06-03-2019, 01:06
Witam wszystkich.
Czemu Burza po raz piąty? Pierwszy raz zmierzyłem się z nią w 1984 (miałem wtedy 11 lat) i co tu dużo mówić, poległem. To był mój drugi kartonowy model w ogóle, po Tobruku, którego usiłowałem poskładać do kupy przy pomocy kleju biurowego. Pięć lat później dostałem od kuzyna jeszcze starsze wydanie, bo chyba z lat 70 i tu już użyłem Butaprenu, ale... Przeraziła mnie część podwodna kadłuba, więc zbudowałem tylko nawodną, a całą resztę drastycznie uprościłem. Efekt mi się nie podobał, więc zrobiłem scenę batalistyczną z wykorzystaniem saletry z cukrem. Niestety nie zachowała się żadna dokumentacja.
Trzecim razem wystrugałem kadłub z drewna bukowego (wręgi, poszycie, brrr...), ale po jego pomalowaniu stwierdziłem, że wygląda, jakby był z plastiku i zupełnie nie będzie do niego pasować cała reszta z kartonu. Za czwartym razem wymyśliłem, że zrobię wręgi i poszycie z polistyrenu, co było jeszze głupszym pomysłem.
No i teraz wreszcie postanowiłem, że spróbuję normalnie, ale chciałbym żeby to jakoś wyglądało, więc postaram się to zrobić jak najstaranniej.
Dlaczego aż trzy numery? No bo tak: Ten w środku (najstarszy) jest kompletny i właśnie jego chciałbym zbudować (głównie przez sentyment) jako pierwszy, ale ponieważ jest to wycinanka zabytkowa, więc nie mogę jej tak po prostu pociąć. Zresztą papier jest kruchy itd... Sami wiecie. Ten po lewej, z 1996 r już by się nadawał, ale jest niekompletny (to właśnie do niego robiłem drewniany kadłub), a ten najnowszy, z prawej, to zupełnie inny model, który przedstawia stan okrętu muzeum.
Zbuduję więc dwa modele. Jeden "stary", z brązowymi pokładami, a drugi muzealny. Sęk w tym, że ten muzealny też jest niekompletny, bo częściowo go zużyłem na ten, co to miał być z polistyrenu. Ponieważ ten szary kolor właściwie nie jest szary (przypomina bardziej kolor fartucha chirurgicznego), a stary model też jest nie za bardzo, więc zrobię tak:
Z nowego opracowania wykorzystam szkielet, bo jest dokładniejszy i pokład, który zeskanowałem i przerysowałem w AI, a następnie wydrukowałem na papierze szarym i brązowym (barwionym na wskroś) o gramaturze 135.
Ten pokład jaśniejszy, to oryginał z najnowszego opracowania, ale raz, że kolor jakiś dziwny, dwa, że farba złazi, a trzy, to łańcuchy kotwiczne, które są wydrukowane, a w starym modelu nie były.
Chcąc zachować przynajmniej pozory użycia starej wycinanki w największym stopniu, w jakim to możliwe, brązowy pokład przerysowałem z wydania z roku 1984. Ponieważ jednak tylna część jest za długa (dłuższa od szkieletu i widziałem w innych relacjach, że później burty okazują się "za krótkie"), więc pożyczyłem ją sobie z nowego pokładu.
Teraz należałoby skleić szkielet. Ten nowy jest przerysowany komputerowo i rzeczywiście wszystko pasuje niemal idealnie.
Wydrukowany pokład przykleiłem na tekturę 1mm i do szkieletu. Sam szkielet też jest z szarej tektury, a wypełnienia (0, 1, 2 itd...) z passe partout, którego mam od groma, a jest bardzo sztywne i proste, tylko trochę grubsze niż 1mm.
Bóg raczy wiedzieć, ile czasu spędziłem, oglądając inne relacje, na wszystkich możliwych forach, dotyczące robienia kadłuba. Aż mi się krowie żebra śniły po nocach. No i wymyśliłem, że tam gdzie jest prosto (0, 1, 2, itd...) wkleję usztywnienia z tektury. Tam jednak, gdzie jest krzywo i to w obydwu płaszczyznach, jak segment a, czy b, wstawię balsę. W innym modelu, gdzie dokładność szkieletu woła o pomstę do nieba, albo w żaglowcu Mayflower, który też zacząłem, docinam klocki z pianki, wklejam, a później smaruję szpachlówką "samochodową". Tu jednak stosowianie pianki byłoby lekką przesadą. Na podposzycie z tektury piwnej, to trochę za małe. A balsa pięknie się obrabia i jest to w ogóle bardzo czysta robota. Poza tym, wydawało mi się (nie wiem, czy słusznie), że właśnie w takim segmencie a, krzywym w dwóch płaszczyznach, przecież nie wstawię podposzycia tekturowego, bo go nie da rady wygiąć w ten sposób.
Jest tylko jedno ale... Nie miałem klocków balsowych, tylko deseczki o grubości 6mm, więc musiałem toto skleić z kilku warstw. I później, przy szlifowaniu, te spoiny z kleju zaczynają wystawać, bo klej jest oczywiście twardszy i od balsy i od tektury. Na przyszłość postaram się o klocki, żeby to była jednorodna powierzchnia. Bo nie chcę tego szpachlować. W ogóle, chciałem żeby te modele były jak najbardziej zbliżone do standardu, a użycie balsy jest i tak daleko posuniętą modyfikacją. No ale... Klejenie kadłuba okrętu w 100% standardzie, to jest coś, czego wciąż się boję. Może spróbuję kiedyś na innym modelu, ale Burza ma wyglądać dobrze.
Bo uważam, że każdy powinien skleić swoją Burzę i ją mieć.
Na razie tyle. Zakładając tą relację miałem pewne obawy, bo to co wyczyniają niektórzy z modelami i to co właśnie zaczął Michał ze swoim Ślązakiem, to jest na razie w moich planach. Żeby się naumieć... Ale co tam. Najwyżej coś jeszcze mi podpowiedzą
Pozdrawiam i do następnego razu. Teraz dokończę wzmocnienia, balsa na rufie i biorę się za część podwodną.
Czemu Burza po raz piąty? Pierwszy raz zmierzyłem się z nią w 1984 (miałem wtedy 11 lat) i co tu dużo mówić, poległem. To był mój drugi kartonowy model w ogóle, po Tobruku, którego usiłowałem poskładać do kupy przy pomocy kleju biurowego. Pięć lat później dostałem od kuzyna jeszcze starsze wydanie, bo chyba z lat 70 i tu już użyłem Butaprenu, ale... Przeraziła mnie część podwodna kadłuba, więc zbudowałem tylko nawodną, a całą resztę drastycznie uprościłem. Efekt mi się nie podobał, więc zrobiłem scenę batalistyczną z wykorzystaniem saletry z cukrem. Niestety nie zachowała się żadna dokumentacja.
Trzecim razem wystrugałem kadłub z drewna bukowego (wręgi, poszycie, brrr...), ale po jego pomalowaniu stwierdziłem, że wygląda, jakby był z plastiku i zupełnie nie będzie do niego pasować cała reszta z kartonu. Za czwartym razem wymyśliłem, że zrobię wręgi i poszycie z polistyrenu, co było jeszze głupszym pomysłem.
No i teraz wreszcie postanowiłem, że spróbuję normalnie, ale chciałbym żeby to jakoś wyglądało, więc postaram się to zrobić jak najstaranniej.
Dlaczego aż trzy numery? No bo tak: Ten w środku (najstarszy) jest kompletny i właśnie jego chciałbym zbudować (głównie przez sentyment) jako pierwszy, ale ponieważ jest to wycinanka zabytkowa, więc nie mogę jej tak po prostu pociąć. Zresztą papier jest kruchy itd... Sami wiecie. Ten po lewej, z 1996 r już by się nadawał, ale jest niekompletny (to właśnie do niego robiłem drewniany kadłub), a ten najnowszy, z prawej, to zupełnie inny model, który przedstawia stan okrętu muzeum.
Zbuduję więc dwa modele. Jeden "stary", z brązowymi pokładami, a drugi muzealny. Sęk w tym, że ten muzealny też jest niekompletny, bo częściowo go zużyłem na ten, co to miał być z polistyrenu. Ponieważ ten szary kolor właściwie nie jest szary (przypomina bardziej kolor fartucha chirurgicznego), a stary model też jest nie za bardzo, więc zrobię tak:
Z nowego opracowania wykorzystam szkielet, bo jest dokładniejszy i pokład, który zeskanowałem i przerysowałem w AI, a następnie wydrukowałem na papierze szarym i brązowym (barwionym na wskroś) o gramaturze 135.
Ten pokład jaśniejszy, to oryginał z najnowszego opracowania, ale raz, że kolor jakiś dziwny, dwa, że farba złazi, a trzy, to łańcuchy kotwiczne, które są wydrukowane, a w starym modelu nie były.
Chcąc zachować przynajmniej pozory użycia starej wycinanki w największym stopniu, w jakim to możliwe, brązowy pokład przerysowałem z wydania z roku 1984. Ponieważ jednak tylna część jest za długa (dłuższa od szkieletu i widziałem w innych relacjach, że później burty okazują się "za krótkie"), więc pożyczyłem ją sobie z nowego pokładu.
Teraz należałoby skleić szkielet. Ten nowy jest przerysowany komputerowo i rzeczywiście wszystko pasuje niemal idealnie.
Wydrukowany pokład przykleiłem na tekturę 1mm i do szkieletu. Sam szkielet też jest z szarej tektury, a wypełnienia (0, 1, 2 itd...) z passe partout, którego mam od groma, a jest bardzo sztywne i proste, tylko trochę grubsze niż 1mm.
Bóg raczy wiedzieć, ile czasu spędziłem, oglądając inne relacje, na wszystkich możliwych forach, dotyczące robienia kadłuba. Aż mi się krowie żebra śniły po nocach. No i wymyśliłem, że tam gdzie jest prosto (0, 1, 2, itd...) wkleję usztywnienia z tektury. Tam jednak, gdzie jest krzywo i to w obydwu płaszczyznach, jak segment a, czy b, wstawię balsę. W innym modelu, gdzie dokładność szkieletu woła o pomstę do nieba, albo w żaglowcu Mayflower, który też zacząłem, docinam klocki z pianki, wklejam, a później smaruję szpachlówką "samochodową". Tu jednak stosowianie pianki byłoby lekką przesadą. Na podposzycie z tektury piwnej, to trochę za małe. A balsa pięknie się obrabia i jest to w ogóle bardzo czysta robota. Poza tym, wydawało mi się (nie wiem, czy słusznie), że właśnie w takim segmencie a, krzywym w dwóch płaszczyznach, przecież nie wstawię podposzycia tekturowego, bo go nie da rady wygiąć w ten sposób.
Jest tylko jedno ale... Nie miałem klocków balsowych, tylko deseczki o grubości 6mm, więc musiałem toto skleić z kilku warstw. I później, przy szlifowaniu, te spoiny z kleju zaczynają wystawać, bo klej jest oczywiście twardszy i od balsy i od tektury. Na przyszłość postaram się o klocki, żeby to była jednorodna powierzchnia. Bo nie chcę tego szpachlować. W ogóle, chciałem żeby te modele były jak najbardziej zbliżone do standardu, a użycie balsy jest i tak daleko posuniętą modyfikacją. No ale... Klejenie kadłuba okrętu w 100% standardzie, to jest coś, czego wciąż się boję. Może spróbuję kiedyś na innym modelu, ale Burza ma wyglądać dobrze.
Bo uważam, że każdy powinien skleić swoją Burzę i ją mieć.
Na razie tyle. Zakładając tą relację miałem pewne obawy, bo to co wyczyniają niektórzy z modelami i to co właśnie zaczął Michał ze swoim Ślązakiem, to jest na razie w moich planach. Żeby się naumieć... Ale co tam. Najwyżej coś jeszcze mi podpowiedzą
Pozdrawiam i do następnego razu. Teraz dokończę wzmocnienia, balsa na rufie i biorę się za część podwodną.