Forum używa ciasteczek
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
[R/G] HMAS Sydney 1:200 (Bumażnoje Modelowanie 117)
#1
HMAS Sydney był australijskim lekkim krążownikiem typu Leander. Został zbudowany w Wielkiej Brytanii w stoczni Swan Hunter & Wigham Richardson w Newcastle i początkowo miał nosić nazwę HMS Phaeton. Stępkę położono 8 lipca 1933 roku a wodowanie odbyło się 22 września 1934 r. Oficjalnie jego nazwę zmieniono kiedy Australia zawarła umowę dotyczącą finansowania jego budowy 15.05.1934 r. (czyli w trakcie prac). Zastąpił on stary, wysłużony krążownik HMAS Brisbane pierwszowojennego typu Town. Złomowanie HMAS Brisbane miało się odbyć w Wielkiej Brytanii, więc to na nim przypłynęła większa część początkowej załogi Sydney'a. Stary krążownik osiągnął Portsmouth 12.07.1935, 4 dni przed rewią w Spithead z okazji 25 rocznicy objęcia tronu przez króla Jerzego V i miał okazje przepłynąć wzdłuż okrętów przygotowanych do tej uroczystości.

16.07 HMAS Sydney wyszedł na próby prędkości na których osiągnął w przybliżeniu 33 węzły. 24.09 wyszedł na ostatnie próby po których oficjalnie przejął dowództwo jego pierwszy kapitan, John FitzGerald, który co ciekawe był Irlandczykiem. Dwa dni później dotarł do Portsmouth i następnego dnia (27.09) został oficjalnie przyjęty do służby. 2.10 zamontowano na nim katapultę lotniczą, która była ostatnim większym brakującym podzespołem. Przez kolejne tygodnie okręt pobierał zapasy, docierali na niego odpowiedni specjaliści, przeprowadzano kolejne próby, kalibracje sprzętu i podstawowe ćwiczenia. 29.10 Sydney opuścił Portsmouth i rozpoczął rejs do Australii. Już 2 dni później został przekierowany do Gibraltaru w związku z włoską inwazją na Etiopię.

Model kartonowy HMAS Sydney został wydany przez Bumażnoje Modelowanie. Autorem tego opracowania jest Igor Kuniejewskij. Poza bardzo ciekawą historią podoba mi się jego sylwetka oraz kamuflaż. Jakiś czas temu postanowiłem go skleić. Poza modelem nabyłem także cały zestaw dodatków: laserowy szkielet, lufy i blachy fototrawione. Trafił mi się nieco wybrakowany zestaw blach, ale na szczęście ubytki dotyczą tylko drabinek które będzie łatwo zastąpić. Model planuję kleić jak zawsze - dokładając lub przerabiając trochę rzeczy od siebie. Na początek tradycyjnie zdjęcia okładki, arkuszy i dodatków.

[Obrazek: 100_0844_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0848_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0849_200_thumb.jpg]

Zebrałem też trochę materiałów o tym okręcie: Profile Morskie, kilka numerów Modelarstwa Okrętowego które prezentują podzespoły które można na nim znaleźć lub niewiele się od nich różniące oraz książkę Wesa Olsona o HMAS Sydney. Jest to jedyna książka jaką znalazłem która opisuje całość służby okrętu i na jej podstawie ją opisuję. Za to książek o jego zatopieniu jest chyba z 5, jeśli nie więcej. Mam też kilka linków do zbiorów zdjęć okrętu jak i jego modeli.

[Obrazek: 100_0850_200_thumb.jpg]

Pierwszy rzut oka na wycinankę nie zachęca. Kolejny też Big Grin  Model wygląda tak, jakby przygotowywały go 2-3 osoby które niespecjalnie się pomiędzy sobą kontaktowały. Elementy mają 3 różne grubości czarnych obrysów, a niektóre elementy nie mają ich w ogóle. Już na etapie przeglądania zauważyłem parę drobnych brakujących elementów (za mało polerów). Drukarnia też się nie popisała i są drobne niedociągnięcia też w tym względzie. Szczegółowość modelu jest średnia, ale na oko może być w sam raz. Na plus można liczyć bardzo ładne rysunki w instrukcji (zdjęcie poniżej) oraz podłużne podziały blach na całym kadłubie. Szkoda, że zabrakło poprzecznych.

[Obrazek: 100_0845_200_thumb.jpg]

Kolejnym problemem który zauważyłem jest to, że deskowanie pokładów sięga do samej burty. Brakuje tego odcinka pomiędzy burtą a deskami który jest blachą pokładu. Nooo... właściwie to jest, ale ktoś go z rozpędu wydrukował go na drewniano (zdjęcie poniżej). Początkowo planowałem tylko go odciąć i uzupełnić z zapasu koloru pod kolor kamuflażu, ale ZBiG i Radzias namówili mnie, żebym przerobił w nim pokład jak kiedyś w HMS Dreadnought. Tak też zrobiłem i mam go już prawie gotowego do wydrukowania. Oczywiście krawędzie będę musiał uzupełnić z zapasu koloru. Kolejnym ciekawym problemem jest pokład nadbudówki rufowej. W wycinance jest bez deskowania, w Profilach Morskich deskowanie ma. Nie udało mi się niestety znaleźć żadnego zdjęcia Sydneya które byłoby na tyle wyraźne, żeby to ustalić. Nie mogę też patrzeć na inne okręty tego typu. Niektóre krążowniki typu Leander miały deskowaną nadbudówkę rufową, inne nie. Z tego co zauważyłem większość modeli Sydneya posiada tam deskowanie i ja też się ku temu skłaniam. Skoro i tak przerabiam cały pokład to dorobienie takiego elementu nie jest dużym problemem. Może ktoś z Was ma jakieś informacje na ten temat i chciałby się nimi podzielić?

[Obrazek: 100_0851_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0866_200_thumb.jpg]

Skleiłem szkielet, przygotowałem podstawkę i sposób montażu do niej. Już w tym miejscu mogę powiedzieć, że z budową będzie "ciekawie". Szkielet jest rozwiązany inaczej niż zazwyczaj. Z jednej strony ma kilka dodatkowych wzmocnień co przyda się do klejenia poszycia, z drugiej podłużnica na większości okrętu jest tylko w części podwodnej a w części nadwodnej są 2 pseudopodłużnice pod kątem. Może mogłoby to zadziałać gdyby było dobrze zaprojektowane, ale nie jest:
- Części wzdłużne mają na końcach zaznaczone przerywaną linią fragmenty. Nigdzie w instrukcji nie jest napisane co oznaczają. Po przymiarkach okazało się, że na każdym łączeniu na którym stykają się 2 takie zaznaczone linią przerywaną fragmenty należy jeden z nich odciąć od części.
- Niektóre elementy mają źle wydrukowane oznaczenia wpustów i łatwo można je wyciąć z niewłaściwej strony (w laserach jest na szczęście dobrze).
- Granica pomiędzy pokładem dziobowym a głównym jest przesunięta o jakieś 5mm w kierunku rufy. Będę musiał odciąć wystające elementy i przykleić je we właściwym miejscu tak, żeby pokłady się zgrały (prawdopodobnie skopiuję całą wręgę, przynajmniej jej część nadwodną).
- Ostatnia wręga na rufie ma pionowe wcięcie nie z tej strony co trzeba i jest o 2mm za wysoka. Jestem na 99% pewien, że to błąd ale... na rysunku w instrukcji też widać, że jest wyższa, co pokazuję na zdjęciu poniżej. Upewnię się jeszcze zanim ją odetnę czy jednak ta różnica nie ma jakiegoś tajemniczego sensu.
- Na zdjęciu widać przerwę w tych dwóch skośnych podłużnicach w części nawodnej. Łączenie ich ze znajdującą się tam wręgą jest kompletnie źle zaprojektowane. Jeśli chciałbym zrobić to tak jak jest w wycinance musiałbym sięgnąć w czwarty wymiar przestrzenny i przeniknąć części przez siebie. Niestety w tym miejscu wypadło mi też mocowanie podstawki, więc wkleiłem kilka dodatkowych warstw kartonu żeby je wzmocnić.
3 razy składałem szkielet na sucho zanim to wszystko ogarnąłem. Nie jest to wina laserów, sprawdzam ich wymiary przed klejeniem i wszystkie te problemy występują w samej wycinance. Jakimś cudem chyba udało mi się zachować prawidłową geometrię kadłuba. Teraz go przeszlifuję, ale zanim cokolwiek będę kleił wytnę wszystkie elementy poszycia i sprawdzę je na sucho. Samo poszycie kadłuba jest zaprojektowane na styk - najpierw burty potem dno - co biorąc pod uwagę dotychczasowe problemy nie wzbudza optymizmu.

[Obrazek: 100_0857_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0859_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0861_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0864_200_thumb.jpg]

Jak widać lekko nie będzie ale jak to w jednej starej kreskówce mówił Szalony Jack Pirat "My lubimy się męczyć". Od Radziasa dostanę drugą wycinankę i Japończyk w razie czego też zaoferował mi swoją. Podejrzewam, że jedna dodatkowa będzie potrzebna. Miejmy nadzieję, że nie więcej.
Odpowiedz
#2
Ha, pierwszy Big Grin Szpetny przeokrutnie żeś sobie panie wybrał obiekt Big Grin ale i tak będzie co oglądać. Znając Twoje dotychczasowe prace jestem prawie spokojny. Prawie, bo taka ilość pułapek na tym etapie budowy nie nastraja pozytywnie.

Odnośnie samego kadłuba, to proponuję Ci zastosować jakąś formę podposzycia. Zarówno usztywnisz tym kadłub, jak i będziesz miał lepsze podparcie do poszycia, którego raczej napewno nie uda Ci się zamknąć na wręgach. Nie z racji Twoich umiejętności, a projektu. Troszkę mnie też niepokoją duże odstępy między wręgami - zaproszenie do krowich żeber. Osobiście bałbym się, że bez podposzycia od samego patrzenia mi się powygina Smile

Pozdrawiam
"Hope is the first step on road to disappointment"
"Człowiek bez religii jest jak ryba bez roweru"

[Obrazek: 3001_14_06_20_8_48_02.jpeg]

Odpowiedz
#3
Wydaje mi się, że deskowane były pokłady zarówno nadbudówki dziobowej, jak i rufowej (pierwszy poziom). Okręty były piękne, ale wycinanka wygląda średnio, tak trochę archaicznie. Powodzenia w budowie!
Pozdrawiam!
Jan Olfan

Buduj! Buduj! - Jacky Fisher
Odpowiedz
#4
Mateusz, tylko nie obcinaj tej wręgi na rufie! To podstawa kasztelu rufowego Wink

Zasiadam i oglądam Smile
Odpowiedz
#5
Koło takiego tematu trudno przejść obojętnie. Pewnie nigdy się za ten temat nie zabiorę ale ten typ okrętu darzę szczególną sympatią.
powodzenia
pzdr
Odpowiedz
#6
Powiem tak: odważna decyzja. A do siebie mogę miec tylko żal, że nie znalazłem czasu aby samemo zrobić model tego pięknego okrętu, powiedzmy inaczej.
Odpowiedz
#7
Bardzo ciekawy temat sobie Mateusz wybrałeś.
Znając Twoje podejście o efekt końcowy jestem spokojny.
Powodzenia Kolego, trzymam kciuki!
Pozdrawiam Wszystkich

Winek (WiesławK)

[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
Odpowiedz
#8
"A do siebie mogę miec tylko żal, że nie znalazłem czasu aby samemo zrobić model tego pięknego okrętu, powiedzmy inaczej."


Arturze Drogi,

zawsze można naprawić swój "błąd", np. opracowując w niedalekiej przyszłości któregoś z właściwych "Leandrów" (wszak jwst tylko archaiczny i nie do zdobycia Ajax), albo bliźniaczego "Perth"
Odpowiedz
#9
Dzięki za zainteresowanie Smile

Sprudin:
Pełnego podposzycia robił nie będę, ale powklejam trochę wzdłużnych pasków pomiędzy wręgami w części podwodnej i pogrubię wręgi w części nawodnej. Planuje też robić podklejki lub paski papieru z tektury 0,2mm, jak to obecnie już jest w niektórych projektach.

Olfan:
Dzięki za sugestię, pewnie odeskuję też nadbudówkę rufową.

FantomModel:
Tutaj zgadzam się z piotr74. Możesz jeszcze zrobić innego. Najfajniej by było mieć Achillesa i Ajaxa. Potem tylko namówić kogoś na zrobienie nowego modelu Exetera i mamy całą brytyjską stronę bitwy u ujścia La Platy w 1:200.

Lesio73:
Dobra obserwacja Big Grin

Wyciąłem i przymierzyłem na sucho elementy poszycia. Wygląda to nie najgorzej. Tak z 1-2mm trzeba będzie zeszlifować na długości kadłuba a plamy kamuflażu nie do końca się zgrywają na dziobie ale poza tym wygląda OK. Wbrew numeracji części wygląda na to że poszycie dna jest z burtami na zakładkę, co nieco upraszcza sprawę. Instrukcja o tym nie wspomina choć sugeruje kolejność klejenia najpierw dno potem burty.
Odpowiedz
#10
Fajny okręt, fajna historia. Będę częstym gościem w Twojej relacji. Do boju Mateusz.
Trzy pierścienie dla królów elfów...
[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
 
Odpowiedz
#11
1.11.1935 HMAS Sydney dotarł do Gibraltaru. W ciągu następnych tygodni brał udział w różnego rodzaju ćwiczeniach, w tym w pozorowanym ataku na Gibraltar, w którym to jego załodze udało się niepostrzeżenie wylądować i podłożyć "ładunki wybuchowe" pod składy paliwa. W połowie listopada na okręcie wybuchła epidemia różyczki. Mimo to kontynuowano ćwiczenia. Dopiero w grudniu, kiedy epidemia nie chciała ustąpić Sydney odbył rejs, można powiedzieć wypoczynkowy, w którym to odwiedził kilka portów Hiszpanii, Portugalii i Afryki północnej. Do Gibraltaru powrócił 3.01.1936 gdzie został uznany za wolnego od choroby. 25.02 otrzymał rozkaz przejścia do Aleksandrii. Po drodze zahaczył o Maltę, gdzie w suchym doku przeprowadzono czyszczenie dna oraz rożne drobne naprawy. Do Aleksandrii dotarł 11.03, gdzie kontynuował ćwiczenia i spotkał się z ciężkim krążownikiem HMAS Australia. Razem z tym okrętem pod koniec kwietnia odwiedził półwysep Gallipoli gdzie większość załogi miała okazję zejść na ląd i oddać cześć poległym w I Wojnie Światowej żołnierzom ANZAC. W drugiej połowie maja pojawiła się na okręcie następna epidemia, tym razem świnki. Okręt przebył ją na Cyprze, gdzie duża część załogi schodziła na ląd aby nie przebywała w zamkniętych przestrzeniach okrętu. Trwało to do 16.06. Następnie udał się na Maltę, gdzie przeprowadzono kolejne czyszczenie i malowanie kadłuba. Do Aleksandrii powrócił 27.06.

Wojna Włoch z Abisynią skończyła się w maju. 14.07 Sydney razem z Australią rozpoczęły podróż do swojej ojczyzny. Przez Port Said, Kanał Sueski i Aden dotarły do Fremantle (miasto będące przedmieściem Perth) w Austalii 2.08. Następnie oba krążowniki udały się na Wyspę Kangura, Melbourne i osiągnęły Port Jackson w Sydney 11 sierpnia. Kolejne miesiące HMAS Sydney spędzał na ćwiczeniach, odwiedzaniu portów Australii i Nowej Zelandii, uczestnictwie w uroczystościach, promowaniu wstępowania do marynarki wojennej itp. 16.04.1937 w Auckland zderzył się z nim tankowiec Nucula w wyniku czego Sydney stracił 2 łopaty śruby oraz miał pogięty wał. W celu dokonania napraw wrócił do Sydney. Na początku września 1937 uczestniczył w poszukiwaniu starego wraku wśród wysp Montalivet, gdzie 20 lat wcześniej HMAS Encounter miał trafić na fragmenty skrzyni i dwie brązowe karonady. Niestety nic nie znaleziono. 9.10.1937 dowódca okrętu, kapitan FitzGerald, opuścił okręt a następnego dnia jego stanowisko zajął kapitan John Waller.

Zacząłem od wklejenia wzmocnień w podwodną część kadłuba i przyklejenia pokładu. Odciąłem z niego z zapasem fragmenty przy burtach które miały teksturę drewna. Zająłem się poszyciem dna. Jak zazwyczaj kleiłem je na podwójną podklejkę. Od dziobu do około 2/3 długości okrętu części były raczej dobrze spasowane i wymagały jedynie drobnego szlifu tu i tam. Za to rufa... chyba każda oklejka w tej części miała nieprawidłowy kształt. Na szczęście były to głównie naddatki które można było ostrożnie i powoli odcinać bazując na kształcie odrysowanym na cienkim papierze. Było z tym sporo zabawy ale poszło nieźle, tylko końcówkę stępki oraz miejsce przyczepu steru musiałem uzupełnić z zapasu, ponieważ wycinanka ich nie przewidywała.

Przeszedłem do burt. W miarę ich klejenia uzupełniałem krawędzie pokładu z zapasu koloru. Na rufie było ciężko, kształt oklejek się nie zgadzał. Musiałem sporo szlifować wręgi, wycinać kliny w oklejkach w miejscach wręg, przyklejać i odklejać. Wymęczone to ale też nie wygląda aż tak tragicznie choć parę wręg widać. Na dziobie było lepiej ale potrzebne było sporo dodatkowego szlifowania. Męczyłem się też sporo z załamaniem kształtu które znajduje się na dziobie (z tego co kojarzę miało na celu zwiększenie objętości dziobu). Kąt styku części i zachowanie kształtu także spowodowało dużo wymęczenia materiału. Zużyłem tutaj też trochę drugiej wycinanki. Na następnym okręcie z tak rzadko rozmieszczonymi wręgami będę już chyba robił pełne podposzycie lub bardzo dużo dodatkowych wzmocnień.

Na koniec przykleiłem pas pancerny który o dziwo pasował bardzo dobrze. Podkleiłem go 1 warstwą tektury 0,2mm. Według instrukcji na jednej burcie powinienem przykleić go bez podklejania a na drugiej podkleić tekturą 1mm Big Grin Niestety po drodze uszkodziłem w 1 miejscu poszycie dna i musiałem zamaskować to rozwarstwionym kartonem z zapasu koloru. O różnicach w odcieniach i nieco łamliwym druku nawet nie piszę. Nowy pokład mam już zaprojektowany. Pozostaje go wydrukować, zakaponować i przykleić, ale do tego jeszcze trochę.

[Obrazek: 100_0869_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0870_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0873_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0882_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0883_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0886_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0889_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0890_200_thumb.jpg]

Teraz czas na resztę części podwodnej - śruby, ster, stępki.
Odpowiedz
#12
"Droga przez mękę"...
" Lenistwo jest rękojmią zdrowia "
Odpowiedz
#13
Mateusz  ..... hmmm moim zdaniem oklejki burt rufy i dziobu powinieneś oderwać i posiłkując się drugą wycinanką przykleić je od nowa.

Wcześniejsze Twoje prace przyzwyczaiły mnie do znacznie innego poziomu niż ten który teraz widzę na zdjęciach.

Pozdrawiam
[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
Odpowiedz
#14
Mati, jak dla mnie - kadłub do zrobienia od nowa. Nie wiem, czy spieszyłeś się, czy co innego, ale nie przystoi Tobie tak sklejać. Twoje ostatnie modele były na wysokim poziomie. Teraz cofasz się do czasów Błyskotki. Pamiętaj, że masz obiecanego Sydneya u mnie.
Trzy pierścienie dla królów elfów...
[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
 
Odpowiedz
#15
Namawiali i częściowo namówili. Trochę pomyśleliśmy nad tym kadłubem z chłopakami z Trójmiasta i dostałem parę sugestii jak można spróbować go poprawić nie klejąc od nowa. Trochę na tym posiedziałem, coś wygładziłem, trochę ukształtowałem przez otwory w pokładzie (jak słusznie Seba zauważył skoro i tak pokład przykleję swój) jedną oklejkę rufy wymieniłem (ale mimo szlifowania wręg, wycinania klina w nowej oklejce i delikatnym klejeniu wciąż widać jedną z wręg!). Jest trochę lepiej i raczej na tym zostanie.

[Obrazek: 100_0892_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0893_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0894_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0895_200_thumb.jpg]

Japończyk: Pamiętam, ale nawet jakbym zrobił nowy kadłub, to pewnie dziób wyszedł by lepiej ale rufa... tam jest tyle problemów, że nawet z pełnym podposzyciem byłoby kiepsko tylko problemy miałyby inne objawy, prawdopodobnie dziwaczne szpary i sztukowanie kawałków poszycia w kilku miejscach.
Odpowiedz
#16
Moim zdaniem wina, że tak to wygląda leży nie po stronie modelarza, lecz projektanta. Wręgi poprzeczne nie tworzą wzdłużnie płynnych linii, dodatkowo poszycie wydaje się być niedokładnie opracowanie, stąd te garby i załamania na burtach, a i dno nie wygląda wiele lepiej. Pikowski zrobił pewnie, co mógł, ale na takie błędy trudno coś poradzić.
Pozdrawiam!
Jan Olfan

Buduj! Buduj! - Jacky Fisher
Odpowiedz
#17
Inwazja Japonii na Chiny w lipcu 1937 spowodowała wzrost napięć w regionie. Australia zaczęła modernizować niektóre okręty i przeprowadzać więcej ćwiczeń. Sydney przystąpił do nich na początku lutego 1938 razem z innymi krążownikami i niszczycielami na wodach południowo-wschodniej Australii i Tasmanii. Trenowano strzelanie, operacje nocne, działania przeciw rajderom, współpracę z lotnictwem i ochronę żeglugi handlowej. Jednym z głównych wniosków było to, że Australia potrzebuje więcej krążowników. Ćwiczenia trwały z przerwami do maja, kiedy to okręt został odpicowany żeby wziąć udział w kilku uroczystościach odbywających się krótko po sobie (rocznica koronacji Jerzego VI, Dzień Imperium, urodziny królowej Marii). Do ćwiczeń i rejsów po wodach Australii okręt powrócił w drugiej połowie lipca.
Pod koniec września okręt postawiono w stan zwiększonej gotowości z powodu kryzysu Czechosłowackiego. Pobrano paliwo, zapasy, amunicję i uzupełniono załogę. Ten stan podwyższonej gotowości potrwał nieco ponad 2 tygodnie. Następnie okręt przeszedł niewielki remont który zakończył się na przełomie stycznia i lutego 1939 po czym wrócił do ćwiczeń, rejsów po wodach Australii i zgrywania załogi. Maj ponownie upłynął pod znakiem uroczystości, następnie okręt zadokowano w celu przeprowadzenia konserwacji.
17.07 Sydney wypłynął w kolejny rejs połączony z ćwiczeniami. W jego trakcie zdarzył się ciekawy przypadek sabotażu, jeden z reflektorów sygnałowych został wyrzucony za burtę a kable zasilające inny reflektor zostały przecięte. Z tego co wiem sprawcy nie wykryto. W trakcie tego rejsu Sydney miał dopłynąć do Singapuru i dostarczyć tam amunicję. Załadowano ją 3.08 a 8.08 Sydney wypłynął z Port Jackson. 21.08 Sydney dotarł do Darwin na północy Australii.
23.08 wcześnie w nocy Sydney otrzymał nowe rozkazy - w związku z zapowiedzią podpisania paktu Ribentropp-Mołotow miał się udać do Fremantle. Dotarł tam rankiem 27.08. Wyładowano amunicję przeznaczoną dla Singapuru i zaczęto przygotowywać okręt do wojny. Pobrano paliwo, amunicje i zapasy. Ćwiczebne głowice torped zastąpiono bojowymi. Pomalowano okręt na neutralny kolor i zamalowano błyszczące się powierzchnie. Uzupełniono załogę do pełnego stanu wojennego i oczyszczono kotły.

Tym razem mały postęp relacji, część podwodna skończona. Ster trochę uplastyczniłem. W wycinance był płaski, wkleiłem w jego środek tekturę zeszlifowaną na końcach. Nie sprawił problemów, podobnie stępki boczne. Same śruby też dobrze się skleiło, jak zawsze pomalowałem je. Za to przyklejenie zespołów śrub do kadłuba... Miejsca które są oznaczone na oklejkach dna należy taktować jako luźne sugestie. Musiałem sporo przycinać, kombinować, przyklejać i odklejać aż w końcu udało mi się uzyskać coś, co wygląda znośnie. Koszmar.

[Obrazek: 100_0896_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0898_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0900_200_thumb.jpg]

Mogę wreszcie zająć się częścią nawodną modelu. Czas na relingi, polery, kotwice i sprzęt z nimi związany itp. Przykleję też swoje pokłady.
Odpowiedz
#18
Dla HMAS Sydney II Wojna Światowa zaczęła się 3.09.1939 o 18:15 czasu lokalnego, kiedy wiadomość o wypowiedzeniu wojny przez Imperium Brytyjskie osiągnęła Fremantle.
Wieczorem 6.09 otrzymano informację, że w okolicach Australii może przebywać Scharnhorst. W związku z tym Sydney wysłał swojego Seagulla na patrol w jego poszukiwaniu. Nic nie znaleziono. Po kilku nerwowych dniach okazało się... że Scharnhorst to niemiecki statek handlowy o tej samej nazwie co krążownik liniowy.
16.11, po 2 latach na stanowisku kapitan Waller został odwołany a jego stanowisko przejął kapitan John Collins, który był wcześniej jednym z oficerów Sydney'a. 21.11 okręt wypłynął w poszukiwaniu statku, którego przybycie się opóźniało. Nie odnalazł go ale okazało się, że był on tylko opóźniony i dotarł samodzielnie do Australii.
W połowie listopada Graf Spee zatopił tankowiec brytyjski u wschodnich wybrzeży Afryki. Brytyjczycy założyli, że dokonał tego Admiral Scheer gdyż sądzili że Graf Spee nie opuścił Atlantyku. W związku z tym od końca listopada Sydney patrolował wody zachodniej Austalii w celu przechwycenia tego potencjalnego rajdera. Razem z nim akwen patrolowały Canberra i Australia co tworzyło zespół silniejszy niż ten, który pod La Platą stanął naprzeciwko Grafa Spee. Poszukiwano nie tylko samego Scheera ale też zaopatrujących go statków. Patrol zakończył się na początku grudnia.
13.12 Sydney wypłynął w drogę do portu Sydney, który osiągnął 18.12 w celu przeprowadzenia corocznego remontu. Mimo wstępnych planów nie zainstalowano na nim podwójnych dział 102mm zamiast pojedynczych. Okręt wrócił do służby 8.01.1940. 10.01 spotkał się z konwojem przewożącym pierwszych żołnierzy Australijskich na bliski wschód (w jego skład wchodził polski Sobieski), ale nie wszedł w jego skład. 1.02 Sydney wypłynął na swoją standardową służbę do Fremantle które osiągnął 8.02. Luty i marzec upłynęły na patrolach wód południowo-zachodniej Australii i ćwiczeniach. W kwietniu brał udział w eskorcie transportu wojska, zarówno pojedynczych statków jak i konwoju do Wysp Kokosowych.
Sydney udał się w drogę z powrotem do Fremantle ale 1.05 został przekierowany do Kolombo na Sri Lance które osiągnął 8.05. Następnie został wysłany do eskorty kolejnego konwoju z wojskiem, z którym miał się spotkać w okolicy Wysp Kokosowych. Po prawie 4 dniach żeglugi, kilka godzin przed spotkaniem z konwojem otrzymał rozkaz powrotu do Colombo, gdzie dotarł 18.05. Całe to zamieszanie było oczywiście związane z inwazją Niemiec na Francję i Benelux. Sydney został wysłany do Adenu z transportem zapasów dla krążownika Hobart. Po drodze skontrolował kilka statków pasażerskich, ale nie odnalazł wśród nich nic podejrzanego. Do Adenu dotarł 22.05 i przeszedł pod dowództwo kapitana HMS Gloucester. Razem z nim i lotniskowcem HMS Eagle udał się na Morze Śródziemne.
Aleksandrię osiągnął 26.05 i dołączył do Floty Śródziemnomorskiej pod dowództwem admirała Sir Andrew Cunninghama.

Wykonałem reling i pierwsze elementy na pokładzie.
Słupki relingu spróbowałem zrobić z innego drutu, który był cieńszy i mniej plastyczny. Wyszło tak sobie. Słupki są delikatniejsze (0,22mm zamiast 0,3mm) ale przez brak plastyczności nie mogłem łatwo ich korygować do pionu, a mniejsza średnica drutu utrudniała wklejanie ich w pokład - klej lubił nie łapać. Warto było spróbować, ale na następnych modelach wrócę do mojej standardowej metody.
Półkluzy - w zestawie laserowym z GPMu brakowało 2 sztuk. W instrukcji od modelu pokazane jest położenie tylko jednej pary (na samym dziobie), a wszystkich jest 12. Na szczęście plany w profilach morskich pokazują gdzie powinny być.
Polery - brak prawie połowy części. Każda podstawa ma części pozwalające na zrobienie tylko 1 grzybka zamiast 2. Musiałem sam dorobić resztę z zapasu koloru.
Kotwice - problemów brak, aż dziwne.
Kabestany i windy kotwiczne - kleiłem zgodnie z instrukcją i mam wrażenie, że wyszły trochę za wysokie. Może powinienem naklejać części na cieńszy karton niż w instrukcji.
Przykleiłem też swój pokład i uplastyczniłem otwory w pokładzie przez które przebiegają łańcuchy. W wycinance były płaskie. Samych łańcuchów jeszcze nie ma, ale niedługo powinny być.

[Obrazek: 100_0903_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0906_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0909_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_0911_200_thumb.jpg]

Będę startował z nadbudówkami. Jeszcze nie wiem od której zacznę.
Odpowiedz
#19
Pierwsze dni służby we Flocie Śródziemnomorskiej Sydney spędził na dostosowywaniu procedur i ćwiczeniach. Orkiestra okrętowa musiała się też nauczyć grać hymny krajów których okręty Sydney mógł spotkać, w tym Mazurek Dąbrowskiego. Atmosfera była ciężka. Brytyjski korpus ekspedycyjny był w trakcie ewakuacji z Dunkierki. Wszyscy przypuszczali że przyłączenie się Włoch do wojny to kwestia dni, co stało się 10.06. Kilka dni później upadł Paryż. Zaczęły się bombardowania Londynu i innych brytyjskich miast. Na wodach Nowej Zelandii transatlantyk Niagara zatonął na minie postawionej przez niemiecki krążownik pomocniczy, co było pierwszym aktem wojny tak blisko Australii.

Razem z głównymi siłami Floty Śródziemnomorskiej Sydney wypłynął z Aleksandrii tuż po oficjalnym rozpoczęciu działań wojennych. Celem było przechwycenie żeglugi pomiędzy Włochami i Libią. Wielokrotnie ogłaszano w trakcie tego rejsu alarmy, ale wszystkie okazywały się fałszywe. Regia Aeronautica też nie niepokoiła zespołu i zauważono tylko pojedynczy samolot zwiadowczy. Zespół powrócił do Aleksandrii 16 czerwca. Kolejną akcją w której wziął udział Sydney było bombardowanie portu Bardia przy granicy Libijsko-Egipskiej razem z pancernikiem Lorraine i 2 krążownikami. Był on bazą zaopatrzeniową dla armii włoskiej. Zespół osiągnął Bardię nad ranem 21.06. Zadaniem Sydneya było zbombardowanie koszar. Początkowo ogień był koordynowany przez okrętowego Seagulla a po zbliżeniu się do celu Sydney mógł strzelać bezpośrednio. W wyniku pomyłki Seagull został ciężko uszkodzony ogniem brytyjskich myśliwców, lądował awaryjnie w Egipcie i został zastąpiony Walrusem. Bombardowanie okazało się być w miarę skuteczne a baterie brzegowe były uciszane albo nie otwierały ognia. Do Aleksandrii zespół wrócił wieczorem tego samego dnia. Włoską odpowiedzią było kilka nalotów na Aleksandrię następnego dnia, ale nie spowodowały one dużych zniszczeń.

27.06 zaczęła się operacja która miała na celu eskortę konwojów zmierzających z Dardaneli, Grecji i Malty do Aleksandrii. 28.06 około 18 wieczorem zespół pięciu alianckich krążowników, w tym Sydney, przechwycił 3 włoskie niszczyciele płynące do Tobruku z transportem żołnierzy, dział i amunicji. Włosi zaczęli się wycofywać robiąc uniki i stawiając zasłonę dymną. Próbowali też nieskutecznie wykonać atak torpedowy. Niszczyciel Espero został trafiony 2 razy. Pierwszy pocisk przebił na wylot rufę i wybuchł w wodzie nie robiąc dużych szkód. Za to drugi trafił w maszynownię, co rozpętało pożar i znacznie zmniejszyło prędkość okrętu. Brytyjskie krążowniki skupiły na nim ogień. Na Sydneyu zacięły się windy amunicyjne w wieżach A i B co zmniejszyło tempo strzałów. Po wyłączeniu Espero z walki krążowniki przez pewien czas kontynuowały pościg. Został on przerwany niedługo później ze względu na zużycie amunicji. Sydney otrzymał rozkaz uratowania rozbitków i dobicia samego Espero. Mimo uszkodzeń i zwiększającego się zanurzenia Espero próbował kontynuować walkę. Wystrzelił kilka pocisków i prawdopodobnie 1 torpedę. Sydney otworzył ogień i ze względu na niedużą odległość (~5,5km) po 4 salwach okręt stał się wrakiem i zatonął o 20.40. Mimo zagrożenia ze strony okrętów podwodnych Sydney spuścił na wodę kutry i szalupy a z burt opuszczono liny i drabinki. Godzinę później Sydney otrzymał rozkaz powrotu do reszty zespołu. Dla rozbitków których nie zdołano uratować pozostawiono łódź okrętową z wiosłami i zapasami. Sydney podjął 47 rozbitków z których 3 zmarło w ciągu następnych dni. Kolejne 2 dni upłynęły spokojnie, ale 1.07 rano Sydney był kilkukrotnie niecelnie bombardowany przez włoskie lotnictwo. Tego samego dnia wieczorem wrócił do Aleksandrii.

Następną operacja miała na celu osłonę konwojów z Malty do Aleksandrii. Wzięła w niej udział prawie cała Flota Śródziemnomorska i przerodziła się ona w Bitwę koło przylądka Stilo (w literaturze ang. nazywana Bitwą pod Kalabrią). Sydney opuścił Aleksandrię 7.07 około 22 w trakcie włoskiego nalotu. Następnego dnia rano okręty brytyjskie zostały wykryte i lotnictwo włoskie rozpoczęło naloty, które nie przyniosło żadnych trafień. W tym samym czasie flota włoska, po odstawieniu konwoju do Benghazi, zaczęła płynąć w kierunku sił brytyjskich. Została ona wykryta przez brytyjską łódź podwodną. Obie strony chciały walczyć i do spotkania doszło 9.07 około 15. Sydney razem z pozostałymi krążownikami znajdował się na przedzie formacji. W początkowej fazie bitwy walczył lekkimi, a w późniejszej z ciężkimi krążownikami. Nie został trafiony ani nie uzyskał trafień. Bitwa pozostała nierozstrzygnięta. Brytyjczycy dotarli do Malty nad ranem następnego dnia. W trakcie drogi powrotnej Sydney był wielokrotnie celem włoskiego lotnictwa. Nalotów było tak dużo, że na okręcie skończyła się ostra amunicja do dział 102mm i musiano korzystać z ćwiczebnej. Kilku ludzi zostało lekko rannych. Sydney powrócił do Aleksandrii 13.07. Przeprowadzono na nim czyszczenie kotłów i kadłuba, a na polecenie kapitana załoga wygospodarowała miejsce na dodatkowe 200 sztuk amunicji 102mm, pozbywając się m.in ćwiczebnych głowic torped.


Po wakacjach wróciłem do klejenia. Na początek czekała mnie niemiła niespodzianka. Kadłub Sydneya leżał sobie na biurku, a wycinanka, razem z wydrukowanymi przeze mnie pokładami była schowana. Moje wydrukowane pokłady wypłowiały. Mocno. Może jednak nie powinienem zawsze kupować najtańszych tuszy-zamienników Big Grin  Początkowo nie wiedziałem co z tym zrobić, ale szybko wpadłem na rozwiązanie - kadłub odłożyłem na regał z dala od słońca, a na słońcu położyłem wydrukowane pokłady. Po 2 miesiącach były gotowe. W sumie taki wypłowiały pokład nawet lepiej pasuje Big Grin  W tym czasie nie próżnowałem, ale kleiłem rożne drobne elementy - pudełka, wywietrzniki, reflektory itp. Większych problemów z nimi nie było, jedynie stanowisko kontroli ognia miało 2 części zaprojektowane trochę odwrotnie, ale dało się to łatwo naprawić.

[Obrazek: 100_1022_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_1020_200_thumb.jpg]

Dalej zająłem się nadbudówką rufową. Była dobrze spasowana, jedyne na co mogę narzekać to rozrzucenie części po arkuszach przez co czasem ciężko je znaleźć, i to że kamuflaż się trochę chyba nie zgrywa.

[Obrazek: 100_1015_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_1016_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_1019_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_1025_200_thumb.jpg] [Obrazek: 100_1027_200_thumb.jpg]

Teraz skleję jedną z nadbudówek śródokręcia z katapultą i Walrusem.
Odpowiedz
#20
Hej Mati
Nie wiedziałem, że proces płowienia wydruków można zastosować w modelarstwie.
A jednak.
Każda metoda na osiągnięcie oczekiwanego efektu jest właściwa, byle prowadziła do celu.
Nadbudówka super, piękne relingi.
Dalszego powodzenia!
Pozdrawiam Wszystkich

Winek (WiesławK)

[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
Odpowiedz
#21
Wypłowiały od słońca pokład odzwierciedla klimat w jakim operował okręt  Cool
Co do chaosu na arkuszach to fakt, pamiętam, że trzeba było nieco poszukać poszczególnych części.
Odpowiedz
#22
Relingi wyszły Ci świetnie. Zdradzisz jak je robiłeś?
Trzy pierścienie dla królów elfów...
[Obrazek: 3001_30_06_20_1_44_47.jpeg]
 
Odpowiedz
#23
Jeśli chodzi o relingi:
  1. Otwory pod słupki wiercę możliwie wcześnie, najlepiej po podklejeniu części a przed jej wycięciem (jeśli szkielet nie przewidywał podklejki) lub po podklejeniu wyciętej części laserem. Robię to wiertłem 0,4mm, bo mniejsze bardzo szybko łamię, 0,3-0,35mm pewnie byłoby lepsze. Sam reling robię od razu po sklejeniu głównej bryły, jak na nadbudówce nie ma żadnych elementów.
  2. Słupki są z drutu mosiężnego (może też być stalowy) średnicy 0,25mm. Wycinam je z zapasem (słupek powinien mieć 5-6mm wysokości, więc wycinam kawałki 8-10mm), skalpelem na metalowej linijce (w przypadku stalowego cążki mogą być potrzebne) a końcówki trochę szlifuję na pilniku/papierze ściernym, żeby były płaskie. Przetaczam je pomiędzy 2 linijkami metalowymi żeby być pewnym, że są proste.
  3. Mam przygotowany wzornik z tektury do odmierzania wysokości (zdjęcie poniżej). 1 końcówkę słupka zamaczam w cyjanoakrylu (takim średnio-gęstym, po wylaniu małej porcji z tubki czekam ze 2 minuty zanim zacznę kleić) i przy pomocy pęsety i wzornika staram się prosto i równo przykleić słupki. Jak przykleję wszystkie przyglądam się im i poprawiam te które są krzywo doginając je do pionu.
  4. Proste poprzeczki robię z drutu mosiężnego 0,15mm. Mierzę linijką każdy odcinek, dodaję 1-2mm przy cięciu drutu i przetaczam pomiędzy metalowymi linijkami. Potem przykładam do słupków i docinam aż będę miał dobrą długość. Grubość słupków daje trochę ponad 0,5mm marginesu pomyłki, co wbrew pozorom wystarcza. Końcówki poprzeczki zamaczam w cyjanoakrylu i przyklejam górną poprzeczkę łapiąc pierwszy i ostatni słupek (ten krok jest najtrudniejszy). Następnie tak samo robię z dolnymi poprzeczkami. Potem łapię środkowe słupki na małe ilości cyjanoakrylu nakładane szpilką. Pozwala mi to je dogiąć gdyby coś było nierówno.
  5. Krótkie, zaokrąglone fragmenty mające sporo słupków (jak tutaj na podstawie do km-ów) zaczynam tak samo, ale poprzeczki robię z drutu miedzianego 0,15mm. Można go łatwo uformować na dowolnym okrągłym przedmiocie (skalpel, słoiczek z farbą, tubka kleju...). Najlepiej tak, żeby był troszeczkę bardziej "rozwarty" od tego co jest potrzebne. Trudniej jest tutaj zmierzyć długość, więc zazwyczaj daję z zapasem. Nakładam cyjanoakryl na końcówki 2-3 kolejnych słupków i staram się złapać poręcz (dobrze jest część trzymać bokiem, łatwiej jest wtedy poręcz równo położyć). Potem delikatnie doginam do kolejnych słupków na które nakładam cyjanoakryl, a na koniec odcinam naddatek.
  6. Dla kompletu: przy bardzo długich odcinkach (czyli reling dookoła pokładu) oraz mniej zaokrąglonych na których jest mniej słupków poprzeczki robię z żyłki 0,14-0,16mm. Wycinam odcinek z zapasem, nakładam klej na końcówki kilku pierwszych słupków, kładę część na bok (jeśli się da) i staram się chwycić 2-4 pierwszych słupków. Niestety rzadko się udaje za pierwszym razem, ale za 2-3 powinno chwycić. Potem przyklejam porcjami po 4-8 słupków (im prostszy odcinek tym więcej można naraz). Po przyklejeniu dłuższego fragmentu weryfikuję czy wszystkie słupki chwyciły i poprawiam jak trzeba (zazwyczaj wystarczy spojrzeć z góry czy słupek dotyka żyłki). Sprawdzam też czy słupki są proste, ale jak już się chwyci pierwsze 6-8 to całość staje się dość stabilna i zazwyczaj nie ma z tym problemu. W razie czego można oderwać fragment i przykleić jeszcze raz, choć raczej nie więcej bo potem zostają grudki cyjanoakrylu. Na koniec odcinam nadmiar żyłki.
  7. Maluję najpierw poprzeczki a potem słupki. Farbę (używam Vallejo) trochę rozcieńczam, chyba że akurat sama w sobie jest rzadsza. Trzeba uważać malując słupki przy pokładzie, to tego trzeba mieć dobry, ostry, mały pędzel, ale nie jest to mocno trudne. Jak trzeba nakładam 2 warstwy.

Druty można kupić w rożnych sklepach modelarskich (Kartonowa Kolekcja, Model-Hobby, GPM...). Wzornik do słupków:
[Obrazek: thumb_749_13_09_22_7_01_59.jpeg]
Odpowiedz
#24
Patent z  wypłowieniem super!
Szkoda tylko, że będzie postępował pewnie dalej Big Grin . A może nie? Zabezpieczyłeś wydruk?

Pozdrawiam
Odpowiedz
#25
(13-09-2022, 08:55)Lukee napisał(a): Patent z  wypłowieniem super!
Szkoda tylko, że będzie postępował pewnie dalej Big Grin . A może nie? Zabezpieczyłeś wydruk?

Pozdrawiam

Niestety nie miałem za bardzo jak zabezpieczyć tego co już przyklejone. Liczę, że trzymanie tego z dala od słońca spowoduje, że model będzie wyglądał dobrze jeszcze kilka lat po sklejeniu.
Odpowiedz


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  [R/G] HMS Conflict 1:200 (Bumażnoje Modelowanie 90) pikowski 42 13,431 29-03-2021, 07:24
Ostatni post: Japończyk
  [WKM2] HMS Boxer 1:200 (Bumażnoje Modelowanie 101) pikowski 15 10,239 13-03-2018, 07:51
Ostatni post: qn
  [R] HMAS Sydney, BM 1:200 yogi 13 7,621 09-01-2017, 08:29
Ostatni post: Karas
  [R/G] [WKM2] Australijski trałowiec HMAS Wallaroo - 1:200 - MO Gregor 25 11,028 28-02-2016, 10:42
Ostatni post: Winek

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości