Forum używa ciasteczek
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[Pytanie] B-438 FRANCISZEK ZUBRZYCKI - malowanie kadłuba
#1
Ahoj!
Analizowałem właśnie "Plany Modelarskie" N.111 FRANCISZEK ZUBRZYCKI - i zdziwiła mnie jedna rzecz - malowanie kadłuba tej jednostki.
Na planach wygląda to tak:
[Obrazek: cd37c5132637639.jpg]

Cześć podwodna kadłuba nie jest pomalowana tradycyjnie (poziomo) tylko pod jakimś dziwnym skosem. Część podwodna kadłuba malowana jest przecież innym rodzajem farby ( ze zrozumiałych względów), niż część nawodna. Nie chce mi się wierzyć, by statek w pełni załadowany, przy maxymalnym zanurzeniu (spełniający warunki statecznościowe) pływał z trymem aż 4 metrów - tak jak to pokazano na powyższym rysynku.
I tu moja prośba. Może ktoś posiada fotki tej jednostki, na których widać, że tak było w rzeczywistości, lub spotkał się z takim sposobem malowania kadłubów. Będę wdzięczny za wszelkie informacje.
Pozdrawiam SZKUTNIK
Odpowiedz
#2
  Panie SZKUTNIK!
  Statki malowane w ten sposób miały maszynę na rufie. I nawet w przypadku przyjęcia pełnego ładunku zanurzenie na rufie niewiele się zmieniało, dzób zanurzał się natomiast dużo głębiej. Taki statek gdy szedł tylko pod balastem wynurzał dosyć wysoko dziób.
  Przestudiuj sobie ponadto zagadnienie "marka zanurzenia".
  I, pamiętam to z pracy w Stoczni Gdańskiej (wówczas im. Lenina!), iż tak właśnie malowane były te statki. Na pewno.
  Pozdrawiam. ZbiG.
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#3
Ahoj!
ZbiG: wielkie dzięki. Skoro na własne gały to widziałeś to musiało tak być. Na innych forach poiformowano mnie, że to błąd autora planów. "markę zanurzenia" mam opanowaną do perfekcji Wink Swoją drogą to bardzo nie spotykany sposób malowania. Gdy pokazałem ten rysunek pracownikom Hempla, zamurowało ich i nic nie powiedzieli.
Pozdrawiam SZKUTNIK
Odpowiedz
#4
  To żadna sensacja. Dziwi mnie cośkolwiek, iż ludzie, którzy powinni coś niecoś wiedzieć o malowaniu jednostek pływających nie wiedzieli tak prostej rzeczy.
  Powtarzam: to nie błąd autora!.
  A teraz: jeżeli to B-438; to, powinien on mieć bom ciężki o unosie maksymalnym 300 t - tzw Stilken? A jakie żurawie ładunkowe?  Bardzo mię to ciekawi: w roku 1976 budowałem właśnie prawdopodobnie model prototypu tej jednostki w skali 1:100 z uwidocznieniem wnętrza ładowni ( wykrój burty i otwarte Mc Gregory). Według oryginalnej dokumentacji stoczniowej. Nie jestem wszakże pewien tej numeracji. To już tyle lat...
  A może byś Pan zapodał planik generalny tej jednostki?
  Pozdrawiam - ZbiG.
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#5
Ahoj!
Jeśli idzie o B-438 to posiadam jedynie plany modelarskie N. 111. O oryginalnej dokumentacji nie ma co marzyć. Nie ma z kim pogadać na ten temat w Stoczni Gdańskiej  Sad Sylwetka statku piękna. W sam raz na model w skali 1:200. Jak znajdę jutro chwilę czasu, zerknę do planów i zobaczę co jest tam na temat żurawii ładunkowych. 
Swoją drogą tak się zastanawiam, czy Muzeum Morskie w Gdańsku ma w swoich zbiorach plany statków budowanych w polskich stoczniach po II wojnie światowej.
Pozdrawiam SZKUTNIK
Odpowiedz
#6
  ... modeli ma bardzo dużo, prawie wszystkie. Nie wszystkie jednak są wyeksponowane. Za mało miejsca, więc część jest w magazynie. Co do dokumentacji - raczej wątpię. Czy zdajesz sobie sprawę z jak wielkiej ilości rysunków składała się dokumentacja na przeciętny statek? Swego czasu namawialiśmy Pana Smolarka - ówczesnego dyrektora Muzeum Morskiego i rzeczywistego jego animatora, aby zaopiekował się pięknym modelem prototypu "Daru Młodzieży" wykonanemu w skali 1:25.
  Nie wyszło. Brak pieniędzy... A model przepiękny i wykonany z naciskiem na realistyczność takielunku - wszystkie liny, bloki, żagle itp akcesoria były ruchome. Długość modelu wynosiła ponad 4m, a wysokość - ok 2,85m. Poszło na niego ok 6000 roboczogodzin. Konsultantami przy jego budowie byli pp Zygmunt Choreń i Kazimierz Jurkiewicz. Model stał w biurze konstrukcyjnym St. Gdańskiej. Gdzie jest teraz, nikt nie wie...
  W Centralnej Modelarni Przemysłu Okrętowego wykonywane były wszystkie jednostki pływające budowane przez nasze największe stocznie: Gdańską, Gdyńską (Komuny Paryskiej) i Szczecińską (im. Adolfa Warskiego). Oprócz jednostek wojennych. To inny resort.
  Budowano modele ofertowe, które jeździły na wystawy targowe na wszystkich kontynentach i modele tzw armatorskie, które zamawiał armator wraz z zakupionym statkiem.
  W najlepszych czasach tej modelarni pracowało w niej ponad 30 modelarzy i kilku uczniów.
  Jeżeli interesuje Cię jeszcze coś na ten temat - pytaj, a ja będę starał się odpowiedzieć w miarę mojej pamięci.
  Pozdrawiam. ZbiG.
   
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#7
Ahoj!
ZbiG wielkie dzięki za chęć pomocy. Doskonale zdaje sobie sprawę z ilu rysunków składa się dokumentacja statkowa. Czasami muszę sie zagłębiać w te papierzyska  :o. Niestety nie posiadam w domu tak wielkiego skanera, aby zamieścić planik generalny B-438, który znajduje się w PM 111. W ramach rekompensty podaję link do fotki statku B-438 Franciszek Zubrzycki. (oryginał i niedokończony model)  http://www.kartonwork.pl/forum/viewtopic.php?t=15510  , który Piterski wrzucił na zaprzyjaźnionym forum. Może na podstawie fotki bedziesz wiedział jak z tymi bomami ładunkowymi było na prawdę. W PM 111 podali że B-438 był wyposazony w:
- 12 bomów 10/5 t, 4 bomy 25t, i 1 bom ciężki 80t. Do wszystkiego oczywiście wciągarki ładunkowe, gajowe itp. Było to naszej produkcji robione przez ZUO TOWIMOR w Toruniu.
Co do "Daru Młodzieży" to nieźle dał mi w skórę  ;D. Nie mówię tu o pobycie na nim (w sumie ponad 6 miesięcy), ale o planach stoczniowych. W 1997 roku wymyśliłem sobie, że fajnie było by zbudować takie cudo w skali 1:100 (sentyment z dawnych lat). Trzeba by skombinować plany tej jednostki. Udałem sie w tym celu do biura armatorskiego WSM w Gdynii. Nie powiem byli bardzo mili. Niestety z dokumentacji (otrzymali ze stoczni pełne 3 sety) nie zostało prawie nic. Z przydatnych rzeczy (modelarskich) ostały się jedynie plan ogólny oraz linie teoretyczne kadłuba. Pozostała stocznia. Z. Choreń był już wtedy na prywatnym garnuszku. Prawa autorskie należały do stoczni. W stoczni w biurze projektowym, wytłumaczyłem o co mi chodzi. Że nie chce nic za darmo. Obiecali pomóc, ale nie szybko. Jaja zaczęły się gdy chciałem opuścić teren stoczni. Gość na bramie mnie skontrolował. Na swoje nieszczęście miałem przy sobie plany, które otrzymałem od Armatora "Daru Młodzieży". Oskarżono mnie, o wynoszenie na zewnątrz majatku stoczni. Ile się musiałem natłumaczyć, wyjaśniać, pisać oświadczenia, raporty. Na własny koszt musiałem przywieść do stoczni przedstawiciela od armatora, który potwierdził że plany dostałem od niego i on o tym wie. Wszystko zakończło sie na posterunku policji. Pomimo tej przygody, jeszcze kilkakrotnie przypominałem się w biurze projektowym stoczni, ale nic z tego nie wyszło.
Jeszcze  raz dziękuję za ofiarowaną pomoc. Na razie są to wstępne przymiarki do modelu kartonowego. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Jeżeli tak na pewno się odezwę. W planach modelarskich nie ma nic na temat konstrukcji ładowni. Wink    Oko fachowca bardzo się przyda.
Pozdrawiam SZKUTNIK
Odpowiedz
#8
  Nie pamiętam numeru typu, ale to nie ten. Budowany przeze mnie miał bom ciężki i żurawie właśnie z towimoru.Tutaj, oprócz stilkena widzę maszty bramowe; to były jednostki wcześniejsze, o bardziej skomplikowanym osprzęcie załadowczo - wyładowczym. Windy renera, gai i topenant miały, zdaje się, napęd elektryczny. Bomy ładunkowe były tutaj tradycyjne - po cztery na jeden maszt bramowy. Żurawie natomiast znakomicie upraszczały sprawę. Mniej było olinowania, wind i całego tego bałaganu. Były sprawniejsze i wymagały mniej ludzi do obsługi i konserwacji. Zresztą, na cóż będę pisał rzeczy oczywiste - na pewno wiesz o tym wszystkim lepiej ode mnie...
  Konstrukcja ładowni nie odbiegała od typowych ładowni drobnicowych. Ot pusta przestrzeń od burty do burty i od grodzi do grodzi; jeden międzpokład w połowie mniej więcej wysokości ładowni. Z pokładu wystająca zrębnica. Światło luku zamykane pokrywami systemu Mc Gregora. Oczywiście, temat można rozwinąć, tylko po co?
  Wielu rzeczy już nie pamiętam - upływ czasu i choroba dość skutecznie załatwiły się z moją pamięcią. Pamięć mam raczej wybiórczą.
  Pozdrawiam. ZbiG.
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  pytanie-lodołamacz slawomir kromer 2 4,027 09-11-2022, 10:28
Ostatni post: Chmielu21
  Pytanie w sprawie olinowania ORP Wicher pabloo 0 3,105 10-07-2013, 09:07
Ostatni post: pabloo

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości