Forum używa ciasteczek
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kilka ciepłych słów na temat Małego Modelarza
#1
Każdy z nas na pewno kleił jakiś model z małego modelarza, każdy potrafi powiedzieć cokolwiek na temat tego wydawnictwa,zarówno o tych złych stronach jak również o tych dobrych. Zważywszy na to że mały modelarz toważyszy nam od samego początku modelarskiej przygody, warto powiedzieć na jego temat coś dobrego.

Mały modelarz wydaje swoje modele aż od 1957 roku, to imponujące bo prawie każdego z nas nie było na świecie, a bardzo wielu nie było nawet w planach. Pierwsze modele nie były zbyt skomplikowane, nadawały się dla każdego, łatwo można było je skleić(np modele sylwetkowe). Biorąc pod uwagę co działo się z naszym państwem na przestrzeni ostatniego stulecia(I i II wojna światowa i jej następstwa)można stwierdzić że niewiarygodnym jest przetrwać 63 lata i trwać nadal!!! Oczywiście trzeba przyznać że trudną jest rzeczą wykreślić model za pomocą linijki, prowizorycznego cyrkla i ołówka albo chociaż coś co mogło jakąś maszynę przypominać w małym stopniu. Tak więc CHYLĘ CZOŁA ÓWCZESNYM PROJEKTANTOM, podziwiam tród który włożyli w projekty.
Nie można również przejść obojętnie obok modeli pana Bohdana Wasiaka. Chociaż pojawiają się w nich błędy, mniejsze lub większe, to każdy doświadczony modelarz jest w stanie sobie znakomicie z nimi poradzić. Ogrom projektów jakich stworzył,leży na półkach modelarzy, często"zbiera kurz" lub leży na dnie szafy jako niepocięta wycinanka. Trzeba powiedzieć że na przestrzeni lat pan Wasiak stwożył PODSTAWY do projektowania współczesnych modeli i za to CHWAŁA MU!!!
Można również odnieść się do ceny gazetki, każdy wie że w LOKu można kupić modele za 5 zł, cena jest doskonała, można kupić za to wiele świetnych projektów współczesnych projektantów(modele pana Mistewicza- P11, Zero). Modele te ze względu na cenę i nieskomplikowaną konstrukcje nadają się doskonale dla początkujących modelarzy, tu górę bierze właśnie cena i dostępność.
Na podsumowanie rzec można że gdyby nie MAŁY MODELARZ to nie było by modelarstwa w Polsce(jak wiemy polskie modele są dostępne w innych krajach). Polska według mnie przoduje w tej dziedzinie(modele kartonowe)
Oczywiście dział ten odpowiednio podkreśla wagę Małego Modelarza w naszym modelarskim życiu.

MOJE ODCZUCIA
Ja wychowałem się na "MM'ach", moim pierwszym modelem był świetny samolocik PZL P-11c. Mam sentyment do tych modeli, cenię ich dostępność i nieskomplikowaną budowę, oczywiście istnieją modele bardziej skomplikowane z tego wydawnictwa, jednak nie są tak trudne w budowie jak np modele pana Halińskiego. Cenię również modelarzy, którzy dają starym wycinankom nowe życie. Tu przykładem mogą być nasi forumowi koledzy np Piterski, oldboy, ZbiG i wielu,wielu innych,PRZEPRASZAM TYCH KTÓRYCH NIE WYMIENIŁEM. Często zabieram się za własnie jakieś stare wycinanki i tnę tak dla rozluźnienia(obecnie kleję miga 25), na modelarzach uczyłem się kleić, choć to zacząłem czynić wyjątkowo późno. Nauczyłem się sporo i ngdy nie przestanę kleic Małego Modelarza.

PODZIELCIE SIĘ, KOLEDZY, I SWOIMI MIŁYMI CHWILAMI Z MAŁYM MODELARZEM
Odpowiedz
#2
Witajci koledzy modelarze. Może teraz ja trochę na skrobie otóż moja przygoda z małym MODELARZEM zaczęła się w roku 1983 wraz z prenumeratą w pobliskim kiosku RUCH-u .Byl to wańka SU-100, potem VITTORIO VENETTO ITD...gdzieś do lat dziewiędziesiątych . Zacząłem słuchać Heavy Metal i jakoś głupio mi było łączyć jedno z drugim. Można to było nazwać wstydem , bo przecież według moich kumpli , modele kleili tylko lalusie. Głupie ,no nie!!! Mały Modelarz jest moim idolem do dnia dzisiejszego, gdziekolwiek jestem w Polsce to wnet szukam antykwariatów , różnych innych lamusów by coś wyszperać. Oto dwa przykłady 1- w Zielonej Górze/moje miasto /kupiłem kilka brylantów - pierwszy KARAŚ , P-11C , MEWA ,LUBLIN HYDRO , COLEOPTER format A3 , ISKRA  oraz PZL-101 KOS /MON-ówka /.Stan brzytewka. Mam ich kopie do dziś a oryginały zamieniłem za odbitki ksero innych modeli MM. Fakt nie bujda. Znam nabywcę i pewnie mógłby poświadczyć jaki to zrobił ze mną interes życia.Było ,minęło . Przykład 2- Świnoujście , antykwariat blisko muzeum morskiego , tam trafiłem na ok. 25-30 egz. z lat 1970-76. Obecnie żona moja mało mi wtedy lania nie spuściła kiedy pokazałem na co wydałem 150 zeta. Ja byłem w raju ,ona nie.Itd, itd.Cały sufit w moim pokoju był zawalony samolotami różnemi ,nawet kserokopie malowene flamastrami. To były czasy. Kiedyś jak chciałeś mieć ciekawy model inny niż MM to szukałeś ogłoszeń w Modelarzu lub MM. Było ich masa a i modele bardzo ciekawe .Mam kilka kserokopi z tamtych czasów HE 111 , TOMAHAWK 1/25 malowanie chińskie, DO 215 ,SAIUN ,JUDDY , SUISEI .... To moje skarby , jak album ze zdjęciami . Lubie na nie popatrzyć. Kiedyś wpadły mi w ręce pierwsze płytki z MM co je LOK wydała. Biegłem czym prędzej z nimi do profesjonalnej drukarni i miałem super efekt końcowy w postaci modeli do sklejenia. Papier ok. 230 g . Mam je w moich zbiorach i nie pozbędę się ich . Dziś każdy może je sobie drukować do woli. I jeszcze KRANICH MODELLBOGEN zasługuje na mój szacunek , świetna DDR-owska robota. Myślę ,że to na tyle ,bo można pisać i pisać. P.S. Ludzie piszcie, piszcie byle tylko nie odbiegało to od prawdy -cytat z kabaretu TEY. Moi fani przez duże F.
Odpowiedz
#3
  Co ja będę pisał? - Jest "galeria ZbiG-a"...
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#4
Moim pierwszym modelem nie był model z Małego Modelarza, ale Spitfire Mk.IXc z Technopolu. Tak tego Technopolu co krzyżówki robi.
Później to już tylko poczciwy MM. Początki były kiepskie, tj wycinałem kilka części, próba sklejenia i na tym się skończyło klejenie danego modelu. A były to: Łoś z 69 roku , Smok 72 roku , Le terrible, P-38, Ił-4, Harrier, Raiden.
Pierwsze modele z których byłem zadowolony to: AH-1S "Cobra", Sopwith Pup, Fokker e.III. Później jak tylko mogłem dostać to były GPM, Kartonowy Arsenał.
Im trudniejsza jest walka, tym większe będzie zwycięstwo!
"w życiu jest dobrze, gdy jest dobrze i nie dobrze, bo gdy jest tylko dobrze to niedobrze"
Krytykować może każdy głupiec. I wielu z nich tak robi.
Odpowiedz
#5
Szkoda tylko że robimy tutaj tej "firmie" którą jest LOK taką wspaniałą reklamę. Gdyby nie dotacje i renoma Małego Modelarza dawno podzieliłby los innych wydawnictw, które mogły by zrobić coś a nie mogły bo nie miały z czego. Szkoda i jeszcze raz szkoda.
Kleiliśmy Małego Modelarza bo nic innego nie było, nie przeszkadzał nam wtedy karton, który był jaki był bo innego nie było. Nie przeszkadzało nam wiele innych rzeczy ale to że to była jedyne co można było zrobić to bym się nie zgodził. Owszem można było to kupić w kiosku ale od czego była dusza modelarza żeby zrobić coś z niczego.
Odpowiedz
#6
To może i ja coś powspominam. Mój pierwszy MM (i w ogóle pierwszy model) to PZL P-24 G (MM 6/1987) klejony w szkole na zajęciach które się zwały "Praca Technika" :-) :-)  Model ( a właściwie to coś co udało mi się zlepic) ledwo dożył do końca zajęć a w domu zastanawiałem się dlaczego wszystko się rozpadło po tym jak wysechł klej biurowy zastosowany jako spoiwo  ???  ???
I już całość miała wylądować w koszu kiedy wpadłem na pomysł a może tak podebrać trochę budzia ojcu i spróbować dokończyć to co zostało. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę  Wink  Wink  z tego co pamiętam to model i tak wylądował w koszu ale szybko pobiegłem do kiosku po następny i się zaczęło. Każdą wolną chwilę siedziałem nad kartonem i lepiłem (zwłaszcza w zimowe wieczory) Niestety nic z tego nie zostało wszystko poszło na "złom" jak się wyprowadzałem z domu. Ale łezka się kręci w oku na wspomnie o tym :'(  :'( 

Wracając do renomy, jakości, itp.

(06-08-2012, 10:32)dexter link napisał(a):Szkoda tylko że robimy tutaj tej "firmie" którą jest LOK taką wspaniałą reklamę. Gdyby nie dotacje i renoma Małego Modelarza dawno podzieliłby los innych wydawnictw, które mogły by zrobić coś a nie mogły bo nie miały z czego. Szkoda i jeszcze raz szkoda.
Kleiliśmy Małego Modelarza bo nic innego nie było, nie przeszkadzał nam wtedy karton, który był jaki był bo innego nie było.  .....

To nie przesadzajmy.
Fakt MM nie za bardzo miał konkurencję, wydawnictw było niewiele.

Jakość. no jeśli porównamy MM-a z 85 roku i Hala z 2010 to na pewno wyjdzie słabo. Tu raczej porównajmy modele wydane w tych samych latach a z tego co pamiętam to jakość papieru, druku, "sklejalność", itp. pomiędzy MM a innymi wydawnictwami (miałem do czynienia z jeszcze trzema GPM i dwóch pozostałych nazw nie pamiętam wiem, że skleiłem tygrysa-a, ORP Burza i jakiś wóz bojowy ) to różnica była podobna jak dziś między MM a np Halem, GPM, Kartonowa Kolekcja, itp. Jak sama nazwa mówi Jest to "MAŁY" Modelarz, więc nie oczekujmy konkurencji dla Halińskiego. Jak dla mnie szacun, że próbują wydać coś nowego (patrz Halifax, Titanic) w przystępnej cenie. Wychodzi jak wychodzi ale może będzie lepiej z następnymi modelami. Pewnie gdyby inne wydawnictwo ( patrz wydawnictwo H ) próbowało wydać Halifax-a to jego cena wynosiła by ze 300-400 zł (patrząc na ceny innych modeli)  Sad  No może miałby więcej detali. I jeszcze bym zapomniał to byłoby wydanie limitowane, kolekcjonerskie itp. nakład 1000 egzemplarzy  :mrgreen:  :mrgreen:  :mrgreen:  :mrgreen:  :mrgreen:  :mrgreen:  :mrgreen:

No i nie da się pominąć wkładu MM-a w modelarstwo w Polsce. Ciężko wyobrazić sobie jakby wyglądało dziś bez tego wydawnictwa. Większość modelarzy "wyrosła" chyba na MM-ach.

Wydawnictwo podupadło strasznie z początkiem tego stulecia, ale chyba próbuje się podnieść i działać dalej. Długą ma jeszcze drogę przed sobą, żeby dorównać konkurencji ale może nie skreślajmy MM-a na straty :-) :-)

Uff ale się rozpisałem :-) Podsumowując w kilku słowach to zawsze wspominam "ciepło" Małego Modelarza i przyznaję się bez bicia do kupowania
Odpowiedz
#7
A to ja też coś tu skrobne w temacie.
Moje kartoniarstwo też zaczęło się od mm.
Pierwszy na tapecie był Su 27 nr mm 10-11/1996. Pamietam że zlepienie tego samolotu zajeło mi niecałe 3 tygdonie.
Strasznie mi sie podobała sylwetka tego samolotu i że w końcu model jest taki dużySmile
Pod sufitem wyglądał super. Potem dałem go koleżance mojej siostry  PDT_Armataz_01_04 bo sie naoglądała Top Gun Smile

Później był na tapecie nr z RWD 4 i RWD-5bis. Modele wychodziły jak wychodziły ale dawało mi to kupe frajdy.
Sztuki modelarskeij uczyłem się sam. Nie należałem do modelarni bo rodzice nie mieli kasy, internetu nie było a nawet gdyby był to nie było by na czym "odbierać" bo szczytem techniki był zegarek montana z 7mioma melodyjkamiWink (tez nie miałem)

Poźniej kupiłem pod halą w Krakowie kserówki hariera. To był pierwszy model malowany, i co więcej dostał oświetlenie ogona i skrzydeł! Ba na diodach!to był wypas w nocy Smile

Później był nr 1/1997 Czołg Lekki 7TP. Kolejny był ORP Orzeł i to był pierwszy model którego nie ukończyłe. Kdałub wyszedł w lekki banan, pogubiłem gdzieś części a potem poszedł do pieca.

Fajnym modelem był Mi 28 Havoc. Duży i całkiem fajnie się sklejał. Bardzo mi się podobał. Ale dałem ciała bo nie usztywniłem odpowiednio łopat i po jakimś czasie opadły Smile

A później przerzuciłem się na fly model.
Był F14 Tomcat, Apollo 11, Mig 29 i największy model w moim życiu SR71 BlackBird Smile

Ale wracając do MM miło wspominam ten czas. Było od czego zacząć, było w zasięgu kieszonkowego i jak ma tamte czasy dawało super efekt.
Fajnie by było gdyby mm znowu był co miesiąc w kiosku.
Myślę że jednak muszą popracować nad atrakcyjnością wydania jesli chcą poprawić sprzedaż. Czego im i nam wszystkim życzęSmile

Dodam jeszcze tylko że materiał który brałem do budowy to najczęściej była tektura z pudełek po butach, druty z jakis elektronicznych rozwalonych części znalezionych na smietniku.
Twarda żyletka TIGER
[Obrazek: ?486103938]
I klej butapren później introligatorski no i wikol.

Niestety z początkiem liceum przestałem kleić.
I powróciłem dopiero nie dawno.
Odpowiedz
#8
to ja też, ja też....zaczynałem od Małego Modelarza, jak wielu z nas. Nie wiem który model był pierwszy, tyle tego było. pamiętam natomiast, jak mając 7 lat siadałem z ojcem przy stole. On kleił a ja się przyglądałem, później pozwalał mi wycinać części (szok!) aż wreszcie zapragnąłem mieć swój własny model. gdy on kleił ORP Błyskawica, ja dłubałem pfrzy pierwszym samolocie. Wyszedł marnie, ale frajda niesamowita. A najlepsze było to, że koledzy przychodzili, wołali na piłkę, a po chwili siadali razem ze mną i też kleili swój model. I zawody kto skleił lepiej. Wtedy był tylko Mały Modelarz. poza klejeniem modeli, czytaliśmy uważnie historię danego modelu, później szukaliśmy więcej informacji, ale to już inna  bajka. Najcieplej z Małego Modelarza wspominam mój najpoważniejszy model, czyli czołg T72. Ależ ja się nadłubałem przy kołach! W tym czasie mój ojciec sklejał ten sam moel - on zrobił gąsienice z ogniw, a ja z pasków. Praca włozona w ten model dała mi mase satysfakcji. Bardzo długo go miałem. To był bodziec, który pchnął mnie do klejenia pojazdów pancernych. Póżniej już nic innego nie ruszałem. Co by nie mówić o dzisiejszym Małym Modelarzu, to ten z lat osiemdziesiątych był dla mnie magiczny. Ale to były inne czasy. Dziś, po powrocie do hobby, miałem w ręku kilka ostatnio wydanych modeli. Ale są one ponad moje siły. Smile W każdym bądź razie Małego Modelarza wspominam najlepiej, ponieważ był on..."mały". Na start, na poczatek przygody. Nawet na zajęciach z przedmiotu praca technika kleiliśmy modele. Ech...to były czasy... :')
rdzewieją: Sd.Kfz 251 A WURFRAHMEN 40 (GPM 10/2010) | JAGDPANZER IV Ausf.F (Modelik 11/06) | XP-61E (Orlik 11/2009)

się robią: StuG 40 F OSTKETTEN (GPM 13/2009) | Ju-88 C-6 Nightfighter (KA 5-6/2012)
Odpowiedz
#9
Witajcie, dodam więc coś i od siebie.
Ja również zaczynałem przygodę modelarską z Małym Modelarzem. To był początek lat 90. Czasy, gdy to wydawnictwo modelarskie było dla mnie jedynym dostępnym. Pierwsze modele, z jakimi się spotkałem, były klejone przez mojego kuzyna. Popatrzyłem w stronę jego półki a taaaaam... kilka okrętów i żaglowców. I ja zapragnąłem skleić własny. U babci na strychu znalazłem P-38, numer 10/11 1987. Ale wtedy nie miałem pojęcia o klejeniu i mi nie wyszedł... Pierwszy sklejony model to Ms 406.
Potem był Jak, brytyjski bombowiec Bristol Blenhiem, Arado 196 , polski P-24 G, samolot niemiecki "Storch", Mosquito, ORP Jaskółka i wiele, wiele innych, których niestety już nie mam :-(
W budowie: ..... ..... ....
[b]Zbudowane

Roweromaniak : https://www.youtube.com/watch?v=jKyWii8RxqA[/b]
Odpowiedz
#10
Małemu Modelarzowi niewątpliwie kilka słów ciepłych się należy. Większość z nas od MM zaczynała i uczyła się kartoniarstwa na tych modelach. Mamy po prostu do tego wydawnictwa sentyment.
Jednak MM-owi za dzisiejszą działalność należy się także kilka gorzkich słów! Zastanówmy się jaka idea przyświeca ukazywaniu się MM-a. Otóż wydaje mi się, że MM w założeniu kierowany jest do młodych ludzi – modelarzy, zaczynających przygodę z modelarstwem. Ma on krzewić modelarstwo w narodzie. Powinien zatem kosztować niewiele (wszak wydawany jest za nasze – jakby nie patrzeć – pieniądze), prezentować ciekawe, proste i sklejalne modele oraz ukazywać się w miarę często (w dalszym ciągu jest teoretycznie miesięcznikiem).
Postawmy się teraz na miejscu odbiorcy MM-a, pełnego zapału i chęci 10-12 latka. Wchodzimy do kiosku z prasą i widzimy bieżący numer: Galeon Smok - o kurde co to jest galeon (ile dzieciaków w tym wieku interesuje się szkutnictwem?)?, no dobra weźmy coś ciekawszego, w końcu żaglowce w MM-ie ukazują się raczej rzadko (choć ostatnio coraz częściej), samolot: Heinkel 111 – super samolot, z czarnymi krzyżami i swastykami (to akurat niestety dodaje atrakcyjności), cena – do przełknięcia – biorę! I co dalej? Proszę: http://www.konradus.com/forum/read.php?f...r=0&page=1 . Ten „model” nadaje się bardzo dobrze do klejenia taśmą klejącą, o ile to komuś nie przeszkadza (takie rozwiązanie na pierwszym modelu wcale nie musi być złe – czas budowy się skraca i powstaje model na zachętę, ale czy w instrukcji coś takiego się zaleca?). Idziemy dalej, może jakiś okręt: Bismarck, Hiei, Batory, Hood, Dreadnought – spory wybór, 15 zeta to nie majątek – kupuję Hiei – japońska flota jest taka ciekawa! Otwieram wycinankę… jakieś drobne te części, ale co tam – dam radę! przecież to nie może być takie skomplikowane, widziałem w internecie jak jakiś facet kleił ten model – wychodził jemu, to i ja potrafię!.... Wielki szacunek dla każdego modelarza, który skończył Hiei – niezależnie od jego wieku i efektu końcowego! No i jak teraz wygląda ten 10-12 latek? Gdzie podział się jego entuzjazm?...
W MM-ie ukazała się cała masa modeli spełniających postawione wyżej warunki, niestety w większości są to modele stare i choć ciągle można je niedrogo kupić na allegro, dla małego modelarza się raczej nie nadają – jakość kartonu i druku je dyskwalifikuje. Czy przerysowanie kilku modeli np. pana Wasiaka i nadanie im atrakcyjnego malowania jest takie trudne? Przecież tych modeli nie trzeba nawet poprawiać, wiem nie wszystkie sklejały się same, ale czy odrobina inwencji w wykonywaną pracę małemu modelarzowi może zaszkodzić (nam nie zaszkodziła)? Teraz nawet prosty model samolotu myśliwskiego musi mieć co najmniej 200 części – czy to aby nie za dużo dla młodego modelarza? Z całym szacunkiem dla Pawła Mistewicza, którego modele wszyscy znacie i polecacie na początek, ale uważam, że dla zaczynającego zabawę z kartonem 10-12 latka są za trudne – zbyt skomplikowane.
Na rynku jest cała masa wydawnictw oferujących modele mocno zdetalizowane i trudne i bardzo dobrze! Tylko żeby skleić model trudny trzeba najpierw skleić kilka łatwych, a współczesne opracowania takie nie są. Czy MM musi aspirować do miana wydawnictwa „współczesnego”, choć jego zarządzanie i finansowanie do współczesnych nie należy?

Ale się rozpisałem… Tak naprawdę to bardzo się cieszę, że MM ciągle się ukazuje, tylko tak mi się jakoś wydaje, że redakcja gdzieś zgubiła drogę i się miota po omacku…
"Duma mnie rozpiera jak groch jelita frontowego oficera"
Odpowiedz
#11
Tuco -Święte słowa ! Niech ktoś z redaktorów szacownych to przeczyta i weźmie sobie to do serca...
Bo z Małego Modelarza drugi Haliński ( jakościowo } nigdy nie będzie i cenimy to wydawnictwo w formie jaką poznaliśmy .
Zmiany mogą mu wyjść na gorsze...
W budowie: ..... ..... ....
[b]Zbudowane

Roweromaniak : https://www.youtube.com/watch?v=jKyWii8RxqA[/b]
Odpowiedz
#12
  Jestem ZA; Mały Modelarz niechaj pozostanie MAŁYM. I, niechaj nadal spełnia rolę, jaką spełniał dotychczas...
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#13
(08-08-2012, 04:18)ZbiG link napisał(a):  Jestem ZA; Mały Modelarz niechaj pozostanie MAŁYM. I, niechaj nadal spełnia rolę, jaką spełniał dotychczas...

W 100% zgadzam się z tym. Nie róbmy z Małego Modelarza drugiego Halińskiego bo chyba nie taki jest cel tego wydawnictwa.
Coś co musi zrobić MM to poprawić jakość (sklejalność modeli). Jeśli faktycznie ma to być pozycja od której przygoda z modelarstwem ma się rozpoczynać. Ponieważ to jest najistotniejsze. Reszta, czyli numeracja modeli, cykl wydawniczy, okładka, itp. to są dodatki które nie mają większego znaczenia i wpływu na sam model.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości