Forum używa ciasteczek
W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies.

A cookie will be stored in your browser regardless of choice to prevent you being asked this question again. You will be able to change your cookie settings at any time using the link in the footer.

Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
08-05-1933
#1
"Kiedy wysiadłem z maszyny na pustym i sennym lotnisku Maceio, czułem się zupełnie dobrze. Tyle tylko, że po dwudziestu i pół godzinach lotu odzwyczaiłem się trochę od ziemi i idąc, zacząłem się kołysać jak marynarz chodzący po pokładzie okrętu. Po krótkim spacerze, którego przyjemność stokrotnie zwiększał dym z papierosa, wróciłem do równowagi". Wkrótce podeszła do mnie żona szefa lotniska z kierownikiem radiostacji, przyglądając się z zaciekawieniem malutkiemu samolotowi. Przedstawiłem się im jako kapitan polskiego lotnictwa, ale nie zrobiło to żadnego wrażenia. W dalszym ciągu interesowała ich jedynie maszyna. Wreszcie padło pytanie: A skąd pan leci? Ostatni start z Saint Louis du Senegal odpowiedziałem skromnie. Cooo?. Wszechwiedzący kierownik radiostacji popatrzył podejrzliwie na mnie, a potem na maszynę, znowu na mnie znowu na maszynę. Wzruszył ramionami i poszedł na swoją stację. Niedobrze! myślę sobie. Tym Amerykanom to już doprawdy nie można niczym zaimponować. Pani komendantowa też nie przejęła się moją odpowiedzią, ale jako że niewiasty mają litościwe serce zaproponowała: Wszystko jedno skąd pan przyleciał, ale kawy się pan chyba napije? Chętnie skorzystałem z zaproszenia i poszliśmy. W drodze dopędził nas radiotelegrafista. Jego flegma znikła zupełnie. Wymachiwał depeszą i krzyczał: To prawda!... Zgadza się!... Te same znaki rejestracyjne na samolocie!... Okazało się, że otrzymał wiadomości od de Vieux z St. Louis o moim starcie, ale wbił sobie w głowę, że to musi być wielka maszyna transatlantycka. Utwierdziła go w tym przypuszczeniu depesza z Natalu, donosząca, że nie lądowałem tam, tylko poleciałem dalej na południe. Toteż kiedy zobaczył mój samolot i usłyszał, że lecę z St. Louis był przekonany, że kpię z niego."

Witam.
Tak opisuje zakończenie swojego rekordowego przeloty kpt. Stanisław Skarżyński. Dzisiaj mija właśnie 80 rocznica tego wydarzenia. Jest to jeden z kamieni milowych historii światowego lotnictwa .Do dzisiejszego bowiem dnia nikomu nie udało się pokonać tego dystansu na samolocie lżejszym niż RWD-5 bis. Czytając to co Pan Stanisław napisał o przygotowaniach do lotu i o samym locie można być dumnym że to nasi rodacy dokonali tego wyczynu. Teraz tylko od nas zależy jak długo będziemy o tym wydarzeniu pamiętać.

Pozdrawiam,

Paweł O.
[Obrazek: festiwal-cover.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości