Witajcie!
Dawno temu, gdy zaczynałem swoją przygodę z modelarstwem w moje ręce wpadł model czołgu pływającego T-40 z wydawnictwa Orlik. Niedawno postanowiłem zbudować go od nowa. Bardzo podoba mi się ten pojazd, a ten, który mam niestety trochę odstaje od akceptowanego przeze mnie poziomu.
Krótko o pojeździe: czołg T-40 powstał jako następca czołgów pływających T-37A i T-38. Swój debiut bojowy zaliczyły w pierwszym etapie wojny z III Rzeszą, ale ze względu na nieprawidłowe użycie, często tylko powiększały straty w sprzęcie Armii Czerwonej. W późniejszym etapie wojny czołg ten miał swoje 5 minut, gdy dano mu okazję do wykazania się w tym, do czego został zaprojektowany. Okazało się, że jest to doskonały sprzęt do forsowania szerokich rzek i zabezpieczaniu przyczółków. Następcą T-40 został czołg T-60 lecz był to już pojazd niepływający.
Model został wydany przez wydawnictwo Orlik w klasycznej skali 1:25, autorem projektu jest p. Marek Góral. Moim zdaniem wybrany kamuflaż zimowy jest genialny i chyba dlatego tak bardzo podoba mi się ten czołg. Tak przedstawia się okładka:
Na początek szkielet w wersji 2D i po złożeniu:
Na ostatnim zdjęciu widać pewien mankament opracowania - nie za bardzo wiadomo jak skleić ze sobą wręgi W10 i W12 oraz W9 i W12 (tego nie widać na zdjęciu). Mam tu na myśli to, że na narożniku nie wiadomo która wręga ma być na wierzchu, a która pod spodem.
Po szkielecie pora na oklejenie kadłuba poszyciem:
Na tym etapie konieczne były drobne docięcia poszycia. W sumie największą korektę trzeba było przeprowadzić przy wnęce pod śrubę napędową. Nie wiem, czy to wada opracowania, czy mój błąd, ale powierzchnia z miejscem pod część nr 17 wystawała 1 mm ponad dno kadłuba.
Dawno temu, gdy zaczynałem swoją przygodę z modelarstwem w moje ręce wpadł model czołgu pływającego T-40 z wydawnictwa Orlik. Niedawno postanowiłem zbudować go od nowa. Bardzo podoba mi się ten pojazd, a ten, który mam niestety trochę odstaje od akceptowanego przeze mnie poziomu.
Krótko o pojeździe: czołg T-40 powstał jako następca czołgów pływających T-37A i T-38. Swój debiut bojowy zaliczyły w pierwszym etapie wojny z III Rzeszą, ale ze względu na nieprawidłowe użycie, często tylko powiększały straty w sprzęcie Armii Czerwonej. W późniejszym etapie wojny czołg ten miał swoje 5 minut, gdy dano mu okazję do wykazania się w tym, do czego został zaprojektowany. Okazało się, że jest to doskonały sprzęt do forsowania szerokich rzek i zabezpieczaniu przyczółków. Następcą T-40 został czołg T-60 lecz był to już pojazd niepływający.
Model został wydany przez wydawnictwo Orlik w klasycznej skali 1:25, autorem projektu jest p. Marek Góral. Moim zdaniem wybrany kamuflaż zimowy jest genialny i chyba dlatego tak bardzo podoba mi się ten czołg. Tak przedstawia się okładka:
Na początek szkielet w wersji 2D i po złożeniu:
Na ostatnim zdjęciu widać pewien mankament opracowania - nie za bardzo wiadomo jak skleić ze sobą wręgi W10 i W12 oraz W9 i W12 (tego nie widać na zdjęciu). Mam tu na myśli to, że na narożniku nie wiadomo która wręga ma być na wierzchu, a która pod spodem.
Po szkielecie pora na oklejenie kadłuba poszyciem:
Na tym etapie konieczne były drobne docięcia poszycia. W sumie największą korektę trzeba było przeprowadzić przy wnęce pod śrubę napędową. Nie wiem, czy to wada opracowania, czy mój błąd, ale powierzchnia z miejscem pod część nr 17 wystawała 1 mm ponad dno kadłuba.