27-01-2010, 01:13
Witam w kolejnej galerii (wiem, to już nudne się robi ).
Tym razem blaszany Junkers, uroczy samolocik wyprodukowany w niewielkich ilościach pod koniec wojny nie miał na nią wpływu, ale jako model warto go mieć w swojej kolekcji.
Teraz historia samego modelu. Parę miesięcy temu kupiłem sobie Capon i zacząłem eksperymentalnie impregnować to i owo. Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy posmarowałem nim arkusze tego modelu. Niestety, co pewnie wiekszość z was wie, druk laserowy rozmywa sie w kontakcie z Caponem ;], i tak "roztopiłem" sobie kilka elementów, niestety też skrzydła, czyli kaplica. Ostatnio sobie o nim przypomniałem i tak mnie naszło, żeby go skleić. Pan Marek Pacyński (projektant tego modelu) poratował mnie potrzebnymi częściami i tak oto powstał ten samolot. Dolne powierzchnie płatów są dodrukowane na cienkim papierze i doklejone do oryginału. Górne powierzchnie zostawiłem takie jakie był, ślady po nieudanym caponowaniu troszkę widać, ale trudno było wydrukować to w pasującym do kadłuba kolorze więc wybrałem mniejsze zło.
Model kleiło się bardzo przyjemnie. Pod warunkiem, że uformujemy wszystko jak trzeba, a całkiem dobry karton na to pozwala, efekt będzie całkiem fajny.
Samolocik polakierowany, ale już nie caponem...
pozdrawiam, do następnego
Tym razem blaszany Junkers, uroczy samolocik wyprodukowany w niewielkich ilościach pod koniec wojny nie miał na nią wpływu, ale jako model warto go mieć w swojej kolekcji.
Teraz historia samego modelu. Parę miesięcy temu kupiłem sobie Capon i zacząłem eksperymentalnie impregnować to i owo. Jak wielkie było moje zdziwienie kiedy posmarowałem nim arkusze tego modelu. Niestety, co pewnie wiekszość z was wie, druk laserowy rozmywa sie w kontakcie z Caponem ;], i tak "roztopiłem" sobie kilka elementów, niestety też skrzydła, czyli kaplica. Ostatnio sobie o nim przypomniałem i tak mnie naszło, żeby go skleić. Pan Marek Pacyński (projektant tego modelu) poratował mnie potrzebnymi częściami i tak oto powstał ten samolot. Dolne powierzchnie płatów są dodrukowane na cienkim papierze i doklejone do oryginału. Górne powierzchnie zostawiłem takie jakie był, ślady po nieudanym caponowaniu troszkę widać, ale trudno było wydrukować to w pasującym do kadłuba kolorze więc wybrałem mniejsze zło.
Model kleiło się bardzo przyjemnie. Pod warunkiem, że uformujemy wszystko jak trzeba, a całkiem dobry karton na to pozwala, efekt będzie całkiem fajny.
Samolocik polakierowany, ale już nie caponem...
pozdrawiam, do następnego