżeli dodatkowo istnieje znacząca różnica w ofercie oryginalnego twórcy i pirata, bardzo łatwo autorzy mogą wykorzystać taki wzrost potencjalnych odbiorców. Dla przykładu wycinanki drukowane na świetnym kartonie, doskonała jakość druku niedostępna na domowych drukarkach wreszcie oferowanie produktów, które są trudniej podrobić (lasery, części fototrawione, żywiczne, etc.) w wystarczający sposób mogą uatrakcyjnić kupno oryginału. Zauważ, że postawiłoby to trochę więcej presji na wydawnictwach i projektantach, aby ich produkt był lepszy? Byłoby to tragiczne dla naszego hobby, prawda? :wink:.
Przykład japońskiego fan fiction, który przywoływałem wcześniej pokazuje, że zupełnie inny model jest możliwy. Model, który przynosi korzyści nie tylko twórcom, ale także całej społeczności (więcej do zaoferowania czytelnikom, daję szanse zaistnienia dla talentów i wreszcie takie podejście rozwija gatunek dbając o ciągłe zainteresowanie fanów). Jakby taki model mógł u nas wyglądać?
Projektant/wydawca wypuszczają model, co niektórzy modelarze modyfikują i dzielą się za darmo i oficjalnie ulepszonym/zmienionym projektem. Ten sam wydawca, na podstawie którego powstał projekt widząc zaintersowanie proponuje wydać zmieniony projekt. Finalne korekty, lepsza jakość druku i kartonu, dodatki laserowe, żywiczne koła, itd. - mnóstwo szans na dodanie do atrakcyjności "nowego oficjalnego" produktu i skłonienia do kupna nowej wycinanki. Nowa szansa na zarobienie kasy, której w przeciwnej sytuacji wydawca by nie miał. A co z oryginalnym projektantem? Może powinien być opłacany lepiej jeżeli stworzył coś od podstaw? Jeżeli wydawca ma więcej funduszy ze sprzedaży półdarmowego projektu to będzie mu łatwiej zapłacić więcej za oryginalny projekt. Przy okazji takiego modelu nasze hobby się prężniej rozwija, szara niemyta brać modelarska ma większy wybór (ile razy nam się marzyło, żeby projekt był wydany w innym malowaniu?) i może więcej ludzi przyciągniemy do środowiska, które entuzjastycznie wspiera kreatywność fanów.
Jakoś GPM-owi się opłacało wydać darmowego Panharda, prawda? Najwyraźniej doszli do wniosku, że darmowa cyfrowa kopia tego projektu, nie będzie bezpośrednio konkurowała z ich wycinanką? Może liczyli na dodatkowy zysk ze sprzedaży laserów i innych dodatków? Może projektant Panharda na tym też zarobił? (przypuszczam, że tak). Pewnie takich przykładów można znaleźć więcej. Ja wierzę, że nasze hobby mogłoby dużo zyskać przez bycie trochę bardziej tolerancyjnym i bardziej entuzjastycznie przyjmować wszelaką kreatywność. Wierzę, że każdy by na tym zyskał. Zabrałoby to trochę wiary i trochę wzajemnego zaufania, a nie podnoszenia alarmu, bo MOJE zostało skradzione i MÓJ czas i pot idzie na marne.
Może mój post tylko delikatnie ociera się o oryginalny problem tego wątku (czytaj jest nie na temat :mrgreen
, ale kultura naszego środowiska, którą propagujemy przez ściganie każdego, nawet najmniejwszego przejawu łamania praw autorskich nie jest kierunkiem w którym chciałbym nasze hobby się rozwijało.
.... ciekawe czy ktoś dotrwał do końca moich wynaturzeń :mrgreen:
Cheers,
T.