Forum używa ciasteczek
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dlaczego kleję okręty
#1
Każdy ma jakieś preferencje modelarskie. Na naszym forum dominuje prężna grupa pancerniaków, która klei efektywnie, ładnie i szybko. Okręciarzy jest zaś najmniej. Zdaje się, że w sumie są cztery relacje okrętowe - King George V, Z-5 i moje Kiji i Richelieu (jeśli kogoś pominąłem - przepraszam). Ale można zapytać, dlaczego akurat okręty - najbardziej praco- i czasochłonne, często niewdzięczne zajęcie. Oczywiście chylę czoła przed zdolnościami Kolegów (i Koleżanek) lotników i pancerniaków, ale chyba nikt nie kleił wozu pancernego przez 6 miesięcy czy tam dwa lata?
Bla bla, rozgadałem się. Tą galerią chciałbym poniekąd się usprawiedliwić, dlaczego kleję okręty, a nie wozy bojowe lub aparaty latające. Przedstawiam moje wypociny.
Przepraszam za jakość niektórych zdjęć.
Kawasaki Ki-61 Hien, skala 1:33, wyd. A. Haliński
[Obrazek: 782a45d4ded727ddm.jpg]
[Obrazek: 44a0b4ed215451e7m.jpg]
[Obrazek: 81ea6b5a3aeee80cm.jpg]

Pz. IV C, skala 1:35, wyd. Mikromodel
[Obrazek: 2d4a4fb7db573a40m.jpg] [Obrazek: ed9da91cd2a108ccm.jpg]
[Obrazek: 07bd5cd6595bcfc7m.jpg]
[Obrazek: 14b00b191c08993am.jpg]
[Obrazek: fc36536af8817d23m.jpg]
[Obrazek: 3c3b6c4db6a7c577m.jpg]
[Obrazek: 95d5eae1089b1f87m.jpg]
[Obrazek: 60cda45f65485ceam.jpg]
[Obrazek: edc426d12db2e65am.jpg]

Jak widzicie, nie za bardzo to wychodzi... więc skoro nie samoloty i wozy pancerne to... kolej.. hehe, żarty - okręty!!!
O i takie to buty. Mam jeszcze sporo modeli skończonych i nieskończonych. Do tych ostatnich zaliczę choćby Kiji (o nieszczęsne), Yukikadze, Pz. V z GPM, Su-100 z MM i wiele, wiele innych. Jednak to okręty sa od niedawna (1,5 roku?) moją pasją. Na razie udało mi się ukończyć tylko jeden (starych MM i JSC nie liczę) - SMS Kronprinz z Modelika, no i wygląda na to, że ukończę Richelieu. Okręty są wspaniałe. Tak wnerwiające, że aż chce sięprzy nich siedzieć! I jak powiedział Eric Adams z Manowar'u - "... and its very fuckin' best".
Pozdrawiam!
Odpowiedz
#2
Arovist poruszyłeś fajny temat do dyskusji przy okazji tej galeryjki twoich modeli, ale dodam coś od siebie również w tym wątku. Odnoście czasu budowy modelu to myślę że to nie zależy od rodzaju budowanego modelu(okręt, samolot, czołg itd.), tylko od ilości czasu jaki możemy poświęcić na nasze hobby. Wydaje mi się że gdyby Janek(kolega który ma dużo czasu na klejenie), zabrał się za taki okręcik jak pancernik w skali 1:200, to zajęło by mu to naprawdę niewiele czasu. Natomiast ktoś kto nie może sobie na to pozwolić buduje taki model np. dwa lata. Zresztą Janek musiał by się sam na ten temat wypowiedzieć. Ale mimo wszystko trzeba przyznać że wielkie okręty kartonowe stanowią największe wyzwanie dla modelarzy. Pomimo że naprawdę jestem wielkim miłośnikiem broni pancernej, to taki model pancernika w skali 1:200 chodzi za mną od dawna. Poza pancerką to jedyna rzecz która nie daje mi spokoju. Niestety przy moim tempie w sklejaniu to zajęło by mi to chyba z 5 lat.
Jeśli chodzi o pancerkę to Czsochaj budował swojego Rudego rok czasu o ile dobrze pamiętam.
Czołgista!
Odpowiedz
#3
Nie chciałem nikogo urazic mówiąc o ilości czasu spędzonego przed modelem. Jednak sama ilośc części powoduje, że budowa okrętu trwa dłużej. Jest tez ona trudniejsza ze względu na gabaryty, bo zdecydowanie trudniej - szczególnie w małym pokoiku, manewrowac prawie półtorametrowym okrętem.
Przypadek Richelieu trwa już sześc miesięcy. Póki skończę stuknie siódmy. Przy 3600 częściach daje to statystycznie blisko 20 częsci dziennie. Nie jest to jakaś powalająca statystyka, ale też niemała. Nie wlicza się do niej elementów niekartonowych. Ale powiem, że gdybym miał więcej samozaparcia, to skończyłbym go wcześniej. Ale wiadomo: praca, narzeczona, fachtunek, rower, piłka...
Tak czy siak plany sięgają daleko w przód. A kupka okręcików-wycinanek rośnie. Zapraszam Cię Kujocie do jakiegoś pływadła. Nie czułbym się tak samotny na tym forum :wink:
Odpowiedz
#4
Na pewno nikt nie poczuje się urażony Arovist bo nie ma żadnego powodu do tego. Masz całkowitą rację jeżeli chodzi o ilość części i gabaryty okrętów. Manewrowanie czymś tak dużym jest naprawdę problematyczne, skleiłem dwa dość potężne samoloty także namiastkę takiego okrętu już miałem. Nawet największe modele czołgów to przy okrętach zabawki. Może skuszę się kiedyś i zbuduję jakiś pancernik bo naprawdę podobają mi się te konstrukcje. Tylko właśnie przy naszych możliwościach czasowych to taki mały samobój. Można z tym ugrzęznąć na lata. Spróbowałem kiedyś zrobić Victorio Venetto z MMa ale nie skończyłem, no i to nie ta skala co np. twojego Richelieu. Ale z wielką przyjemnością będę obserwował twoje poczynania i będę obecny w relacjach, pozdrawiam.
Czołgista!
Odpowiedz
#5
Trochę się zagapiłem i przeoczyłem fajną dyskusję. Ale już nadrabiam zaległości.
Czyli tera gangster:

Janku:
Kleisz świetnie!!! Nie mogę się doczekać kiedy w końcu ujrzę Twój okręcik, bo to z pewnością będzie wielka gratka dla smakoszy!!! Nie chciałbym nic sugerować... ale ja też bym się wziął za jakiś lotniskowiec... :razz:

Kujot:
Oj dostaniesz tęgie baty hehehehe. Masz kleić jakiś okręt, ale to już! Bo wpadnę tam do Was do Działdowa ( w końcu to nie tak daleko) i pokażę co to jest scyzoryk :twisted:
Pz. IV C to mój pierwszy czołg. Jak już pisałem Su-100 i Pz. V zarzuciłem. Nie czołgi dla mnie.
Co do retuszu to sam jestem zaskoczony. Kolega, którego aparatem robiłem fotki też je widział (zresztą, są one robione z dwóch aparatów. Fotki większe są robione takim wieeelkim wymiataczem) i również był zaskoczony. Musze przyznać, że robiłem je z małej odległości bez makro i z lampą. Model ogólnie nie ma aż tak cholernie kontrastowego koloru farbki retuszowej. Poza tym to chyba pierwszy mój model, który retuszowałem farbkami, przedtem flamaster... (daaawno temu to było, nie komentujcie).
Poza tym to wóz z kampanii wrześniowej z pełnymi białymi krzyżami. Ale że się chciało robić dioramę Smoleńsk 1941... to poszedł w ruch czarny długopis. Ja się tu wynurzam ze swoje niekompetencji, pewnie boki rwiecie ze śmiechu... :razz:

I na końcu:
zdradzę wam taką tajemnicę, że nie ma co ukrywać, ale ja też kleję modele...
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości