PaperModels.pl

Pełna wersja: Bezczelność nie tylko kartonowa...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Piękna diorama ze spalonym samolotem.  PDT_Armataz_01_14
Rozdział "Suma" zakończony. Jestem usatysfakcjonowany. LESIU! Odczytałeś właściwie moje posłanie. DZIĘKUJĘ. Teraz robię dwie DUŻE rzeczy. Jedna w skali 1:100 (l=1370, b=360), druga - w skali 1:200 (l=1248 b=180). Na bezsenne nocki - jak znalazł! Chwalić się nie ma czym; ot, robótki, jakich wiele... - ale - cobyśta nie myślały, że jak ucichłem, to próżnuję!
Od nałogu nie ma odejścia niestety.
Znaczy lekki krążownik i pancernik (lub lotniskowiec)? Choć znając Ciebie to mogą być jakieć cywilne krypy Wink
Spać nie mogę. Byłem na pogrzebie mojego przyjaciela - żeglarza. Znaliśmy się od 1993 roku. O drugim przyjacielu dowiedziałem się, iż jest po dwóch udarach i leży sparaliżowany - ROŚLINKA!!! To przyjaciel od 1963 roku; od czasów szkolnych... - i tak, jest nas coraz mniej. Smutek wielki.
  Dzisiejsza nocka: - taki sobie maszcik... Sygnałowy. Jak będę miał okazję, to poproszę wnuczkę o wstawienie obrazka. Ale zrobiłem już tej nocy! Zrobiłem również trochę nadbudówek, aliści zapomniałem o ich sfotografowaniu; zresztą, nic ciekawego...
Statek jest za to dosyć ciekawy; - to GIANT 7.
 Dobrej nocy wszystkim życzę!
GIANT 7... miałem okazję widzieć na żywo. Będzie pracy przy tym gigancie... Oj będzie... Panie Zbyszku bardzo prosimy wnuczkę o wstawianie zdjęć... Bardzo prosimy...
No, nadbudówki na dziobie w głównych zarysach ogarnięte (mówię o "GIANCIE 7"), a spać nadal jakoś nie mogie... - książki wszystkie, które były w moim zasięgu - przeczytane. Od modela palce już bolo, mam więc na dzisiaj dosyć.
Pozostają krzyżówki... - i - radio.
Co też niezwłocznie uczynię.
Pozdrowienia dla nocnych Marków!
Dzisiaj smutna uroczystość: - pogrzeb mojego Przyjaciela. Tego od 1963 roku... Te uroczystości jakoś często ostatnio się odbywają; mam uczucie, że i na mnie już niedługo przyjdzie kolej...
Co do kartonu: - sam nie wiem, czym się zająć; jest kilka rozpoczętych robótek, aliści żadna jakoś mi "nie podchodzi". Przeglądam, przymierzam się - i odkładam...
Zbychu, a po cholerę żeś zjarał ten samolot? Z żalu? Czy jak mamy to rozumieć? Ać występek to niegodny Waćpana. Waszmość wszak w perzynę obrócił owoc pracy rąk swych cennych. Jakiż to przykład dajesz Młodzieży w ten sposób?

A kajaki mnie proszę ładnie w relacji pokazać Big Grin Ciupasem Big Grin

A, no i pozdrowienia dla Wnuczek Big Grin Big Grin Big Grin
Dla młodzieży - nauka, jak postępować z nieudanymi modelami; na pewno jest bardziej "honorowo", niż wyrzucenie na śmietnik nieprawdaż...
 Naszło mię teraz na pancerkę - do łask powrócił "TOPAS", któren przeznaczon dla szwagra jest. Topas będzie bez wieżyczki pelot; w takim to wózku szwagier kierowcą był albowiem. W związku z tem zmienić muszę również numer burtowy na tej blaszance niestety. 
 Jak widzisz, wszelka tzw "relancja" nie wchodzi w rachubę - ot, robię to, na co akurat mam ochotę w bezsenne nocki. Trochę porobiłem i dzisiaj - przy kółkach czas szybko płynie - więc chyba pospać troszkę by się należało?
 Jak się uda...
 Za pozdrowienia dziękujemy! I - przesyłamy nasze.
Bezsenność jest; niestety, nie kartonowa...
Leżę na "łożu boleści" w hmmm... tzw "sanatorium" w Ciechocinku. Tak mię tutaj "leczą", iż, przyjechawszy (autkiem!) we względnej formie zastanawiam się, kto mnie zawiezie z powrotem do domu; po zabiegach straciłem zdolność chodzenia albowiem. Po odpowiedniej terapii w tutejszej "lecznicy" czeka mię wózek inwalidzki i walka z bólem.
Że też ja - stara idiota dałem się namówić na tzw "sanatorium"! Gdybym mógł, uciekłbym stąd - ale nie mogę z dwóch względów: - po pierwsze prymo - zrobiono ze mnie zupełnie niesprawną kalekie, któren o własnych siłach zwiać nie jest w stanie, a prymo drugie - za każden jeden niewykorzystany dzień tzw "leczenia" zapłacić bym musiał 90,- złotych, których przy mojej emeryturze zapłacić nie jestem w stanie.
Pułapka bez wyjścia i możliwości ratunku!
  EUTANAZJA. Zostałem sprytnie schwytany w pułapkę. Jestem całkowicie załamany i nie widzę wyjścia z sytuacji; to chyba będzie mój KONIEC. Czuję się tak, jakbym wkroczył już w SMUGĘ CIENIA...
  Pozostało podziękować wszystkim życzliwym mi ludziom i pożegnać się z Wami...
ZBiGU trzymaj się, ciężko dodać jakoś otuchy ale mam nadzieję że wnuczka coś jeszcze wrzuci Twojego na forum. Myślę że jest gorzej by mogło być lepiej. To chyba częste w tego typu kuracjach ....
I Cię tak chyba nie wypuszczą ..
Pzdr
Od tygodnia jestem w domu - z "sanatorium" wywiozła mię szczęśliwie córka. Po dwóch tygodniach nieopisanych bólów - bez ABSOLUTNIE ŻADNEJ NADZIEI na pomoc lekarską; dwa razy (nocą!) odwożono mię do tzw szpitali w Aleksandrowie Kujawskim i do Torunia. A trzeba Wam wiedzieć, iż karetki pogotowia w Ciechocinku na miejscu nie ma, a te ze szpitali przyjeżdżają tylko i wyłącznie przy bezpośrednim zagrożeniu życia... - było krucho!
To było MOCNE. 
Na moje szczęście mam już to za sobą: - teraz - LECZENIE, a następnie - rehabilitacja: - PO SANATORIUM!!!
Co będzie - obaczym. W każdym razie mam nadzieję, iż będę mógł jeszcze trochę poskrzypieć na tym świecie.
Hmmmm... - CIECHOCINEK... - potworna, o niezdrowym klimacie dziura zabita dechami. Zawracają tutaj pociągi, autobusy bociany, - a nawet fale radiowe, które nie mają siły przebicia się poprzez potężne nadajniki tatusia z Torunia. 
Ogólnie rzecz biorąc - wielkie RYKOWISKO. I dosłownie i w przenośni. Człowiek chory nie ma tam po co jechać niestety. Ludzie miejscowi to ponuracy i wydrwigrosze. 
 O bezsenności kartonowej i niekartonowej napiszę innym razem; wszak sezon grzewczy się dopiero rozpoczyna...
Dobrze, że już wróciłeś Smile
Powrotu do zdrowia   Shy
Bezsenność? - Tak. Kartonowa? - TAK!
 Się pokaponowało, nakleiło na tekturkę, się wycięło... Należy teraz ponacinać szczeliny 1 mm i składać. Aliści to już nie teraz, chociaż, być może jeszcze dzisiaj. Teraz może uda się zasnąć?
Szkielecik gotowy. Teraz - osadzenie nóżek w szkieleciku (piszę: "szkieleciku", albowiem jest to szkielecik zaprawdę maleńki - zaledwie 510mm długości!), osadzenie całości na desce z ramkami, w których to ramkach ustawiona będzie szklanna gablotka. 
 Jak zwykle - musiałem co nieco przerobić aby poprawić to, co spieprzył Pan Projektodawca niestety. Aliści naprawdę, w porównaniu do innych projektów było tego niewiele.
Rozpocząłem oklejanie poszyciem dna. Od rufy; pierwsze trzy segmenty już przyklejone. Zamierzam doklejać do elementy aż do śródokręcia - i rozpocząć drugą fazę od dziobu. Również do śródokręcia. 
Jeśli, oczywiście, zostanę w domu...
Jestem w domu. Z leczenia szpitalnego (ewentualna operacja) nic nie wyszło; zostałem skazany. I czort wie, ile jeszcze przede mną bólu... - zaprawdę, żyć już się odechciewa.
 Aby oderwać się chociaż trochę od rzeczywistości robię swoje ulubione kadłuby; ciekawe, ile jeszcze? Kadłuby pozostaną "w spadku" innym modelarzom, którzy ewentualnie zechcą je dokończyć. Dzisiejszy wieczór - to "Nowik" - dokończyłem poszycie dna. To piękny kajak. Do ranka jeszcze sporo czasu, aliści jestem tak obolały, iż nic już nie chce mi się robić. Prochy nie skutkują. Spać się nie daje, a to dlatego, iż na siedząco to trudna sprawa, a leżeć się nie da.
 Pozdrowienia dla czuwających!
ZbiG-u, bracie! Łączę sie w bólu. Mnie mają kroić 12.02.19. Do tego czasu plaster z buprenorfiną i podwójna dobowa dawka opokanu forte. I Świadczenie ZUSowskie do 27.03.19. nie zdążę sie wykaraskać. Potem albo utrata pracy albo renta. Z moją sytuacją albo cud, albo sie wieszać. Na razie miałem troche weny. Zacząłem dalmierzyki na trzecim piętrze pagody Hiei z MM, przexerowanego do 1:200. Nie wiem, ile wystarczy mi zapału. Model jest tak zakurzony, usyfiony wręcz, nie mam sił nawet patrzeć na niego. Chyba jemy też sie cud przyda, albo będzie "manewr Cevy". A szkoda. Bo to z meter kajaka będzie...
Sie nie da. Dekoncentracja po prochach, jakie teraz pobieram jest tak wielką, iż nawet pisanie przychodzi mi z trudnością. O pracy przy modelu nawet nie mówię - próbowałem! Naprawdę. I goowno z tego. 
 Nawet krzyżówki nie bardzo mi idą...
 Aliści ból ustępuje.
I TO się liczy.
Pozdrawiam - VANSEN! - nie poddawaj się. Trza tylko walczyć - i wierzyć w wygraną! Nie może przecie taka zła passa trwać wiecznie; i pod Twoim okienkiem zaświeci słoneczko. Zobaczysz.
Dzięki za dobre słowa. Ale moja sytuacja to nie zła passa, to totalnie czarna doopa... Nie wiem jak wyjść z tego, chyba tylko cud mnie może uratować.
No, i gadaj tu do takiego pesymisty! Mów do słupa, a słup - jak doopa... Nie ten przegrywa, któren poległ, a ten, któren walki zaniechał. Masz już parę zwycięstw na koncie; będą dalsze.
 Ino trza chcieć!
ZbiGu, a tego Nowika to kleisz z Modelika, czy z Orlika?
Zdrowia życzę!
... - oczywiście, z "Orlika". Ten z "Modelika" jest troszeczkę za cienki; jakby niedopracowany. No, i grafika pozostawia nieco do życzenia.
 Zresztą, robię tylko kadłub. Kolejny. 
 Bardzo lubię robić kadłuby albowiem, chociaż nie bardzo mi one wychodzą.
Haha, robienie kadłubów jest najlepsze! Jeszcze udaje mi sie wyjść do relingów, śrub i sterów. Co potem? Szukanie zapału, którego nima... Zwycięstwa... Dla mnie zwycięstwem jest, gdy daje radę dojść do kibla bez pełzania po meblach, na serio. Pesymista? Może realista... Dobra, dziś plan zaplanowany w planie przewiduje dalsze skubanie Hieika. Daleko mi do mistrzów, ale mój poziom zachowany. Albowiem.